Dla Arki Gdynia, która grała w finale Pucharu Polski, sobotni mecz był pierwszym oficjalnym starciem w nowym sezonie. Legia grę w tym sezonie rozpoczęła już w eliminacjach do Ligi Mistrzów, gdzie jej rywalem był Cork City FC. Mistrzowie Polski i zdobywcy krajowego pucharu wygrali w Irlandii 1:0. Dla obu ekip był to jednak pierwszy oficjalny mecz rozgrywany w Polsce.

 

Ostatni raz obie drużyny grały ze sobą w maju tego roku. W finale Pucharu Polski na PGE Narodowym Legia wygrała z Arką 2:1. W pięciu ostatnich starciach tych ekip Legia wygrywała trzy razy, a Arka dwa razy.

 

Na gole nie trzeba było długo czekać. Już w drugiej minucie Marko Vesović przeprowadził indywidualną akcję prawą stroną i dograł przed bramkę. Tam niefortunnie interweniował Andrij Bogdanow, który skierował futbolówkę do własnej bramki. Szesnaście minut później Luka Zarandia upadł w polu karnym po kontakcie z Arkadiuszem Malarzem. Sędzia Mariusz Złotek skorzystał z systemu VAR, ale nie zdecydował się podyktować "jedenastki".

 

W 19. minucie Arka odpowiedziała i od razu piłka znalazła się w siatce. Adam Marciniak dograł w pole karne. Tam był Luka Zarandia, który strzałem z powietrza wpisał się na listę strzelców. Jak się potem okazało, strzelanie miało się dopiero rozpocząć.

 

W 30. minucie Krzysztof Mączyński podał do Chrisa Philippsa, a ten zaskakującym strzałem bez przyjęcia umieścił piłkę w bramce. Osiem minut później znów był remis. Bogdanow postanowił się zrehabilitować za bramkę samobójczą i fantastycznym trafieniem z rzutu wolnego od poprzeczki znów umieścił futbolówkę w siatce.

 

W doliczonym czasie gry, kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się remisem, jeszcze jedną akcję przeprowadziła Arka. Damian Zbozień dośrodkował w pole karne, a zupełnie niekryty Michał Janota strzelił swojego debiutanckiego gola dla Arki. Ostatecznie do przerwy na prowadzeniu była drużyna z Gdyni, a kibice mogli zobaczyć aż pięć bramek.

 

W drugiej połowie nie działo się tak wiele. Swoją szansę miał wprowadzony na boisko Carlitos. Potem sędzia nie uznał gola Jose Kante, dopatrując się pozycji spalonej. Tymczasem Arka starała się dowieźć korzystny rezultat do końca meczu i to się jej udało mimo kolejnej szansy Carlitosa. Po ostatnim gwizdku ekipa z Gdyni mogła świętować zdobycie pierwszego trofeum w tym sezonie. Porażka Legii na własnym boisku z pewnością była przykrą niespodzianką dla kibiców Wojskowych. Być może jednak "zimny prysznic" okaże się cenny przed rewanżowym starciem z Cork City w eliminacjach do Ligi Mistrzów.

 

Po meczu powiedzieli:

 

Zbigniew Smółka (trener Arki Gdynia):

 

To była męczarnia. Był to dla nas bardzo ciężki mecz. Widać było, że Legia jest świetnie przygotowana. Duży szacunek dla mojego zespołu, bo niektórzy zawodnicy dołączyli do nas tydzień, a niektórzy pięć dni temu. Mamy kilka wspaniałych indywidualności, ale przede wszystkim tworzyliśmy drużynę. Dużo zawdzięczamy mojemu poprzednikowi Leszkowi Ojrzyńskiemu. Podołałem zadaniu i nie zepsułem jego pracy. Zakładaliśmy, że od początku będziemy wysoko podchodzili do rywali, ale szybko straciliśmy bramkę i to skomplikowało nasz plan. Wiedzieliśmy, że środkowi obrońcy Legii mają problemy z rozegraniem piłki. Moi piłkarze wiedzieli, gdzie mają przewagę. Przy prowadzeniu 3:2 wychodziliśmy z fajnymi kontratakami i musimy się skupić, aby poprawić skuteczność. Gdybyśmy wykorzystali którąś z tych okazji, końcówka byłaby mniej nerwowa.

 

Dean Klafuric (trener Legii Warszawa):

 

Dziękuję kibicom za przybycie, bo licznie stawili się na stadionie, mimo deszczu i wakacji. Dlatego jestem smutny i zły, bo bardzo chcieliśmy wygrać. Być może jednak lepiej było przegrać w tym spotkaniu niż potem w kwalifikacjach Ligi Mistrzów czy w Ekstraklasie. Bardzo dobrze rozpoczęliśmy ten mecz, bo od zdobycia bramki. Jednak w głupi sposób straciliśmy gole. Jednego z nich po niesamowitym uderzeniu z rzutu wolnego Andrija Bohdanowa i o to trudno mieć pretensje. Jednak dwa pozostałe po nieakceptowalnych błędach z naszej strony. Widzę dużo pozytywów po tym meczu, mimo niekorzystnego wyniku. Były momenty, że dominowaliśmy i stwarzaliśmy wiele okazji bramkowych. Ale taki jest futbol. Niestety popełniliśmy wiele błędów w obronie. Jeżeli wyciągniemy wnioski i poprawimy te elementy, to będzie zdecydowanie lepiej. Martwi mnie jednak, że tracimy głowę na boisku.

 

Legia Warszawa - Arka Gdynia 2:3 (2:3)

 

Bramki: Andrij Bogdanow (2-sam.), Chris Philipps (30) - Luka Zarandia (19), Andrij Bogdanow (38), Michał Janota (45+2)

 

Źródło: Onet