TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

28.07.2017

Sensacyjna wygrana Arki z Midtjylland! Zgotowała Duńczykom gdyńskie piekło.

Sen Arki niespodziewanie rozpoczął się 2 maja w finale Pucharu Polski, a trwa do dzisiaj.

Jak u Hitchcocka

Od początku wygrzebywać się z piłkarskiej przepaści mieli gospodarze. Ale takiego nacisku z czterech ścian gdyńskiego stadionu Skandynawowie się nie spodziewali. Nie słyszeli własnych myśli, a co dopiero wzajemnych podpowiedzi. Arka czuła się w tym wywarze, jak ryba w wodzie. Duńczycy w dalszym ciągu zakręceni byli jak drzwi od poczty, więc nieśmiało akcje przechodziły pod ich pole karne. Do tego ekipa Ojrzyńskiego pracowała, jak naoliwiona maszyna: mnóstwo biegania, ambicji i agresji. Wystarczyła pierwsza połowa – nie zważając nawet na poziom gry arkowców w drugiej – by stwierdzić, że ci zagrali dotychczas najlepiej ze wszystkich polskich drużyn w europejskich pucharach w tym sezonie.

 

Bo gdynianie nie mieli nic do stracenia. To gracze Jessa Thorupa przyjechali do Polski z kalkulatorami, na których nie tylko liczyli trajektorię lotu piłki, którą należy skierować do bramki (znani są z matematycznego podejścia do futbolu, więcej o tym można przeczytać TUTAJ), ale i straty, które mogą wyniknąć z nieplanowanego odpadnięcia z Ligi Europy. I to z kim – z Arką Gdynia! To byłby cios pokroju któregoś z polskich euroblamaży z „najlepszych” lat.

Gdyńska banda świrów Ojrzyńskiego

Bez wątpienia Arka już teraz pełną gębą jest zespołem Ojrzyńskiego. Były trener Korony, obejmując Arkę pytany był, czy w Gdyni stworzy „bandę świrów” pokroju tej kieleckiej. I choć odpowiadał wymijająco, to pewne było, że charakter i zadziorność, z której znani byli złocisto-krwiści, lada moment zobaczymy w Gdyni. Czym była owa „banda świrów” w Koronie. Wystarczy prześledzić mecz Arki z Midtjylland, bo żadne słowa lepiej tego nie opiszą.

 

– Banda świrów dopiero będzie. W Koronie iskry szły przed, w trakcie i po meczu, tu jeszcze brakuje pewnych elementów. Idzie to w dobrym kierunku jeśli chodzi o wiarę. Tam drużyna nie bała się nikogo, wygrywała wszystko u siebie. To była moc – tonował jednak nastroje Ojrzyński.

Trzeba klaskać. Wstać i klaskać

I choć na niespodziewane prowadzenie dla Arki Duńczycy odpowiedzieli dwoma golami w następnych pięciu minutach i na chwilę przekłuli idealną bańkę, to nikt na stadionie nie narzekał. Gospodarze już wtedy spełnili marzenia swoje i kibiców, którym nawet w głowie nie było dożyć takiego dnia. Brzmi to pewnie górnolotnie, ale gdy na Europę czeka się 38 lat, to mało jest w stanie obrzydzić człowiekowi ten dzień. Dzień, który miał dać masę fantastycznych wspomnień. Dzień, w którym każdy wślizg, napór na rywala, celnie kopnięcie i strzał wyglądają na coś absolutnie majestatycznego. A gdy do tego piłkarze wypluwają na murawę resztki zdrowia i doprowadzają do wyrównania, trzeba klaskać.

 

Nie popsuł tego obraz drugiej części meczu, w której arkowcy oddali pola Midtjylland. Do gry weszły już piłkarskie kalkulacje, a naprzeciwko im dalej ambicja i spontaniczność ludzi Ojrzyńskiego.

 

Arka wygrała sercem. Golem w doliczonym czasie gry Rafała Siemaszki. Gdyński sen trwa i nie ma zamiaru się kończyć.

 

Arka Gdynia – FC Midtjylland 3:2 (2:2)

Bramki: Da Silva (31., 39. karny), Siemaszko (90.) – Hassan (33.), Dal Hende (36.).

 

Arka: Steinbors – Socha, Marcjanik, Sobieraj, Warcholak – Sołdecki – Da Silva (70. Zarandia), Marciniak, Sambea (84. Nalepa), Piesio Ż – Kun (57. Siemaszko).

 

FC Midtjylland: J. Hansen – Nissen Kristensen, K. Hansen. Halsti, Dal Hende – Sparv – Hassan, Poulsen, Drachmann (72. Kroon), Wikheim (79. Borring) – Onuachu (90. Sorloth).

 

Sędziował: Enea Jorgji (Albania).

Widzów: 14 037.

 

Dawid Kowalski

 

 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia