TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności > Wywiady

24.09.2008

Gol w Pucharze Ekstraklasy, gol w lidze

Rozmowa z piłkarzem Polnordu Arki Gdynia, Marcinem Pietroniem.

W Gdyni jesteś miesiąc, a już o tobie głośno. Można mówić o przebojowym wejściu do drużyny.

Na pewno miło jest słyszeć takie opinie, a najwięcej szumu medialnego wokół mojej osoby powstało po meczu z ŁKS Łódź w który strzeliłem pierwszego ligowego gola w Arce. Ligowego, bo wcześniej udało mi się jeszcze pokonać bramkarza GKS Bełchatów w spotkaniu Pucharu Ekstraklasy. Ja jednak podchodzę do wszystkiego spokojnie. Na razie jest ... dobrze, ale jeżeli takie mecze jak przeciw łodzianom powtórzę w 4-5 kolejnych ligowych występach to dopiero będę zadowolony.

Wróćmy jeszcze do tego gola z ŁKS. Strzał z tzw. zerowego kąta, oszukany doświadczony Bodzio W. i kiedy o tym golu można byłoby pisać jak o futbolowym majsterszczyku, ty w przerwie mówisz: chciałem dośrodkować, piłka zeszła mi z nogi...

A co miałem oszukiwać, dorabiać ideologię. Powiedziałem prawdę i tak jest lepiej. A bramkę widziałem w telewizyjnych powtórkach i też mi się podobała. Gdyby tak w każdym meczu piłka schodziła mi z nogi, to nie miałbym nic przeciwko temu (śmiech).

Po tym golu miło będziesz wspominał ŁKS, chociaż to właśnie w meczu z tą drużyna doznałeś poważnej kontuzji.

To było nieomal dokładnie rok temu, bo 22 września 2007 roku. Grałem w meczu Zagłębie Lubin - ŁKS i złamałem kość śródstopia. Przez następnych kilka miesięcy się leczyłem, później przyplątała się jeszcze jedna kontuzja i ponownie w ekstraklasie zagrałem już tutaj w Arce.

Wspomniałeś o Zagłębiu, skąd trafiłeś do Gdyni, a to właśnie w Lubinie mówili o tobie "synek Michniewicza".

Do Zagłębia trafiłem w 2003 roku, jako wychowanek UKP Zielona Góra, reprezentant Polski juniorów, a trenera Czesława Michniewicza jeszcze wówczas w Lubinie nie było. Przebijałem się do pierwszego składu z różnym powodzeniem, ale awansowałem z Zagłębiem do ekstraklasy. Później na jeden sezon trafiłem do III-ligowej Lechii Zielona Góra, a powrót do Zagłębia przypadł na najlepszy sezon w historii tego klubu, gdy zdobyliśmy tytuł mistrzów Polski i trener Michniewicz rzeczywiście dał mi sporo szans na pokazanie się na boiskach ekstraklasy. Tak zostałem "synkiem" trenera, zresztą z Łukaszem Piszczkiem. To oczywiście mi nie przeszkadza, chociaż ja wolę stwierdzenie, że trener Michniewicz jest tym szkoleniowcem, który zobaczył we mnie ligowego piłkarza, uwierzył w moje umiejętności i dał mi szanse zaprezentować je w meczu. A taka sytuacja działa przecież w obie strony, bo wówczas i ja chcę na boisku udowodnić, że trener się nie myli. Nie ukrywam też, że przy moim przejściu do Arki fakt, że trenerem jest tu pan Michniewicz miał dla mnie duże znaczenie. Natomiast ciekawy jestem, czy o Michale Płotce też zaczną mówić "synek Michniewicza", bo jemu trener dał zadebiutować w ekstraklasie, stawia na niego, a więc sytuacja jest analogiczna do tej mojej z Zagłębia.

Marcin, wysoka pozycja Arki w tabeli jest dla ciebie zaskoczeniem?

Nieomal wszyscy o to pytają. Nie, to nie jest zaskoczenie, bo mamy dobrych piłkarzy, trenera, kibiców. Nie, bo nikt nam punktów nie podarował, a wywalczyliśmy je na boisku. I nadal chcemy je zdobywać, a tabele ważne są na koniec sezonu. Rozmawiał: Janusz Woźniak, Dziennik Bałtycki



{--main-gallery--}

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia