Aktualności
09.07.2017
Pavels Steinbors: Jestem szczęśliwy.
Pavels Steinbors w 2009 roku był mistrzem Łotwy. W Arce Gdynia w ciągu 2 miesięcy i 5 dni zdobył Puchar Polski i Superpuchar. W obu spotkaniach rozegranych w Warszawie był ich bohaterem. Co teraz mają do powiedzenia ci, którzy wylali na niego kubeł pomyj, gdy na początku kwietnia tak niefortunnie wyrzucił piłkę, że piłkarz Wigier Suwałki strzelił gola na pustą bramkę?
Od tamtego spotkania 32-latek nie opuszczał jednak bramki żółto-niebieskich. Zaufaniem obdarzył go Jarosław Krupski, który odegrał także wielką rolę w zwycięskim konkursie rzutów w meczu z Legią.
Jacek Główczyński: Proszę przyjąć wielkie gratulacje. Co czuje pan po takim meczu
Pavels Steinbors: Wielkie szczęście.
Lubi pan bronić karne?
Myślę, że każdy bramkarz lubi. W takich sytuacjach bowiem nie ma nic do stracenia, a wszystko może zyskać, uratować drużynę.
Mało już pewnie kto pamięta, ale we wrześniu ubiegłego roku karnego w Ostrowcu Świętokrzyskim, zapewnił pan Arce awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. W piątek dwukrotnie nie dał się pan pokonać z jedenastek piłkarzom Legii. Ma pan patent na karne?
W piątek zaowocowała bardzo dobrze wykonana praca przez naszego trenera bramkarzy - Jarosława Krupskiego. Dobrze poznałem charakterystykę piłkarzy Legii przy karnych, a przy kilku zawodnikach wręcz wiedziałem, gdzie będą strzelali. I tak rzeczywiście było. Pozostało tylko odbić te piłki. Udało się dwa razy, a niewiele brakowało, abym obronił i trzeci strzał. Dostałem futbolówką po ręku, ale wpadła do siatki.
Na co dzień jest pan spokojnym człowiekiem. Natomiast w piątkowy wieczór w bramce był "Steinbors dance". Skąd pomysł, aby przy karnych zachowywać się niemal jak Jerzy Dudek w finale Ligi Mistrzów w 2005 roku w Sambule, gdy Liverpool wygrał z Milanem?
Nie wiem, czy zachowywałem się tam samo. Po prostu miałem swoją taktykę na ten wieczór. Chciałem utrudnić zadanie rywalom i przy każdym strzale zachować się nieco inaczej.
Jeśli chodzi o sam mecz. Które sytuacje były najtrudniejsze do wybronienia?
Szczególnie w pierwszej połowie było więcej pracy. Natomiast po przerwie było już znacznie więcej spokoju.
Jak wytłumaczyć fakt, że Arka, nie będąc ani faworytem w maju w finale Pucharu Polski z Lechem Poznań, ani teraz Legią Warszawa, zdobywa te trofea?
Sami nie wiemy jak to wytłumaczyć, że w tym roku zdobyliśmy wszystkie puchary.
Inaczej mobilizujecie się na te spotkania niż mecze w lidze?
No właśnie, że nie. Tak samo. Może szukając wytłumaczenia, trzeba wejść w sprawy związane już z Bogiem.
Następny puchar, który możecie zdobyć to... Liga Europy. Czy choćby w żartach o tym pomyśleliście?
Widzimy, że dobrze nam idzie w puchar, więc dlaczego nie kontynuować tego w Europie
autor: Jacek Główczyński
Copyright Arka Gdynia |