Aktualności
28.07.2015
Antoni Łukasiewicz: W PP warto grać jak najdłużej.
Dawid Kowalski: Wynik lepszy niż gra, czy odzwierciedlał waszą grę?
Antoni Łukasiewicz: Zdecydowanie to drugie. Mimo że Pogoń strzeliła pierwszą bramkę, to w pierwszej połowie mieliśmy sporo sytuacji, zabrakło jedynie wykończenia.
Musieliśmy gonić wynik, ale wyszła dojrzałość i konsekwencja, bo graliśmy spokojnie, nie rzuciliśmy się na hurra do odrabiania strat. Realizowaliśmy zadania, które mieliśmy realizować, a groźne okazje pod bramką rywala przychodziły same. Dzięki też mądremu ustawieniu to wszystko razem zatrybiło i skończyło się tak, jak było widać.
Jeszcze z Miroslavem Bożokiem na boisku w ataku pozycyjnym graliście momentami trójką obrońców. Wtedy na lewe skrzydło schodził Marcin Warcholak, któremu miejsce robił schodzący do środka Bożok. Takie były założenia przed meczem, czy wyszło to w trakcie spotkania?
- Mirek jest takim zawodnikiem, który lubi grać w środku pola, więc jego ten magnes przyciągał do tej strefy. Ale jest to dobry wariant taktyczny, bo robimy tym samym korytarz dla Warcholaka, który może wykorzystać wtedy swoją szybkość. Wyszło to naturalnie z gry, ale się sprawdziło.
A nie brakuje wam kogoś przed wami? Bo duet Antoni Łukasiewicz - Michał Nalepa lepiej by się chyba czuł z jakimś playmakerem przed sobą - właśnie Bożokiem.
- Na razie się poznajemy. Wciąż szukamy optymalnego rozwiązania i ten mecz pokazał kolejny z wariantów. W tym meczu np. ukłony dla Nalepy, który rozrywał obronę przeciwników i tak naprawdę pełnił funkcję takiego łącznika między defensywą a ofensywą. Czy brakuje? Jak widać w tym ustawieniu tę rolę przejął niejako Nalepa i to wychodziło dobrze.
Czujecie się już gotowi na Zawiszę?
- Jeszcze mamy kilka dni, więc absolutnie ten czas trzeba jak najlepiej wykorzystać. Przede wszystkim teraz odpocząć, zregenerować siły, bo dla większości z nas był to pierwszy mecz w pełnym wymiarze czasowym. Trochę zdradliwa była też pogoda. Było bardzo parno i duszno, co szybciej wyciągało z nas siły.
W tym mikrocyklu będziemy pracować już tylko pod Zawiszę, ale na pewno to zwycięstwo dało nam wiary we własne możliwości i przybliżyło do tego, byśmy sezon ligowy rozpoczęli podobnie od zwycięstwa.
Trener Marcin Sasal na konferencji mówił, że macie łatwą drabinkę w Pucharze Polski aż do ćwierćfinału. Myślicie kategoriami, że dobrze w tym pucharze pograć dłużej, bo może dojść np. do derbów z Lechią?
- Przede wszystkim myślimy kategoriami, że każdy mecz w tej drabince musimy wygrać. Naturalnie, że każdy z nas tę drabinkę analizuje i wie, kiedy na kogo możemy trafić. Może to niektórych dodatkowo mobilizuje, nie wiem, ale na pewno każdy mecz musimy potraktować indywidualnie.
Wtedy jest szansa na coś poważnego w tym pucharze. Już mecz z Chojniczanką nie będzie dla nas łatwy. W zeszłym sezonie przekonaliśmy się, że piłkarze tego zespołu należą do walczaków i znaleźć się w 1/8 nie będzie proste. Na pewno nie ma mowy o odpuszczaniu, bo Puchar Polski nabrał wysokiej rangi i warto w nim grać jak najdłużej.
To, że graliście z Pogonią u siebie, czy choćby to, że nie musieliście jechać 10 godzin w jedną stronę może być kluczowym czynnikiem przed meczem z Zawiszą?
- Bardzo ważne dla nas było to, że graliśmy u siebie z perspektywy możliwości przetarcia tutaj w Gdyni. Mogliśmy przywitać się z naszą publicznością, nowi zawodnicy mogli poczuć tę atmosferę, wyczuć boisko, bo jest ono trochę szersze niż te boczne, na którym rozgrywaliśmy sparingi.
Na pewno istotny był też fakt, że graliśmy tutaj na miejscu, nie musieliśmy jechać całą Polskę. Regeneracja sił nastąpi dużo szybciej, bo dużo mniej tych sił straciliśmy. Tym bardziej że dużo grania czeka nas w sierpniu, więc każde takie rozwiązanie z możliwością grania w Gdyni to dla nas plus.
Rozmawiał Dawid Kowalski
Copyright Arka Gdynia |