TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

15.07.2018

Arka Gdynia obroniła tytuł w meczu spektakularnych goli.

Legii Warszawa nie udało się przerwać klątwy meczów o Superpuchar Polski i zanotowali szóstą porażkę z rzędu w tych rozgrywkach. Podobnie jak w zeszłym roku katem "Wojskowych" byli "Arkowcy", jednak w pierwszej połowie sobotniego spotkania oba zespoły stworzyły widowisko, o którym prędko nie zapomnimy...

 

Legia już po raz 13. w historii walczyła o trofeum, do którego wcześniej nie miała jednak zbyt wiele szczęścia. W przeszłości klub ze stolicy aż ośmiokrotnie musiał uznawać wyższość rywali, a w przypadku ostatnich pięciu lat można było już mówić o prawdziwej klątwie! Od 2012 roku "Wojskowi" pięć razy z rzędu kapitulowali w spotkaniach o Superpuchar.

 

W zeszłym roku przyszło im się zmierzyć z drużyną, która również w sobotę wybiegła na murawę stadionu przy Łazienkowskiej 3. Wcześniej, w finale Pucharu Polski w 2017 roku Arka zaskoczyła wszystkich, gdy na PGE Narodowym pokonała w dogrywce faworyzowanego Lecha Poznań (2:1), a parę miesięcy później w konkursie rzutów karnych przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę w meczu z Legią.

 

Nie wiadomo było na co będą mogli liczyć kibice przed sobotnim meczem. Trenerzy czasem rotowali składem w meczach o Superpuchar nieco deprecjonując jego wartość. Takie podejście prezentował m.in. Henning Berg. Okazało się jednak, że Dean Klafurić i Zbigniew Smółka nie zamierzają rezygnować z dodatkowego trofeum i ich podopieczni pokazali kibicom niesamowite widowisko!

 

Kanonada rozpoczęłą się już w 2. minucie, gdy kapitalną akcję wyprowadzili legioniści. Najpierw debiutujący w barwach "Wojskowych" Jose Kante świetnym balansem ciała zwiódł jednego z rywali i podał do biegnącego prawą stroną Marko Vesovicia. Czarnogórzec wbiegł w pole karne i mocno podał w kierunku nabiegającego Sebastiana Szymańskiego, a próbujący interweniować Andrij Bogdanov wpakował piłkę do własnej bramki.

 

Później obejrzeliśmy trzy gole, których uroda znacznie przypomniała nam najpiękniejsze trafienia minionego sezonu. Najpierw świetnym wolejem popisał się niezawodny w meczach pucharowych Luka Zarandia, a następnie atomowym strzałem z ponad dwudziestu metrów zrewanżował się Chris Philipps. Niesamowitym wydawał się fakt, że ten kosmiczny gol był zarazem pierwszym strzelonym przez 24-letniego Luksemburczyka w jego seniorskiej karierze!

 

To jednak nie był koniec fantastycznych goli na "Ł3"... Chwilę później za bramkę samobójczą zrehabilitował się Bogdanov, gdyż to właśnie on podszedł do piłki ustawionej w odległości przeszło dwudziestu metrów od bramki Arkadiusza Malarza i kapitalnym strzałem z rzutu wolnego posłał ją w okolice okienka!

 

Gdy wydawało się, że oba zespoły zejdą do szatni przy remisie, przewagę swojemu zespołowi zapewnił Michał Janota. Polak miał bardzo dużo miejsca w polu karnym legionistów i podeszwą skierował piłkę kozłem do bramki bezradnego Malarza.

 

Prawie 18 tysięcy kibiców zgromadzonych na trybunach Łazienkowskiej 3 zastanawiało się czy piłkarze zaprezentują im w drugiej połowie podobny poziom. Okazało się jednak, że prawdopodobnie wystrzelali się oni w ciągu pierwszych 45 minut i więcej goli w tym meczu już nie padło. Nie pomógł nawet sprowadzony na Łazienkowską król strzelców minionego sezonu - Carlitos - który mimo kilku okazji nie zdołał doprowadzić do wyrównania.

 

Kapitalną okazję miał również m.in. Kasper Hamalainen, jednak cudów w "żółto-niebieskiej" bramce dokonywał Pavels Steinbors. Po legionistach było widać presję spowodowaną widmem kolejnej porażki i frustrowali oni swoich kibiców elektrycznością przy wykańczaniu akcji. Z drugiej strony raczej słabo odnajdywali się również w ustawieniu z trójką obrońców, czego rezultatem były przynajmniej dwa z trzech goli strzelonych przez Arkę. Czyżby "Klaf" miał pójść śladem Adama Nawałki?

 

Legia przegrała więc szósty z rzędu mecz o Superpuchar Polski i nie przerwała fatalnej serii trwającej już od 2012 roku. Arka dokonała zaś niemożliwego i w swoim drugim meczu o to trofeum zanotowała drugie zwycięstwo. Cóż za skuteczność!

 

Legia Warszawa 2-3 Arka Gdynia


Bramki: Bohdanow 2 (s), Philipps 30 - Zarandia 19, Bohdanow 38, Janota 45

 

 

AŁ, Polsat Sport

 

 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia