Aktualności
14.09.2013
Dawid Kubowicz: Podwójna sportowa złość.
Zimą Arka zamiast z II-ligowego Górnika Wałbrzych wziąć Kubowicza, zamierzała zatrudnić Sławomira Cienciałę, który wtedy tracił pracę w ekstraklasie. Dopiero, gdy ten piłkarz rozmyślił się, ponownie sięgnięto po pana...
Ja byłem zdecydowany, aby tutaj przejść. Sytuacja zrobiła się dziwna, nikt by nie chciał być tak potraktowany. Ale nie ma co rozpamiętywać, nie żałuję tamtej decyzji. Rynek pracy w Polsce jest ciężki, przekłada się to też na sponsorów i piłkę. Trzeba walczyć o swoje, a nie obrażać się.
Wiosną zagrał pan w Arce tylko w siedmiu meczach. Myślał pan o zmianie klubu, szukaniu lepszych pieniędzy?
Nie. Patrzyłem nie tylko na piłkę. Ściągnąłem już do Gdyni rodzinę. Nie chciałem, aby co pół roku zmieniać miejsce zamieszkania. Tak częste przeprowadzki nie służą zarówno normalnemu życiu jak również stabilizacji formy sportowej. Dlatego warto zakotwiczyć gdzieś na dłużej, tym bardziej że w Gdyni podoba mi się tak w mieście jak i w klubie.
Arka ma potencjał, aby próbować się zbliżyć na przykład do Wisły Kraków, której piłkarzem był pan w latach 2004-07?
Oczywiście. Organizacja wewnątrz klubu, ładny stadion i rzesza fanatycznych, oddanych kibiców to wszystko jak najbardziej są realia ekstraklasowe. Także większość osób, które funkcjonują w futbolu, twierdzi, że miejsce Arki jest w najwyższej klasie rozgrywek.
A pod względem piłkarskim też tam pasujecie?
Oglądam mecze ekstraklasy także z tego względu, że mam tam dużo kolegów. Kibicuję Łukaszowi Burlidze, z którym zaprzyjaźniłem się w Wiśle. My staramy się grać tak jak większość drużyn ekstraklasy. Trener ma wizje ofensywnego stylu. Może nie mamy jeszcze tylu dojrzałych zawodników, abyśmy byli stawiani w gronie pewniaka do awansu, ale myślę, że zmierzamy w dobrym kierunku, aby bić się o najwyższe pozycje w I lidze.
Jesienią zagrał pan we wszystkich ośmiu meczach w podstawowym składzie. Wydaje się, że ma pan coraz mocniejszą pozycję w Arce?
Najważniejsze, że cały czas gram. Jak nie z prawej strony obrony, to z lewej. Gdzieś to zaufanie trenera mam. Wydaję mi się, że gra też wygląda coraz lepiej. Dzięki temu ja czuję się pewniej, a i koledze też mają większe zaufanie do mnie na boisku. Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Dla pana jest bez różnicy, z której strony defensywny pan gra?
Z racji tego, że jestem prawonożny, to wiadomo, że z tej strony mi się lepiej gra. Jeśli jest konieczność, abym zagram na lewej obronie, to nie kręcę nosem tylko staram się pomóc drużynie i na tej pozycji. Zresztą przywykłem już, że każdy trener ma swoje wizje. Ja byłem próbowany już w wielu rolach. Gdy byłem w Wiśle Kraków to trener Adam Nawałka ustawiał mnie jako defensywnego pomocnika.
Na zimowych testach w Gdyni był pan próbowany również na stoperze. Ta pozycja też wchodzi w grę?
Na razie nie ma takiej konieczności. Mamy na środku obrony dwóch doświadczonych piłkarzy, w odwodzie pozostaje świeżo upieczony reprezentant Polski do lat 20 - Michał Marcjanik, ściągnięto ostatnio jeszcze jednego zawodnika na tę pozycję, a zatem kłopotów ze stoperami w Arce nie ma.
Czego możemy oczekiwać po Arce w meczu z Miedzią Legnica?
Do I ligi wracamy po dwutygodniowej przerwie, a zatem w każdym z nas jest nawet podwójna sportowa złość. Po porażce z Okocimskim żałowaliśmy, że nie zagramy aż tak długo. Chcieliśmy za ten zły mecz zrehabilitować się jak najszybciej i zagrać najlepiej nazajutrz. Przyszło czekać aż do soboty i trzeba zrobić wszystko, aby zmazać tę plamę z ostatniego spotkania.
Pan wie, jak wygrywać z Miedzią?
Wałbrzych, gdzie uczyłem się piłki i Legnica to ten sam region. Grywaliśmy w juniorach. W Górniku mieliśmy dobrą ekipę i "goniliśmy" wtedy Miedź. Mam nadzieję, że z Arką będzie podobnie. Jednak do tego meczu nie podchodzę jak do derbów. Na Dolnym Śląsku bardziej iskrzyło, gdy Wałbrzych grał z Wrocławiem.
rozmawiał: Jacek Główczyński
Copyright Arka Gdynia |