TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

29.04.2007

Stawowy bohaterem Arki

Fantastyczne widowisko obejrzeli sympatycy Arki. Walka o każdą piłkę, dramaturgia i szczęśliwy finał - taki scenariusz można było sobie tylko wymarzyć, tymczasem sen się spełnił. Arkowcy zagrali dla kibiców, siebie i przede wszystkim dla Wojciecha Stawowego - niewątpliwie głównego bohatera sobotniego widowiska. Ostatecznie żółto-niebiescy ograli Cracovię 4:2 (2:1) i z podniesionym czołem mogli udać się na spotkanie z Ryszardem Krauze, drugim człowiekiem po Stawowym, na którym skupiona była uwaga wszystkich kibiców.

Orange Ekstraklasa - 24. kolejka:

Arka Gdynia - Cracovia Kraków 4:2 (2:1)

RELACJA

GALERIA


Gospodarze od pierwszej minuty wykazywali się ogromnym zaangażowaniem w grę, nic więc dziwnego, że już w 6. minucie objęli prowadzenie. Rzut rożny wykonywał Sokołowski, ale zamiast dośrodkować, krótko podał do nadbiegającego Krzysztofa Sobieraja, który precyzyjnie wrzucił piłkę wprost na głowę Łukasza Kowalskiego. Ewidentnie zaspali w tej sytuacji obrońcy „Pasów”, którzy tylko przyglądali się, jak obrońca Arki pakuje futbolówkę do ich bramki. Jak bardzo umotywowani byli arkowcy, pokazał asystujący przy tym golu Sobieraj, który po szaleńczym biegu radości nieomal nie udusił swojego szkoleniowca.

Żółto-niebiescy bezdyskusyjnie panowali w środkowej strefie boiska. Przerywali niemal każdą próbę przedarcia się podopiecznych Stefana Majewskiego pod pole karne Arki, co owocowało wieloma kontratakami gospodarzy i tylko ich niedokładności w wykończeniu stwarzanych sytuacji mogą zawdzięczać, że po kilku następnych minutach nie padło więcej goli. Jedną z dogodniejszych do tego okazji miał Radosław Wróblewski, ale jego strzał po długim rogu w 12. minucie meczu minął słupek z niewłaściwej strony.

W 15. minucie znów błyskawiczną kontrę przeprowadzili zawodnicy Stawowego, a zakończył ją Marcin Wachowicz, który uderzył z 18 metrów. Na jego nieszczęście piłka dosłownie o centymetry minęła lewe okienko bramki strzeżonej przez Cabaja.

Nie minęło 180 sekund, a ponownie o wielkim szczęściu mogli mówić kibice Cracovii. Tym razem, po rzucie wolnym egzekwowanym z 20 metrów przez Olgierda Moskalewicza, gości przed stratą gola uchroniła poprzeczka. Kilka chwil później na burę zasłużył bardzo aktywny Wróblewski, który w dogodnej sytuacji ponownie nie trafił w światło bramki.

26. minuta meczu przypomniała gospodarzom sytuację sprzed kilkunastu dni, gdy swoją pierwszą groźną akcję w meczu przeprowadziła Odra Wodzisław i od razu strzeliła bramkę. Nie inaczej było w sobotę – rzut wolny spod bocznej linii boiska wykonywał Piotr Giza, a dośrodkowanie na gola zamienił… Sobieraj, który zamiast wyekspediować piłkę na rzut rożny, skierował ją do siatki.

Trafienie Cracovii wpłynęło nieco demobilizująco na Arkę, bo pozwoliła ona stworzenie jeszcze jednej bardzo dogodnej sytuacji, ale strzał z woleja Moskały poszybował nad poprzeczką. Potem jednak znów żółto-niebiescy przejęli inicjatywę, co zaowocowało ponownym objęciem przez nich prowadzenia. O ile próby Moskalewicza i Wróblewskiego zdołali jeszcze zablokować obrońcy, a uderzenie z 5 metrów (!) Wachowicza poszybowało wysoko ponad poprzeczką, o tyle akcji Ławy nikt już nie zatrzymał. Pomocnik Arki wymanewrował całą defensywę gości, oddał strzał, który na słupek sprował jeszcze Cabaj, ale do odbitej piłki najszybciej dobiegł Wachowicz i wreszcie wpisał się na listę strzelców. Do szatni gospodarze schodzili więc z zasłużonym prowadzeniem, a kibice z niecierpliwością oczekiwali następnych trzech kwadransów. Jak się później okazało, nie mogli być zawiedzeni.

Na drugą połowę Stefan Majewski postanowił wprowadzić Arkadiusza Barana, który miał „zacerować” dziury w środku pola. Wydawało się, że to posunięcie było słuszne, bo od wznowienia gry przez sędziego Małka lekką przewagę osiągnęła Cracovia. W efekcie już w 53. Minucie znów mieliśmy w tym meczu remis. Tym razem Witkowskiego pokonał już piłkarz „Pasów”, a był nim Marcin Bojarski, który wykorzystał kolejny katastrofalny błąd obrońców Arki przy stałym fragmencie gry. Rzut wolny wykonywał Skrzyński, a defensorzy gospodarzy przyglądali się Bojarskiemu, jak ten wyrównuje stan meczu na 2:2.

Podobnie jak po pierwszej bramce Cracovii, znów w poczynania podopiecznych Wojciecha Stawowego wkradła się nerwowość, której nie przypłacili utratą kolejnego gola. Przed szansą na wyprowadzenie „Pasów” na prowadzenie stanął Szwajdych, po tym jak piłkę z rąk „wypluł” Witkowski, ale piłkarz gości fatalnie spudłował.

Arka także i tym razem zdołała się odbudować i objąć po raz trzeci tego wieczora prowadzenie. W 70. minucie świetnie pociągnął Tomasz Sokołowski, dośrodkował, a dwa metry przed bramką głowę dostawił wprowadzony kilka minut wcześniej na boisko Damian Nawrocik i zdobył w ten sposób swojego drugiego gola w sezonie. Kibice na stadionie ponownie oszaleli ze szczęścia, ale na najbardziej uradowanego wyglądał Stawowy, który podbiegł do strzelca bramki i ze wszystkich sił go wyściskał.

Kolejne minuty to ciąg dalszy ofensywy Arki. Swoje okazje do strzelania bramek zaprzepaścili Janusz Dziedzic (dwukrotnie) i Bartosz Karwan. Podobnie uczynił Nawrocik, który w 82. minucie strzelił tym razem wprost w Cabaja.

W ostatnich minutach meczu pod pole karne gospodarzy powędrował bramkarz gości. Ta wyprawa Cabaja o mały włos nie zakończyła się golem… Witkowskiego, który wyłapał piłkę i bez zastanowienia uderzył ją w kierunku bramki Cracovii. Niestety spudłował o jakiś metr, a szkoda, bo mielibyśmy chyba najbardziej niecodziennego gola w sezonie.

Czwarta bramka dla Arki mimo wszystko jednak padła, tyle że już w doliczonym czasie gry. Sędzia dopatrzył się zagrania ręką Bani we własnym polu karnym, choć telewizyjne powtórki mogą nieco podważać słuszność decyzji arbitra. Futbolówkę „na wapnie” ustawił Janusz Dziedzic i choć uderzył podobnie jak w meczu z Odrą Wodzisław (wtedy obronną ręką wyszedł bramkarz Odry) zdołał jednak podwyższyć rezultat spotkania.

Arka przerwała fatalną serię spotkań bez punktów i bramek od momentu jej odwieszenia w rozgrywkach Orange Ekstraklasy i zrobiła to w naprawdę imponującym stylu. Takich emocjonujących i stojących na naprawdę wysokim poziomie meczów chciałoby się oglądać na polskich boiskach jak najwięcej. Warto też odnotować, że był to pierwszy triumf żółto-niebieskich nad Cracovią w historii występów obu drużyn w pierwszej lidze.

Wkrótce po ostatnim gwizdku sędziego, w siedzibie Arki doszło do swoistej dogrywki, gdyż rozmów zasiedli Wojciech Stawowy i Ryszard Krauze, których nazwiska jeszcze długo po meczu wyśpiewywali gdyńscy kibice. Debata nad przyszłością klubu z Gdyni trwała niewiele ponad 20 minut, ale jej wyniki obaj panowie postanowili objąć klauzulą tajemnicy. Niemniej trener Stawowy oświadczył dziennikarzom, że sprawa jego pracy w Arce w przyszłym sezonie rozstrzygnie się do końca przyszłego tygodnia.

Skubi







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia