TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności > Wywiady

21.07.2010

Dariusz Ulanowski: Mam żółto-niebieską krew. Zostaję w Arce!

Specjalnie dla naszej oficjalnej strony klubowej Dariusz Ulanowski zgodził się porozmawiać o swojej karierze i przyszłych planach. W Arce rozegrał 422 mecze, zdobywając 17 goli. Debiutował 30.07.1994 z Miedzią Legnica 1:0, a ostatni raz zagrał w minionym sezonie z Piastem Gliwice 11.05.2010. W Ekstraklasie w barwach Arki rozegrał 54 mecze. W Arce grał 16 lat! Kibice mogą być spokojni, bo popularny „Uli” nie powiedział jeszcze w Arce ostatniego słowa!

Jakie były twoje początki gry w piłkę?

Dariusz Ulanowski: O rany! Moje początki? To było tak dawno! (uśmiech)

Mogę przypomnieć... Pomorze Potęgowo.

To było jakieś dwadzieścia lat temu, a może nawet więcej. Zaczynałem w Pomorzu Potęgowo, a później grałem w Grapicach. To była liga okręgowa. Stamtąd poszedłem do Comindexu Damnica, dalej do Tęczy Nowa Wieś Lęborska, a następnie do Pogoni Lębork. W między czasie odbyłem jeszcze służbę wojskową! Byłem w jednostce w Słupsku, w czołgach. To chyba ze względu na mój wzrost (śmiech). W dziewięćdziesiątym czwartym roku z Pogoni Lębork trafiłem tutaj, do Arki Gdynia. Przyjechał po mnie trener Dziubiński. Co ciekawe mogłem trafić tu już rok szybciej, jednak kluby nie doszły wtedy do porozumienia. Miałem więc do Arki tak naprawdę dwa podejścia.

Czy możesz powiedzieć jak wyglądało twoje wprowadzanie do zespołu Arki?

Zanim trafiłem do Gdyni właścicielem mojej karty zawodniczej był Roman Kozakiewicz. Wykupił ją z mojego poprzedniego klubu. To właśnie z nim porozumiał się trener Dziubiński i mógł bez przeszkód zabrać mnie do Arki. Był dziewięćdziesiąty czwarty rok, druga liga, przygotowania do sezonu 94/95. To był ciężki okres, gdyż odeszło wielu zawodników. Między innymi Tomecki, a także inni, którzy stanowili o sile tego zespołu. Miałem wtedy dwadzieścia dwa lata. W klubie grali tacy zawodnicy jak Grzegorz Niciński, Maciej Faltyński i trochę starszy Krzysiu Hoppe. Poza tym Zinko, Mądrzak, Krzywniak, Romek Rubaj, którego bardzo dobrze znałem z Pogoni Lębork i to właśnie on pomagał mi zaaklimatyzować się w Gdyni. Chłopacy przyjęli mnie bardzo dobrze. Pierwszy mecz graliśmy z Miedzią Legnica. Wyszedłem w pierwszej jedenastce i praktycznie tak już pozostało. Na ławce siedziałem jedynie jak miałem kontuzję, lub za kartki. Pamiętam, że w moim pierwszym sezonie miałem ich sporo. Niestety płaciłem wtedy za brak doświadczenia.

Czy są jakieś szczególne wydarzenia związane z grą w Arce, które utkwiły ci w pamięci?

Ciężko podać mi jakieś „szczególne” wydarzenia.

Naprawdę nie ma takiej jednej historii z Arki, którą zawsze będziesz wspominał?

Może to brzmi banalnie ale naprawdę nie ma takiej jednej jedynej historii. Były historie radości i smutku. Z radosnych wspomnień, to na pewno awanse z Arką. Od szczebla trzeciej ligi, poprzez drugą, aż do pierwszej. To były wydarzenia najbardziej przeze mnie zapamiętane. Poza tym zawsze cieszyły wygrane mecze, których teoretycznie nie mieliśmy szans wygrać, chociażby wygrana z Wisłą Kraków w Pucharze Polski.

Czy uważasz się za kibica Arki?

Oczywiście, że tak (uśmiech). Grając tyle lat w żółto – niebieskich barwach, wkładając całe serce w grę, nie sposób by było inaczej. Płynie we mnie żółto – niebieska krew.

Jak odebrałeś to, że kibice wybrali Cię do jedenastki 80-lecia?

Było to dla mnie ogromne wyróżnienie. To właśnie oni, kibice zadecydowali, że znalazłem się wśród wielu piłkarzy grających niegdyś w pierwszej lidze, a nawet w reprezentacji Polski.

Czy wiesz, że wielu kibiców mówi o tobie jako o ikonie naszego klubu?

Czy ja wiem, czy jestem ikoną? Na pewno jest mi z tego powodu bardzo miło. Dla mnie ikoną Arki Gdynia jest na pewno Janusz Kupcewicz, który miał znakomite osiągnięcia. Grał w reprezentacji, występował na Mistrzostwach Świata i strzelał bramki. Na mojej dzielnicy, niedaleko naszego mieszkania jest graffiti na którym jestem. Zuza i Hubert (dzieci) mają frajdę. Swoją drogą zdolnych grafficiarzy ma nasze miasto.

Nie sposób nie zapytać Cię co będzie dalej z Ulim?

Doszedłem z zarządem do porozumienia i zostaję w klubie. Cieszę się bardzo z tego, że klub chce, abym tutaj pracował. Od sierpnia będę pomagał Robertowi Wilczyńskiemu w organizacji i szkoleniu młodych arkowców. Robert zdobył z tymi chłopcami niedawno srebrny medal Mistrzostw Polski. To dla mnie dobry punkt zaczepienia. Bardzo bym chciał w przyszłości być obecny przy pierwszej drużynie.

W jakiej roli?

To już będzie kwestia przyszłości. Zobaczymy co czas pokaże.

Co sądzisz o przemianach jakie następują w Arce?

Uważam, że Arka idzie w dobrym kierunku! Potrzebny jest dopływ świeżej krwi i to, żeby klub był rozpoznawalny. Powinniśmy zapomnieć o aferze korupcyjnej i sportowymi wynikami udowodnić, że Gdynia zasługuje na Ekstraklasę. Dla tego pięknego miasta, budującego się stadionu i kibiców nadszedł czas, żeby mogli się cieszyć z silnej Arki.

Kiedy oficjalnie pożegnasz się z kibicami jako piłkarz?

Rozmawiano już ze mną na ten temat i na pewno taka okazja będzie. Ustalamy szczegóły.

Czy miałeś takie myśli, żeby jeszcze rok, lub dwa pograć w piłkę w jakiejś niższej lidze?

Po cichu myślałem, że może jeszcze pogram. Jednak żadna „lukratywna” propozycja nie padła (śmiech). Tak poważnie to skłamałbym mówiąc, że jakoś szczególnie zabiegałem by gdzieś grać. Dla mnie priorytetem była praca w Arce. Tyle lat tutaj spędziłem, że praca dla tego klubu jest dla mnie wyróżnieniem. W chwili obecnej dwa razy w tygodniu chodzę grać z oldboyami. Starsi koledzy przyjęli mnie bardzo sympatycznie (śmiech). Jest dużo śmiechu i zabawy, a przede wszystkim jest ruch, aktywność. Siebie nie oszukam, piłka nożna jest tym, co kocham… Rozmawiał: Bartłomiej Hapka



{--main-gallery--}

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia