TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności > Wywiady

15.10.2010

Derby u Koryntów: Remis ze wskazaniem na Arkę!

Mecze derbowe wywołują emocje wśród najbliższych sobie osób. Przykładem tego jest rodzina Koryntów, gdzie od pokoleń rywalizacja gdańsko-gdyńska była trwałym elementem życia zawodowego i rodzinnego. Jak jest teraz przed 36 derbami Trójmiasta?

Październik to dla Was Panowie miesiąc wyjątkowy. 12 października 81 urodziny obchodził Pan Roman, a Ty Tomku, swoje 56 masz niedługo bo 27 października. Życzę obu Panom 100 lat, ale domyślam się, że w sprawie wyniku derbów macie Panowie odmienne życzenia?

Tomasz Korynt: No tak, to oczywiste, czekamy przede wszystkim na duże emocje i dobra grę obu drużyn. Roman Korynt: Myślę, że Tomek znowu będzie miał kwaśną minę .. (śmiech)

Do bieżącego meczu wrócimy, jednak zwłaszcza młodszych kibiców interesuje jak to możliwe, aby „pod jednym dachem” kibicować obu drużynom. Czy w Pana przypadku w ogóle mogła być akceptacja dotycząca zmiany barw przez 22 letniego wówczas syna na te najbardziej „wrogie”.

RK: Nie przypominam sobie aby wtedy był to przedmiot naszych rozmów. Kibicowałem Tomkowi od początku jego kariery. Dla mnie była to jego suwerenna decyzja i ja ją przyjąłem oraz zaakceptowałem. Potem kibicowałem mu na Arce pozostając oczywiście cały czas wiernym fanem Lechii. Zresztą dla mnie była to nieco podobna droga do mojej. Ja przecież całe życie, oprócz wyjazdu do Lublina na początku i Warszawy, mieszkam w Gdyni. Zaczynałem karierę w … Gromie Gdynia, potem podczas służby wojskowej byłem w OKS Lublin (Lublinianka), potem w Legii, aż wylądowałem z powrotem na Wybrzeżu. Wtedy byłem już reprezentantem i aby grać w kadrze musiałem grać na najwyższym poziomie. A więc na Wybrzeżu najsilniejsza była wtedy Lechia.

Tomku rzeczywiście odbyło się to tak bezboleśnie? Pamiętamy jakie były np. okoliczności przejścia Figo z Barcelony do Realu . W tamtych czasach chyba było to podobnie odbierane? Nie była to trudna dla Ciebie decyzja?

TK: Rozmowy toczyły się już podczas rundy wiosennej poprzedniego sezonu. Dla mnie sprawa była oczywista. Jeśli Lechia nie awansuje zmieniam barwy. Początkowo nie miała to być Arka, ale klub z Łodzi. Tata wiedział o tym gdyż znał się z pracującym wówczas w Łodzi nieżyjącym już niestety Leszkiem Jezierskim. Z decyzją jednak ostatecznie nie miałem problemu. Po tym jak Arka awansowała zdecydowałem się że zostaje na Wybrzeżu i transfer stał się faktem. Trzymałem to jednak do końca w tajemnicy, aby nie podgrzewać atmosfery. W Lechii miałem jeszcze zostać jeden sezon, dlatego mnie zdyskwalifikowali.

No właśnie i tak oto wychowanek Lechii, uczestnik derbów przeciwko Arce, staje się potem jednym z symboli żółto-niebieskich, najlepszym strzelcem w historii I ligi, zdobywcą Pucharu Polski, strzelcem goli w europejskich pucharach! Można powiedzieć, że zmiana barw to było dla Ciebie coś jak przejście na „jasną stronę mocy piłkarskiej kariery”!

TK: Tak widocznie te losy piłkarskie u Koryntów musiały się potoczyć. Tak to dzisiaj postrzegam i wtedy taki miałem cel przechodząc do Arki. Chciałem grać w I lidze i dodatkowo udało nam się wtedy stworzyć zespół, który odniósł największe sukcesy w historii klubu. Mimo odejścia w Lechii zostawiłem wielu kolegów i do dziś te znajomości pozostały. Kontakt był wtedy i jest teraz To Krzysztof Słabik, Józek Gładyś, wcześniej Zbyszek Krawczyk czy Jerzy Kasalik.

Ale rozumiem, że podział w rodzinie nastąpił? Jak to wygląda dzisiaj? Komu kibicuje np. mama i żona , dzieci, wnuki?

RK: Żona Anna jest od początku wierną fanką Lechii. To naturalne gdyż wzięliśmy ślub jak grałem już w Gdańsku. Tomek to dla niej:”Śledź” (śmiech). TK: Dobrze, dobrze, ale młodsze pokolenia raczej przeważają szalę na stronę Arki! Moje córki, starsza Magda - jest kibicem, ale większą fanką jest młodsza Kasia. Moja wnuczka , 3 letnia Kinga uczy się już hymnu Arki (śmiech). Mimo, że jej tata … grał w Lechii w juniorach i jest kibicem Lechii. Ale prawdziwa „walka” trwa o 4-letniego prawnuczka taty, Eryka. To syn mojej siostry. Jego ojciec jest Arkowcem. Mały więc przeważy szalę na stronę Arki, mimo, że tata robi wszystko aby go przeciągnąć na swoją stronę. Ale się nie uda (śmiech)… RK: Pokazuję mu już piłkę i uczę zagrań…

No to macie niezły kocioł… A na mecze chodzą wszyscy?

RK: Żona chodziła na moje mecze, a potem na Arkę jak grał Tomek. Teraz aktywnie kibicujemy obaj. TK: Mama wysyła po meczu sms-y : Jak wygra Arka: Udało się…, a jak Lechia: Tak się gra.

Przejdźmy do samych derbów. Jakie emocje one wywołują u Was?

RK: Takie mecze są ważne nie tylko dla Trójmiejskich drużyn. Podczas tego typu spotkań zawsze jest dodatkowy dreszczyk emocji, sprężenie i mobilizacja. W tych ważne jest jedno: „Być nr 1 na Wybrzeżu”. W takich meczach trzeba dostawić nogę, walczyć głową i z głową. Jak ja pamiętam nasze mecze w ogóle w takich derbach nie liczą się np. dodatkowe premie, finanse. Zawsze była absolutna mobilizacja… TK: …I żeby nie było po meczu „Lechia dziady”… (śmiech) RK: Ja miałem zawsze pewien problem bo mieszkam całe życie w Gdyni, a grałem w Gdańsku. To na pewno nie było dla mnie zbyt komfortowe.

Ty Tomku grałeś przeciwko Arce i nie wygrałeś nigdy. Wiesz, że cieszymy się tego powodu, że nie ma takiej „rysy” na twoim życiorysie?

TK: Ja swoje derby grałem już w trampkarzach i juniorach. W seniorach zagrałem trzy mecze. Wspominam najbardziej te derby z 1976 decydujące praktycznie o awansie. Walka była niesamowita, zdarzały się pewne uszczypliwości. Pamiętam swoje starcia z Włodkiem Żemojtelem, Stefanem Klińskim. W końcówce Andrzej Szybalski strzelił bramkę, ale mnie nie było już na boisku gdyż zostałem zmieniony w 75 minucie.

A z nowszych czasów, już z obserwacji derbów w roli kibica, kto utkwił Wam najbardziej, z kim te mecze się Wam kojarzą?

RK: Najbardziej utkwił mi Grzegorz Niciński. Świetny zawodnik, agresywny, bramkostrzelny. Był bardzo niebezpieczny i strzelił Lechii bramki. TK: Po stronie Arki także Grzegorz, ale rzucił mi się w oczy Paweł Buzała, który dał pierwsze zwycięstwo Lechii z Arką w Ekstraklasie. Ta bramka i akcja boli do dziś… Był on w tym meczu przykładem zawodnika grającego właśnie mecz derbowy – zaangażowany, walczący. Chciałbym aby takie cechy walki pokazywali w derbach zawodnicy Arki.

Czego zabrakło Arce w tych ostatnich pojedynkach ?

TK: Wydaje mi się, że Lechia lepiej motywowała się na te mecze, a arkowcy mniej się angażowali. To nie wina trenerów, a piłkarzy. W takich meczach nie można podskakiwać i uciekać z nogą, unikać walki. To podstawa do sukcesu. RK: Ja jestem ciekaw czy piłkarze Arki wytrzymają presje tłumu. Grać na Traugutta jest ciężko. Lechia ma ostatnio dobrą serię. Arka musi uważać. Wynik meczu jest jednak otwarty. TK: Ale Arkowców też będzie słychać!

Jak oceniacie Panowie aktualną sytuację w obu klubach pod względem organizacyjnym i sportowym? Sporo cudzoziemców jest teraz w składach . Czy to dobry kierunek?

RK: Chodzę na mecze obu drużyn i ja osobiście żałuję, że większość jest teraz z zagranicy. Oni pojawiają się i znikną, a my musimy myśleć o przyszłości. Tamci muszą grać, a przez to młodzi nie wchodzą do zespołu. Tak jest w całej polskiej piłce, nawet w reprezentacji. To nie do pomyślenia, gdzie są szkoleniowcy, wychowawcy. Zaczyna się to od najmłodszych. Jako były zawodnik i trener młodzieży smuci mnie ta rzeczywistość. TK: Ale w Arce jest nieco inaczej. Zgadzam się, z tym co mówisz odnośnie szkolenia jednak polscy zawodnicy są drożsi od tych zagranicznych. Jeśli chodzi o młodzież to właśnie kilku jest w składzie Arki choćby Budziński, Wilczyński czy Płotka. Dopóki szkoleniowcy młodzieży nie będą dobrze opłacani i nie będą skupiać się na pracy w klubie, a będą „panem od wf”, który wieczorem „ na odczepnego” prowadzi trening to się nie zmieni. RK: Teraz są znakomite warunki do odnoszenia sukcesów. Za moich czasów trenowało się na piasku, na boisko i trybunę mogliśmy tylko popatrzeć. Niezależnie od nich trzeba po prostu powiedzieć sobie „Muszę!” Zostawać po treningach, doskonalić słabsze strony.

No właśnie przy okazji doskonalenia umiejętności , który z zespołów ocenilibyście wyżej?

TK: Tylko nie zaczynajmy od ojca, bo się okaże że Lechiści są najlepsi (śmiech). RK: Ja poszczególnych zawodników nie będę oceniał. Obydwie drużyny są dobrze przygotowane. Dla mnie najbliższe spotkanie to coś pięknego i wielka radość. Sam jestem ciekaw jaki będzie miało przebieg. Kto wygra? Ktoś wymyślił powiedzenie „Piłka jest okrągła , a bramki są dwie”. Czasem decydują umiejętności, a czasem przypadek. Oczekuję dobrego meczu. TK: Ważna jest współpraca formacji. Ofensywa jest na ta chwilę mocniejsza stroną Lechii. Martwi mnie nieco Mirko Ivanovski, początkowo wydawał się sporym wzmocnieniem. Stać na więcej także Glavinę. Właśnie liczę, na to, że cos z jego strony dobrego wyjdzie dla Arki. Potrafi minąć dwóch zawodników i obsłużyć dobrym zagraniem kolegów. Trzeba jednak takie zagrania jeszcze wykorzystać.

Jakieś rady od najlepszego w historii Arki strzelca w najwyższej klasie rozgrywek?

TK: Aby nabrać pewności siebie potrzebne są także treningi indywidualne. Pamiętam sam swoje z trenerem Stachurą, który rzucał mi piłki z 2-3 metrów i ćwiczyliśmy do bólu. Uważam także że dobrą stronę miały mecze sparingowe, w których napastnik miał szansę się odblokować. Teraz może jest inna moda, ale dla mnie taki mecz jest lepszy niż 2-3 treningi bez przeciwnika. Podczas gry uczysz się jak się zastawić, powalczyć , skutecznie przepchnąć. To bym chciał zobaczyć u napastników Arki. RK: Ja powiem krótko, masz umiejętności to grasz dobrze. W takim razie kto do kogo wyśle teraz sms-a? TK: Ja wyślę do mamy z treścią : „Tak się gra!” Rozmawiał: tomryb.



{--main-gallery--}

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia