TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

09.07.2017

Wyboista droga Pavelsa Steinborsa. Od zera do bohatera.

Trzy miesiące temu bramkarz Arki Pavels Steinbors wyśmiewany był za fatalny błąd w półfinale Pucharu Polski. Wstał jednak o własnych siłach i został gdyńską ścianą nie do przebicia.
 

Dokładnie 4 kwietnia łotewski bramkarz zrobił rzecz, która obiegła cały kraj. Niestety, nie było czym się chwalić, bo i wyczyn niechlubny. Gdyby istniał futbolowy kodeks karny, czyn, którego dopuścił się Steinbors ujęty by był jako odpowiednik art. 148 – zabójstwo. Na domiar złego, przez taką niefrasobliwość Arka o mało nie wyleciała z Pucharu Polski. Wówczas nie byłoby finału z Lechem Poznań, wspaniałej historii 2 maja i pokonania dwa miesiące później Legii Warszawa w walce o Superpuchar. Chichot losu, prawda?

 

Arka jednak, heroicznie, ale skutecznie, wybroniła wówczas zaliczkę z pierwszego meczu w Suwałkach i Wigry jej nie dogoniły. Ale jasne było, że będący nawet w kiepskiej formie Konrad Jałocha, musi wrócić między słupki, a Steinbors pożegnać się z klubem w czerwcu.

 

– Nie chcę teraz nikomu ucierać nosa, ani mówić: „I co teraz?!”. Jestem tylko człowiekiem i mogłem popełnić ten błąd. Dla mnie najważniejsze było wtedy zapomnieć o tym i ciągle walczyć. Powiedziałem sobie, że tylko porażki będą w stanie mnie ukształtować. Nie odpuściłem, mimo że po tamtym meczu znowu wylądowałem z powrotem na ławce. Widać zasłużenie – mówi Steinbors.

 

Trzeba mieć jednak charakter ze stali, by w takiej chwili powstać i zostać jeszcze bohaterem drużyny. Najpierw Łotysz w znacznej mierze przyczynił się przecież do wygranej z Lechem, później w jeszcze wydatniejszym stopniu maczał rękawice w ograniu mistrza Polski. Okazał się koszmarem dla wykonujących rzuty karne legionistów.

 

– To bardzo dobrze wykonana pracy naszego trenera bramkarzy Jarosława Krupskiego. Wszystko było wiadomo, bo wiedziałem, gdzie dany zawodnik będzie strzelał, ja tylko wykonałem wszystkie założenia – mówił skromnie golkiper. – Sporo pracy było szczególnie przed przerwą. Wtedy faktycznie można było mówić i o szczęściu i dobrym ustawieniu. Po przerwie miałem więcej spokoju – komentuje.

 

Z jego dobrej dyspozycji – pół żartem pół serio – nie może być zadowolony tylko bezpośredni rywal do gry w bramce, Krzysztof Pilarz. Z uznaniem pewnie patrzył na wyczyny Steinborsa przy Łazienkowskiej, ale i zachodził w głowę, jak dostać się między słupki gdyńskiej bramki przy takiej dyspozycji kolegi z drużyny.

 

– Mam bardzo duży szacunek do Krzyśka Pilarza. Kiedy broniłem w Górniku, zapytano mnie: „Kto Cię inspiruje z bramkarzy w polskiej lidze?”. Od razu odpowiedziałem, że Krzysiek i bardzo się cieszę, że mogę z nim teraz pracować – zapewnia o świetnym kontakcie z nowym partnerem w Arce Steinbors.

 

Dawid Kowalski








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia