Aktualności
06.05.2014
Piłkarze Arki rozczarowani po meczu w Rybniku.
Piłkarze Arki Gdynia wywieźli z Rybnika jeden punkt, którego nie przyjęli z entuzjazmem. A zaczęło się tak obiecująco, kiedy w 21. minucie gry do siatki trafił Mateusz Szwoch.
Na celne strzały kibicom przyszło czekać niemal do 20. minuty spotkania, ale trzeba przyznać, że żółto-niebiescy byli konkretni w swoich działaniach. Po stracie piłki przez rybniczan w środku pola wynik meczu otworzył Mateusz Szwoch.
Trafienie 21-latka nie dało jednak gościom zwycięstwa.
- To nie jest punkt zdobyty, tylko dwa stracone, bo przyjechaliśmy tutaj walczyć o pełną pulę. Niestety, nie udało się i musimy z pokorą przyjąć ten remis. Mogliśmy zarówno wygrać jak i przegrać. To był mecz z rodzaju "cios za cios" i różnie mógł się skończyć - ocenia pomocnik gdynian.
Arka zachowała szansę na awans do T-Mobile Ekstraklasy w czym odrobinę może pomóc jej ostatni rywal z Rybnika, który pokonał Górnik Łęczna, a w następnych starciach zmierzy się z PGE GKS-em Bełchatów i Dolcanem Ząbki.
- Fajnie, że ROW wygrał w Łęcznej, ale szkoda, że my z nim tylko zremisowaliśmy, bo tym bardziej ucieszyłby nas wynik sprzed tygodnia. Tak mamy tylko jeden punkt i nie jesteśmy z tego zadowoleni - przyznaje Szwoch.
Obie ekipy stworzyły dobre widowisko, które obfitowało w bramki oraz składne akcje.
- Trochę się też ślizgaliśmy. Nie wiem, czym było to spowodowane. Natomiast płyta jest w Rybniku bardzo dobra. Aż się trochę tym zdziwiliśmy, bo na przykład w Brzesku, czy Stróżach jest trochę gorsza murawa i dlatego trudniej gra się na takich wyjazdach - uważa strzelec pierwszej bramki w sobotnim meczu.
W kolejnej potyczce podopieczni Pawła Sikory będą podejmowali drużynę Dolcanu, która znajduje się dwa punkty za ich plecami.
- Zagramy u siebie, a na własnym boisku jesteśmy dużo mocniejsi. Nieważne, czy gramy z czołówką, czy dołem tabeli, to ostatnimi czasy wygrywamy. Myślę, że podtrzymamy tę dobrą serię, bo po prostu musimy - puentuje Mateusz Szwoch.
--------------------------------------
Remis 2:2 w pojedynku ROW-u Rybnik z Arką Gdynia nie uszczęśliwił żadnej z drużyn. Zawiedziony wynikiem był również kapitan gości, Tomasz Jarzębowski.
Zespół Pawła Sikory za każdym razem wypuszczał przewagę z rąk. Gospodarze wyrównali stan meczu jeszcze w pierwszej połowie i kiedy po przerwie Arka ponownie wyszła na prowadzenie - zrobili to drugi raz.
- Wyjeżdżamy z Rybnika z jednym punktem, który nas nie zadowala. Jeśli chcemy grać o awans, to musimy takie spotkania wygrywać - zaczyna Tomasz Jarzębowski. Rywalizacja z walczącym o utrzymanie beniaminkiem mogła skończyć się dla gdynian gorzej.
- Przyjechaliśmy tu po trzy punkty. Z przebiegu meczu mieliśmy też szczęście w drugiej połowie, bo ROW miał swoje sytuacje i mógł strzelić gola. My również mieliśmy okazje, ale nie możemy tracić takich bramek, grając o awans - denerwuje się kapitan zespołu.
Sposobność do rehabilitacji nadejdzie już w sobotę, kiedy do Gdyni zawita czwarty w I lidze Dolcan Ząbki. - Trzeba mocno uderzyć się w pierś i w tygodniu zrobić wszystko, by z Dolcanem zdobyć trzy punkty - mówi przed wymagającym pojedynkiem były zawodnik Legii Warszawa.
Żółto-niebiescy mogą zrewanżować się ekipie Roberta Podolińskiego za jesienną porażkę.
- Przegraliśmy w Ząbkach 0:1. W każdym spotkaniu musimy grać o trzy punkty. Jeżeli chcemy liczyć się w grze o awans do ekstraklasy, wypada tylko wygrać. Na szczęście, u siebie ta wiosna jakoś nam wychodzi. Myślę, że kibice poniosą nas w sobotę do zwycięstwa - dodaje Jarzębowski.
---------------------------------
- Trzeba patrzeć na siebie. To wyświechtane powiedzenie, ale taka jest prawda. Jeśli myślimy o awansie, to trzeba punktować. Mieliśmy do tego odpowiedni mecz, ponieważ mieliśmy przewagę, której jednak nie wykorzystaliśmy - wskazuje Bartosz Ślusarski.
Napastnik żółto-niebieskich rzadko stwarzał zagrożenie pod bramką przeciwnika.
- Mieliśmy mało stuprocentowych szans. Nie można powiedzieć, że nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji i dlatego nie wygraliśmy - ocenia doświadczony zawodnik. - Nie było klarownych okazji, ale dwa razy prowadziliśmy. W momencie, gdy robi się nerwowo trzeba utrzymywać się przy piłce. Zabrakło nam tej mądrości - przyznaje Ślusarski.
W kolejnych starciach Arka Gdynia będzie mierzyła się z Dolcanem Ząbki, Kolejarzem Stróże, czy na zakończenie sezonu - Termaliką Bruk-Bet Nieciecza. Mecz z ekipą Jana Furlepy był dla gdynian małą przestrogą.
- Taka drużyna jak Arka, która walczy o awans powinna dowieźć prowadzenie do końca. Teraz trzeba punktować. Nie ma miejsca na pomyłki - puentuje były gracz Lecha Poznań.
Copyright Arka Gdynia |