Aktualności
29.01.2013
Krzysztof Sobieraj: Popełniłem błąd i biorę to "na klatę".
W sobotę Arka rozegrała trzeci zimowy sparing. Po porażce z Polonią Warszawa (1:3) i remisie z Pogonią Szczecin (2:2), podopieczni Pawła Sikory wygrali z II-ligową Olimpią Elbląg (2:1). Rywale bramkę strzelili po błędzie 31-letniego Sobieraja, którego podanie do Tomasza Jarzębowskiego przejął pomocnik Olimpii Rafał Lisiecki i pokonał Jakuba Miszczuka. Arka wygrała po golach Dawida Kubowicza i Dariusza Formelli.
Maciej Korolczuk: Co się stało w 50. minucie sobotniego sparingu z Olimpią?
Krzysztof Sobieraj: Nic się nie stało. Popełniłem błąd, po którym rywale strzelili bramkę.
To była pańska kolejna kosztowna pomyłka. Niemal w bliźniaczy sposób bramkę po pańskim niefortunnym zagraniu strzelił wam jesienią GKS Katowice.
- Nie zamierzam się tłumaczyć. Popełniłem błąd i biorę to na klatę. Mogę mówić, że piłka dostała poślizgu, że Tomek [Jarzębowski - red.] mógł gościa wyciąć, wysadzić w powietrze, pociągnąć za koszulkę nawet kosztem czerwonej kartki, zrobić cokolwiek, by przerwać akcję. Gdybym był na jego miejscu, wydaje mi się, że tak bym zareagował. Ale nie mam do Tomka pretensji. To podanie wzięło się z wielkiego przypadku.
Trener Sikora zapowiedział, że jeśli piłkarze nie będą wyciągać wniosków z popełnianych błędów, czeka ich ławka.
- Nie mam z tym problemu. Jestem mocny fizycznie i psychicznie, ciężko trenuję i jestem gotowy do walki o miejsce w składzie. Nie będę jednak mówił, że trener Sikora się myli, bo to oczywiste, że po takim meczu i takim błędzie, jaki popełniłem, ma rację.
Popełniając takie błędy, o grę może być panu ciężko.
- Wiem, że muszę się tego wystrzegać. Szczerze powiem, że to wszystko przemyślałem i doszedłem do wniosku, że może nie ma sensu grać z takim poświęceniem? Że może lepiej grać do najbliższego kolegi, zachowawczo i kunktatorsko? Jestem takim człowiekiem, że czasem za bardzo chcę, za bardzo się angażuję, a potem płacę za to wysoką cenę. A rundę wiosenną na pewno zacznę na ławce, bo będę pauzował za żółte kartki.
Jesienią problemem Arki była podzielona szatnia, o czym mówił na naszych łamach trener Sikora. Po dwóch tygodniach treningów może pan powiedzieć, że jest lepiej?
- Nie chcę mówić, że wszystko, co było złe w rundzie jesiennej, było winą np. trenera Petera Nemeca, a my, piłkarze, byliśmy cacy. Tak nie było. Ale faktem jest, że odkąd nastały rządy trenera Sikory, nastąpiła pewna zmiana. Trener chce nas słuchać, nawiązać w szatni dialog z piłkarzami, niczego nie narzuca. Zobaczymy, jak to się przełoży wiosną na wyniki, ale jestem optymistą.
Ze słów trenera Sikory wynika, że dojdzie do zmiany kapitana.
- Nic o tym nie wiem. Z całą pewnością ta decyzja należy do trenera i cokolwiek by nie postanowił, będziemy musieli to uszanować. Jesienią kapitanem był "Jarza", ja się usunąłem w cień.
Czy to oznacza, że wśród starszyzny w szatni Arki nie ma chemii?
- Bez komentarza.
Copyright Arka Gdynia |