Aktualności

05.08.2007
Zgodnie z planem
II liga - 2. kolejka:
Arka Gdynia - Warta Poznań 4:0 (2:0)
RELACJA
Arka miała wygrać swój pierwszy mecz w drugoligowym sezonie i wygrała. Na dodatek swój plan zrealizowała zgodnie z oczekiwaniami swoich kibiców, czyli efektownie, pewnie i wysoko. Najbardziej obrazowo przebieg meczu ocenił szkoleniowiec poznańskiej Warty, Ryszard Łukasik: ”to było spotkanie malucha z mercedesem, różnice klas widać od razu”.
Rzeczywiście, już pierwsze minuty nie pozostawiły wątpliwości, że zwycięzcą w tym spotkaniu może być tylko Arka. Już w 4 min. wynik otworzył Marcin Wachowicz, który w sytuacji sam na sam z Tyrajskim, nie dał najmniejszych szans bramkarzowi przyjezdnych. Mimo objęcia prowadzenia, żółto-niebiescy wciąż nękali swoich rywali i tylko nieskuteczności gdynian warciarze mogą zawdzięczać, że po 30 minutach gry nie stracili czterech, albo pięciu bramek. Swoje okazje zaprzepaścili Chmiest, Bazler, Moskalewicz i Wachowicz.
Pierwszą akcję ofensywną Warta przeprowadziła dopiero w 32 min., po której Paweł Posmyk strzałem z linii pola karnego próbował pokonać Andrzeja Bledzewskiego, ale spudłował. Ten sam piłkarz trzy minuty później ponownie nie trafił do siatki, ale tym razem uderzał… z 5 metrów! Powinno być 1:1, ale defensywie gospodarzy dopisywało tego wieczora szczęście.
Coraz odważniejsze akcje poznaniaków zadziałały pobudzająco na pewnych swego arkowców. Tuż przed gwizdkiem ogłaszającym przerwę, żółto-niebiescy podwyższyli wynik. Z lewej stronie idealnie dośrodkował Bazler, a Olgierd Moskalewicz uderzył z pierwszej piłki i Tyrajski po raz drugi był bezradny.
W drugiej części spotkania znów kibice mogli podziwiać płynne akcje swoich ulubieńców, którzy wyraźnie dominowali nad piłkarzami beniaminka. Trzeba jednak przyznać, że Warta postanowiła nie zamykać się we własnym polu karnym i odważnie zapuszczała się pod bramkę Bledzewskiego. I to właśnie bramkarz Arki dwukrotnie wychodził zwycięsko z pojedynków z Iwanickim i Posmykiem. W 81 min. jednak nawet „Bledza” nie uchroniłby gospodarzy przed utrata gola, gdyby Ngamayama zamiast w poprzeczkę z kilku metrów trafił w bramkę.
Zanim jednak ciemnoskóry napastnik Warty zmarnował tę doskonałą okazję, na boisku było już 3:0. W 78 min. wprowadzony kilka chwil wcześniej na boisko Bartosz Karwan efektownym strzałem głowa wykorzystał dośrodkowanie Kalouska, a kibice od razu przypomnieli sobie pamiętna bramkę byłego legionisty, którą zdobył w reprezentacji Polski w meczu z Norwegią w El. MŚ 2002.
Najpiękniejszą bramką meczu okazało się jednak trafienie Bartka Ławy, któremu w 88. minucie „na nos” dośrodkował Karwan, a pomocnik Arki przepięknym wolejem ustalił wynik meczu na 4:0.
Arka wykonała swój pierwszy krok na drodze, która ma ich doprowadzić powrotem do Orange Ekstraklasy. Jeśli będzie w każdym meczu grać tak, jak tego sobotniego wieczora, kibice żółto-niebieskich mogą być spokojni o realizację tego celu. Jeśli można do czegoś mieć zastrzeżenia, to postawa linii defensywnych, które kilka razy dopuściły piłkarzy Warty do dogodnych sytuacji podbramkowych. Siła ofensywy Arki jest jednak na tyle duża, że strata każdej bramki może być zrekompensowana zdobyciem dwóch kolejnych.
Skubi
Arka Gdynia - Warta Poznań 4:0 (2:0)
RELACJA
Arka miała wygrać swój pierwszy mecz w drugoligowym sezonie i wygrała. Na dodatek swój plan zrealizowała zgodnie z oczekiwaniami swoich kibiców, czyli efektownie, pewnie i wysoko. Najbardziej obrazowo przebieg meczu ocenił szkoleniowiec poznańskiej Warty, Ryszard Łukasik: ”to było spotkanie malucha z mercedesem, różnice klas widać od razu”.
Rzeczywiście, już pierwsze minuty nie pozostawiły wątpliwości, że zwycięzcą w tym spotkaniu może być tylko Arka. Już w 4 min. wynik otworzył Marcin Wachowicz, który w sytuacji sam na sam z Tyrajskim, nie dał najmniejszych szans bramkarzowi przyjezdnych. Mimo objęcia prowadzenia, żółto-niebiescy wciąż nękali swoich rywali i tylko nieskuteczności gdynian warciarze mogą zawdzięczać, że po 30 minutach gry nie stracili czterech, albo pięciu bramek. Swoje okazje zaprzepaścili Chmiest, Bazler, Moskalewicz i Wachowicz.
Pierwszą akcję ofensywną Warta przeprowadziła dopiero w 32 min., po której Paweł Posmyk strzałem z linii pola karnego próbował pokonać Andrzeja Bledzewskiego, ale spudłował. Ten sam piłkarz trzy minuty później ponownie nie trafił do siatki, ale tym razem uderzał… z 5 metrów! Powinno być 1:1, ale defensywie gospodarzy dopisywało tego wieczora szczęście.
Coraz odważniejsze akcje poznaniaków zadziałały pobudzająco na pewnych swego arkowców. Tuż przed gwizdkiem ogłaszającym przerwę, żółto-niebiescy podwyższyli wynik. Z lewej stronie idealnie dośrodkował Bazler, a Olgierd Moskalewicz uderzył z pierwszej piłki i Tyrajski po raz drugi był bezradny.
W drugiej części spotkania znów kibice mogli podziwiać płynne akcje swoich ulubieńców, którzy wyraźnie dominowali nad piłkarzami beniaminka. Trzeba jednak przyznać, że Warta postanowiła nie zamykać się we własnym polu karnym i odważnie zapuszczała się pod bramkę Bledzewskiego. I to właśnie bramkarz Arki dwukrotnie wychodził zwycięsko z pojedynków z Iwanickim i Posmykiem. W 81 min. jednak nawet „Bledza” nie uchroniłby gospodarzy przed utrata gola, gdyby Ngamayama zamiast w poprzeczkę z kilku metrów trafił w bramkę.
Zanim jednak ciemnoskóry napastnik Warty zmarnował tę doskonałą okazję, na boisku było już 3:0. W 78 min. wprowadzony kilka chwil wcześniej na boisko Bartosz Karwan efektownym strzałem głowa wykorzystał dośrodkowanie Kalouska, a kibice od razu przypomnieli sobie pamiętna bramkę byłego legionisty, którą zdobył w reprezentacji Polski w meczu z Norwegią w El. MŚ 2002.
Najpiękniejszą bramką meczu okazało się jednak trafienie Bartka Ławy, któremu w 88. minucie „na nos” dośrodkował Karwan, a pomocnik Arki przepięknym wolejem ustalił wynik meczu na 4:0.
Arka wykonała swój pierwszy krok na drodze, która ma ich doprowadzić powrotem do Orange Ekstraklasy. Jeśli będzie w każdym meczu grać tak, jak tego sobotniego wieczora, kibice żółto-niebieskich mogą być spokojni o realizację tego celu. Jeśli można do czegoś mieć zastrzeżenia, to postawa linii defensywnych, które kilka razy dopuściły piłkarzy Warty do dogodnych sytuacji podbramkowych. Siła ofensywy Arki jest jednak na tyle duża, że strata każdej bramki może być zrekompensowana zdobyciem dwóch kolejnych.
Skubi
|