Aktualności
12.06.2014
Marcus da Silva: Przeżyliśmy wielki zawód
Podzielam nastroje kibiców. Przeżyliśmy wielki zawód. Rozczarowanie to chyba mało powiedziane. Jestem bardzo smutny, że się nie udało. Ten sezon był dla nas kumulacją kartek i kontuzji. Ale nie ma co dalej rozdzierać szat. Musimy podnieść głowy i od nowa budować mocny zespół - mówi piłkarz Arki Gdynia Brazylijczyk Marcus da Silva. Arka ligę zakończyła na 4. miejscu, a celem był awans. W ekstraklasie zagrają GKS Bełchatów i Górnik Łęczna. W Gdyni trwa lizanie ran i analiza przyczyn nieudanego sezonu.
- Podzielam nastroje kibiców. Przeżyliśmy wielki zawód. Rozczarowanie to chyba mało powiedziane. Jestem bardzo smutny, że się nie udało. Ten sezon był dla nas kumulacją kartek i kontuzji. Ale nie ma co dalej rozdzierać szat. Musimy podnieść głowy i od nowa budować mocny zespół - mówi da Silva w rozmowie z trojmiasto.sport.pl.
Chyba żaden z arkowców nie miał w sezonie takiego pecha co Brazylijczyk. Odkąd pod koniec lutego wrócił z wypoczynku ze swojego macierzystego kraju, dopadały go różne dolegliwości. A to choroba, a to dwie kontuzje.
Obecnie Brazylijczyk przechodzi rehabilitację. Wzmacnia kontuzjowaną kostkę i odbudowuje mięśnie. Na pierwszym trening po urlopach powinien stawić się w pełni sprawny.
- Wiosną miałem się odbudować. Z Brazylii wróciłem uśmiechnięty, byłem mocniejszy psychicznie. Niestety, po powrocie rozchorowałem się. To była grypa. Potem w trakcie sparingu z Olimpią Elbląg doznałem urazu stawu skokowego, a następnie w pucharze z Miedzią po faulu Piotra Kasperkiewicza złamałem nogę. Rok temu po przyjeździe z Brazylii miałem bardzo dobrą wiosnę. Liczyłem, że w tym sezonie będzie podobnie. To już jednak za mną. Teraz, obojętnie, kto zostanie w Arce, musi zapomnieć o tym, co było. Takie rzeczy musimy wymazać z pamięci. Nie ma co dłużej zaprzątać sobie tym głowy, przez takie myślenie nikt lepiej się nie poczuje. Powinniśmy też wyciągnąć wnioski z błędów, których sporo nam się przydarzyło - dodaje da Silva, który nie nosi się z zamiarem opuszczenia Arki.
- Z dnia na dzień w klubie powinno wyjaśnić się coraz więcej. Na razie czekamy na licencję [decyzja ma być znana w piątek - red.]. Wiem, że z Arką pożegna się wielu piłkarzy, ja mam ważny kontrakt. Było mi by bardzo miło, gdyby udało się z Arką awansować. Może w następnym sezonie? Po to tutaj zostałem, żeby grać w Arce w ekstraklasie. Po zakończeniu sezonu 2012/13 miałem kilka ofert, ale chciałem zostać. Dlatego chcę pomóc drużynie w grze o wysokie cele - podkreśla Brazylijczyk.
Czego jego zdaniem zabrakło Arce do awansu?
- Głównie szczęścia, ale też wszystkiego po trochu. Kilka meczów zupełnie nam nie wyszło jak na przykład z Dolcanem Ząbki [porażka 0:2]. Dużo punktów straciliśmy z drużynami z dołu tabeli. Pewien rozdział jednak się zamyka. Z Arki odchodzi wielu kolegów z boiska. Niedługo przygotowania do nowego sezonu. Oby było lepiej - mówi da Silva. A w jego głosie słychać duży optymizm. Niewykluczone, że to wokół 30-letniego ofensywnego piłkarz będzie budowany nowy zespół Arki.
- Znasz jakiegoś piłkarza, który nie chciałby być liderem drużyny? (śmiech). Przede mną dużo pracy i treningów, żeby pomóc Arce w dobrej grze - stwierdza zawodnik.
Oczywiście najbliższe tygodnie zamierza poświęcić na mundial w Brazylii. Początek turnieju w czwartek. O godz. 22 gospodarze zagrają z Chorwacją.
- Mecze będę oglądał tu na miejscu, w Gdyni. Trzymam kciuki za Brazylię. Uważam, że to będzie nasz turniej. Kto może nam zagrozić? Jest kilka reprezentacji. Włochy, Hiszpania, Anglia, Francja. Może też Portugalia - przyznaje Brazylijczyk.
A na pytanie o to, czy Neymar pociągnie Brazylię do triumfu, odpowiada.
- Mundialu nie wygrywa drużyna, która ma w swoich szeregach jednego wielkiego indywidualistę. Wygrywa zespół. Musisz mieć przynajmniej dwóch, trzech liderów. Tak jak Brazylia w 1994 roku. W 2002 roku Brazylię ciągnęli Ronaldo i Rivaldo - zauważa da Silva.
Piotr Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |