TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności > Wywiady

08.12.2010

Dariusz Pasieka: Jestem umiarkowanie zadowolony

Po zakończeniu rundy, jak zwykle trener Dariusz Pasieka udzielił kilku wywiadów podsumowujących minione 15 kolejek. Zamieszczamy rozmowę jaka ukazała się na łamach naszego partnera prasowego - Dziennika Bałtyckiego. Z trenerem rozmawiał red. Janusz Woźniak.

Jaka, pomijając na moment Arkę, była piłkarska jesień w ekstraklasie? Co zaliczyłby Pan do pozytywów, a co do negatywów pierwszej części sezonu?

Pozytywnym aspektem było to, że liga się wyrównała, a przez to była ciekawsza i nieprzewidywalna dla kibiców. Odwołam się tu, mimo wszystko, do przypadku Arki. Potrafiliśmy wygrać z liderującą Jagiellonią, aby w następnej kolejce przegrać z ostatnią w tabeli Cracovią. Kluby w ekstraklasie zyskały też kilka nowych stadionów. Gra na tych nowoczesnych obiektach, przy znacznie większej liczbie kibiców, dopingu, stworzyła też dodatkową motywację dla samych piłkarzy. To są już futbolowe spektakle i pod tym względem nie jesteśmy ubogimi krewnymi zachodniej części Europy. Na europejskim poziomie było też kilka transferów, bo zawodnicy kosztujący w granicach miliona euro w polskiej ekstraklasie dotychczas się nie zdarzali. A jeśli chodzi o negatywy, to chyba jednak zbyt duża liczba sędziowskich pomyłek, i to takich, które wypaczały wyniki spotkań. Sami odczuliśmy toteż na własnej skórze. To jednak jest cena nieomal pokoleniowej zmiany ligowych arbitrów, którzy dopiero zdobywają w ekstraklasie doświadczenie.

Skupmy się teraz na pańskiej drużynie. Zespół się buduje się od tyłu - ta znana w futbolu maksyma w Arce była koniecznością czy świadomym wyborem?

Zdecydowanie świadomym wyborem. Dlaczego? Bo przed sezonem było nas stać na pozyskanie dobrych zawodników w liniach defensywnych i ich potencjał musiałem w pełni wykorzystać. Ten plan się powiódł. Gra defensywna była naszym atutem i aż do 12 czy 13 kolejki spotkań mieliśmy najlepszą defensywę w ekstraklasie. To była słusznie obrana taktyka, bo nas nie było stać na rzucenie się na przeciwnika. Frontalny atak równałby się futbolowemu harakiri.

Po 12 ligowych spotkaniach mieliście zaledwie siedem straconych bramek, ale w trzech kolejnych straciliście też siedem. Co się stało? Czy to był skutek bardziej ofensywnej gry?

Może się tak wydawać, ale to nie jest do końca prawda. Te trzy ostatnie mecze to porażki z Polonią w Bytomiu 0:2, z Legią w stolicy 0:3 i remis 2:2 ze Śląskiem w Gdyni. Gdyby dokładnie przeanalizować te stracone gole, to okaże się, że robiliśmy przeciwnikom prezenty, chociaż do świąt było jeszcze daleko. Robiliśmy je indywidualnie. Błąd Michała Płotki przy wybijaniu piłki i samobójczy gol Marciano Brumy w Bytomiu. Karny w prezencie dla Legii od japońskiego sędziego, a później dwa gole, za które Norbert Witkowski wstydzi się pewnie do dzisiaj. Wreszcie kontrowersyjny rzut karny przyznany Śląskowi, po którym nasi rywale zdobyli gola dającego im prowadzenie. Te straty nie wynikały ze źle dobranej taktyki, a raczej ze splotu nieszczęśliwych dla nas okoliczności.

Dlaczego Arka nie zdobyła żadnej bramki w ośmiu meczach wyjazdowych, a i dwa zaledwie punkty przywiezione z obcych boisk chluby wam nie przynoszą?

Gdybym szukał przyczyn tego stanu rzeczy, poza brakiem skuteczności, a czasami też zwykłego sportowego szczęścia, to zdiagnozowałbym tę sytuację jako nieumiejętność szybkiego przejścia, po odzyskaniu piłki, z obrony do ataku. Na pewno będziemy nad tym pracować. Jednocześnie, co też warto przypomnieć, to nie było tak, że my w tych wyjazdowych spotkaniach nie mieliśmy szans na zdobycie goli. Proszę sobie przypomnieć chociażby mecze w Poznaniu, Chorzowie czy w Warszawie. Tam sztuką było nie wykorzystać stworzonych sytuacji podbramkowych.

Skorzystał Pan tej jesieni z usług 20 piłkarzy, najmniej ze wszystkich trenerów w ekstraklasie. Do tego gdy się dokładniej przyjrzeć tej statystyce, to okazuje się, że tylko 14 zawodników wystąpiło w 10 i więcej meczach. Pozostali, poza kontuzjowanym Filipem Burkhardtem, zaliczyli zaledwie epizody. Czy szczupła kadra to był duży kłopot?

Każdy trener chciałby mieć na każdej pozycji dwóch równorzędnych piłkarzy. Ja nie jestem wyjątkiem. Jednak jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Proste. Jestem zadowolony, że zespół był na tyle dobrze przygotowany, że nawet operując dość wąską grupą zawodników, wszyscy wytrzymali fizycznie trudy tej piłkarskiej jesieni i pod tym względem daliśmy sobie radę. Nasza młodzież musi się jeszcze sporo uczyć, ale na pewno w zespole potrzebna są większa konkurencja i większe pole kadrowego manewru.

Pięć goli strzelonych przez Tadasa Labukasa to dorobek godny uwagi. Czterej kolejni Pana piłkarze zdobyli po jednej bramce. To zdobycze w granicach błędu statystycznego. Jednocześnie to także wskazówka, jakich piłkarzy Arka powinna szukać.

Zgoda. Pięć goli Labukasa cieszy zarówno jego samego, jak i mnie. To była dobra jesień w jego wykonaniu. Generalnie jednak strzelaliśmy za mało bramek, najmniej w lidze i to jest fakt, który chwały nam nie przynosi. Pomijając indywidualne umiejętności i… pomyłki, jakie się nam przydarzały pod bramką przeciwników, to zabrakło nam także goli ze stałych fragmentów gry. Rozić, Noll, Szmatiuk - chociaż ten ostatni ma gola na swoim koncie - potrafią dobrze grać głową i powinni stwarzać większe zagrożenie dla bramkarzy przeciwnej drużyny. Stałe fragmenty gry, które ćwiczymy, będziemy jeszcze doskonalić. Natomiast rzeczywiście kierunek transferowy to poszukiwanie piłkarzy na środek pomocy i do ataku. Czasu na pozyskanie takich zawodników mamy niby jeszcze dużo, bo do końca lutego, ale ja chciałbym, aby w momencie wznowienia treningów po Nowym Roku kadra na rundę wiosenną była w 95 procentach skompletowana.

17 punktów zdobytych jesienią to o dwa więcej niż przed rokiem. Jednak w tym sezonie nawet 34 punkty mogą nie wystarczyć do utrzymania.

Może tak być, chociaż w poprzednim sezonie 28 zdobytych punktów dało nam utrzymanie. Myślę jednak, że teraz ta żonglerka cyframi do niczego nie prowadzi. Powiedzmy, że jestem umiarkowanie zadowolony z naszych jesiennych dokonań. Chodziło nam w tym sezonie o podniesienie jakości gry i wydaje się, że idziemy w dobrym kierunku, chociaż nadal mamy co doskonalić. Przed nami 15 rewanżowych spotkań i w każdym będziemy walczyć o punkty. Tabela, zajęte w niej miejsce, będzie miała znaczenie dopiero na koniec sezonu. Jestem pewien, że Arki nie będzie pośród tych dwóch drużyn, które się pożegnają z ekstraklasą.

Rozmawiał: Janusz Woźniak

źródło: www.dziennikbaltycki.pl/sport



{--main-gallery--}

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia