Aktualności
12.11.2013
Marcin Radzewicz: Trzeba kuć żelazo, póki gorące.
Piotr Wiśniewski: Nie trudno nie dostrzec metamorfozy w grze Arki. Jeszcze niedawno zbieraliście ostre cęgi, tymczasem ostatnio zwarliście szyki, wywalczyliście dziesięć punktów w czterech meczach. I teraz czołówka jest na wyciągnięcie ręki. Co przez te trzy tygodnie zmieniło się w Arce?
Marcin Radzewicz: Arka, w przeciwieństwie do innych klubów, jest na świeczniku mediów, kibiców. Zainteresowanie wokół nas jest większe niż w innych drużynach. Mamy za sobą dużo kibiców, którzy liczą na awans do ekstraklasy. Dlatego naszą grę dużo więcej osób wnikliwie analizuje i wytyka pomyłki. Nawet nasze błędy są szczególnie uwypuklane. My jednak mamy określony cel, robimy swoje. Znamy swoją wartość i wiemy, na co stać Arkę. Konsekwentnie pracujemy nad błędami. Nierówna forma Arki przez całą rundę wynikała z wahań formy piłkarzy. Kto inny był w dobrej dyspozycji na początku sezonu, a kto inny teraz. Spokojnie do wszystkiego podchodzimy. Dobra seria cieszy, ale nie popadamy w żaden hurraoptymizm, bo liga na jesieni się nie kończy.
Czyli wcześniejsze męczarnie Arki w I lidze wynikały z tego, że na was rywale szczególnie się mobilizują?
- Dokładnie. Ale o tym nie dowiedzieliśmy się wczoraj czy tydzień temu. Od początku sezonu było jasne, że nikt Arce nic nie odda za darmo. Tej sytuacji nie zmienimy i musimy się z nią oswoić. Nie ma co szukać dziury w całym. Bez konsekwentnej gry będzie nam w tej lidze ciężko. Zwłaszcza na wyjazdach. Nie ma w lidze stadionu, w którym tak dobrze się gra jak u nas w Gdyni. Równa płyta, a patrząc na to, co było w Grudziądzu, możemy wręcz mówić o komforcie gry na równiutkiej murawie gdyńskiego stadionu. W dodatku to wsparcie z trybun. Choć i w Gdyni nie zawsze nam idzie. Tak to już jest. Dlatego bardziej skupiamy się na celu finalnym.
Wspomniane boisko w Grudziądzu nie nadawało się do gry. Tym można tłumaczyć słabszą pierwszą połowę Arki?
- Nie powiem, że nie mieliśmy z tym problemu. W pierwszej połowie ciężko nam było grać na tej murawie. Gospodarze to wykorzystali, mieli ten handicap, że dobrze znali boisko. Płyta w Gdyni to zupełnie inna bajka. U nas piłkę można kulać. Po przerwie przestawiliśmy się na trudne warunki, ale w takich meczach nie chodzi o ładną grę, tylko o ładny wynik. Dlatego bardzo cieszymy się ze zwycięstwa. Trzeba kuć żelazo, póki gorące. Idzie nam dobrze i musimy pójść za ciosem.
Copyright Arka Gdynia |