Aktualności
02.12.2014
Miejsce Arki nie odzwierciedla jej aspiracji.
Jesienią żółto-niebiescy zdobyli 26 punktów. Do lidera (Termaliki Bruk-Bet Nieciecza) i wicelidera (Zagłębie Lubin) tracą odpowiednio 15 i 12 punktów.
- Pewnie nie tylko w mojej ocenie miejsce Arki nie odzwierciedla jej aspiracji. Założenia przed sezonem były inne. Ale tak to już bywa, gdy w zespole dochodzi do tylu zmian. Budując drużynę od nowa, działacze sporo ryzykowali, mimo że do Arki przyszli piłkarze o odpowiedniej marce w lidze. Jak widać, rewolucja nie zdała egzaminu - mówi Chojnacki w rozmowie z trojmiasto.sport.pl.
- Dlatego postawa gdynian była wielką niewiadomą. Gra Arki na początku nie była dobra. Potem za trenera Nicińskiego przyszła seria zwycięstw. Uważam, że ostatni mecz zamazuje ogólny obraz tej rundy, bo w przekroju całej jesieni było lepiej, niż wskazuje na to miejsce zespołu w tabeli - dodaje ekspert Orange Sport.
To nie był zespół na ekstraklasę
Podobnego zdania jest Cecherz, który pod koniec października rozstał się z GKS Tychy, a wcześniej przez trzy lata pracował w Kolejarzu Stróże.
- Nie ma chyba trenera na świecie, który zaczynał budowę drużyny od początku i od razu zrobił wyniki. Do tego potrzeba rozwagi, czasu. Trzeba znaleźć złoty środek. Trener nie jest cudotwórcą. Słabe wyniki Arki na początku sprawiły, że pracę stracił Darek Dźwigała. Pewnie, można by gdybać, co by było, gdyby został. W tym miejscu wielkie słowa uznania dla "Nitka", który zrobił bardzo dobry wynik - ocenia Cecherz.
Ale uważa też, że przedsezonowe cele żółto-niebieskich, czyli walka o awans, zostały postawione na wyrost.
- Szczerze powiedziawszy, to Arka nie miała zespołu, który był w stanie walczyć o ekstraklasę. Miałem okazję oglądać mecz Arki w niedzielę. I bardzo mi się podobała jej gra. Była dużo przy piłce. Stwarzała sytuacje. W pierwszej połowie miała dwie doskonałe okazje, których nie wykorzystała. Śmiem twierdzić, że gdynianie byli lepszym zespołem. Jednak nacięli się na kontrataki Sandecji. Jedna jedyna okazja gospodarzy i gol. Sandecja tak właśnie gra, bo ma solidny trzon ofensywny. Maciej Bębenek, Łukasz Grzeszczyk, Mouhamadou Traore. W grze Arki brakowało mi uderzeń z dystansu. A na tak zmrożonej płycie było to wskazane - argumentuje były szkoleniowiec GKS.
Wielu z nowych zawodników nie sprawdziło się w Arce. W zasadzie dobre transfery można policzyć na palcach jednej ręki.
- Więcej spodziewałem się po Grzegorzu Lechu. Po tym, co pokazał w Stomilu Olsztyn, byłem przekonany, że i do Arki sporo wniesie. Gra Stomilu była zależna od formy i dyspozycji Lecha. To dzięki niemu zespół utrzymał się w I lidze. Liczyłem także na jego kolegę z byłej drużyny Marcina Warcholaka. Sądziłem, iż będą dla Arki wartością dodaną. Przełom w ich grze, jak i całej drużyny, nastąpił dopiero w Grudziądzu - wylicza Chojnacki.
Ręka Nicińskiego
Cecherz: - Paweł Abbott? Nie od dziś wiadomo, jakim jest typem napastnika. To piłkarz żyjący z podań, on nie wygrywa za wiele pojedynków jeden na jeden. Być może koncepcja, według której budowana była Arka, nie była pod niego. Napastników rozlicza się jednak z bramek. A pod tym względem Paweł wypadł słabo. Lech często był pod piłką. To zawodnik bardzo ruchliwy, chce grać, problem w tym, że ma niski współczynnik celności podań. Nie skreślałbym Warcholaka. On ma niezaprzeczalny atut, czyli dobry wyrzut z autu. Trochę jest mało aktywny w ofensywie, bo za grę defensywną nie winiłbym go. Jagiełło jest stworzony do gry jeden na jednego. I takie wrażenie sprawił zaraz po przyjściu do Arki. Z czasem okazało się, że jest jednozadaniowy - schodzi tylko na jedną stronę, unika gry gorszą stopą. Wielu trenerów w I lidze zwracało na to uwagę. Dobrze przeczytali jego grę. Uważam, że Olek powinien zwiększyć repertuar zagrań, żeby nie być tak przewidywalnym - mówi Cecherz.
Chojnacki zauważa dobry wpływ na drużynę Nicińskiego.
- Po jego wyborze rzucił mi się w oczy taki komentarz: "Arka nie kombinowała i postawiła na swojego". Czasem najlepsi ci, co są blisko nas. Niciński kończy jesień z bilansem dodatnim. Teraz przed nim trudna rola. Będzie musiał samodzielnie przygotować zespół do rundy rewanżowej. I na tej podstawie można go ocenić na koniec sezonu - argumentuje eksszkoleniowiec Arki.
Piotr Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |