Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2024-12-09  - Autor: Skubi  - Źródło: własne

Wygraną w Łodzi nad ŁKS-em 2:0 zakończyła Arka piłkarski 2024 rok. Zakończyła się także praca trenera Tomasza Grzegorczyka w roli pierwszego szkoleniowca żółto-niebieskich, którego zastąpi obecny tego dnia na trybunach w Łodzi Dawid Szwarga. Bramki padały w końcówce meczu - Marcjanik w 82 minucie i Sobczak w doliczonym czasie gry. Gospodarze kończyli mecz w osłabieniu po czerwonej kartce dla Iwańczyka w 88 minucie.

 

19. kolejka - Betclic 1 liga


ŁKS Łódź - Arka Gdynia 0:2 (0:0)
Bramki: Marcjanik 82', Sobczak 90+4'
 
ŁKS: Bobek - Gulen, Wiech, Tutyskinas, Głowacki - Wysokiński - Arasa, Mokrzycki (58' Iwańczyk), Pirulo, Młynarczyk (83' Zając) - Feiertag
 
Arka: Węglarz - Navarro, Hermoso, Marcjanik, Gojny - Gaprindaszwili (83' Skóra), Sidibe (46' Rzuchowski), Kocaba, Vitalucci (69' Sobczak), Oliveira (69' Ratajczyk) - Czubak (90+5' Borecki)
 

Żółte kartki: Głowacki, Iwańczyk - Gojny, Vitalucci, Sobczak

Czerwona kartka: Iwańczyk (88' za faul taktyczny)


Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa); VAR: Marcin Szczerbowicz (Olsztyn)

 

Widzów: 4832

 

Ostatni mecz w roku zawsze jest trudnym doświadczeniem dla kibiców, którzy na kolejne emocje związane z rywalizacją o ligowe punkty muszą czekać ponad dwa miesiące. Zdarza się, że jest to też czas rozstań i właśnie tak było tym razem. Spotkanie w Łodzi było pożegnalnym dla trenera Grzegorczyka, który chciał swoją nadzwyczaj owocną pracę w Arce spuentować zwycięstwem i umocnić żółto-niebieskich na 2 miejscu w ligowej tabeli, a jego następca mógł w komfortowej sytuacji przygotowywać się do wiosennej batalii. Zresztą warto nadmienić, że Dawid Szwarga swoich przyszłych podopiecznych oglądał bezpośrednio z trybun stadionu w Łodzi.

 

W pierwszym starciu z ŁKS-em w tym sezonie Arka okazała się lepsza, wygrywając w Gdyni 2:1 po trafieniach Marcjanika i Skóry. Decydujące trafienie padło w końcówce meczu, dlatego przyjezdni czuli spore rozczarowanie końcowym rozstrzygnięciem i w rewanżu chcieli odegrać się na gdynianach. Poza tym, podopieczni trenera Dziółki nie wygrali żadnego z ostatnich czterech meczów, a na zwycięstwo, a nawet gola przed własną publicznością, czekają od 17 września, więc trzy punkty z Arką pozwoliłby na głęboki oddech ulgi przed zimową przerwą.

 

ŁKS przystępował do meczu cztery dni po starciu pucharowym z Legią Warszawa. Łodzianie przegrali 0:3, a trener Dziółka musiał się liczyć z tym, że wysiłek włożony w tamto starcie mogło mieć wpływ na dyspozycję niektórych jego zawodników. Poza tym, nie mógł liczyć na występ Mateusza Kupczaka, który do tej pory nie opuścił nawet jednej minuty w każdym ze spotkań tego sezonu, a zastąpić taki element drużyny nie jest łatwo. Drugim nieobecnym był Husein Balić, który od blisko miesiąca zmaga się z kontuzją. Mimo tych problemów gospodarzy, Arkowcy nie mogli liczyć na łatwą przeprawę, bo ambicje ŁKS-u mierzą wysoko i zamierzali zrobić wszystko, aby komplet punktów został przy Alei Unii Lubelskiej.

 

Trener Grzegorczyk postawił od pierwszej minuty na jedenastu piłkarzy, którzy w ostatnim czasie gwarantowali mu zdobywanie bramek i punktów. Ci od początku byli usposobieni ofensywnie, czego wyrazem był mocny, choć niecelny strzał z dystansu Vitalucciego. O tym, że ŁKS nie zamierzał tylko przyglądać się naszym poczynaniom, przekonaliśmy się w 5 minucie, gdy doskonałym długim podaniem popisał się Wysokiński, a to dało świetną okazję Feiertagowi. Na szczęście Austriak nie zdecydował się na strzał, bo blisko pilnował go Marcjanik i okazja na zagrożenie Węglarzowi została zaprzepaszczona.

 

W 14 minucie znów Vitalucci postraszył strzałem zza pola karnego, piłka zahaczyła jeszcze o Wysokińskiego i o mało nie został zaskoczony Bobek – bramkarz ŁKS-u w ostatniej chwili odbił piłkę zmierzającą pod poprzeczkę jego bramki. Odpowiedź nadeszła pięć minut później, gdy Feiertag tym razem nie zaprzepaścił okazji do strzału z 16 metrów i mimo obecności Hermoso zmusił do wysiłku Węglarza.

 

Z biegiem czasu to jednak gospodarze dłużej utrzymywali się przy piłce, choć nie potrafili przekuć tego na zagrożenie naszej bramce. Ten stan rzeczy zaczął odmieniać się po pół godzinie gry, bo gdy futbolówka wchodziła w posiadanie gdynian, to szanse na sytuację bramkową od razu wzrastały. Tak było w 33 minucie, gdy Gaprindaszwili zacentrował na głowę Oliveiry, ale ten uderzył ponad bramką. Minutę później to Szwajcar centrował z prawego skrzydła, a główkował Czubak, ale i tym razem piłka nie została skierowana w światło bramki. Gaprindaszwili w 38 minucie chciał prostopadłym podaniem z własnej połowy stworzyć okazję Czubakowi, ale szybciej do piłki dobiegł Bobek, a nie najskuteczniejszy strzelec zaplecza Ekstraklasy.

 

Akcja z 44 minuty, gdy Pirulo indywidualną akcję zakończył bardzo niecelnym strzałem z 20 metrów, była ostatnim wartym odnotowania akcentem pierwszej połowy spotkania. Liczyliśmy, że w drugiej Arkowcy zintensyfikują swoje starania z zdobycie bramek, które dałyby szansę na zgarnięcie trzech punktów. Jednym ze środków do tego celu miała być zapewne zmiana Sidibe na Rzuchowskiego, która zaszła w przerwie.

 

W 55 minucie Arka wykreowała najlepszą okazję w tym meczu, aby otworzyć jego wynik. Marcjanik po przejęciu piłki uruchomił na lewym skrzydle Oliveirę. Ten w swoim stylu zabrał się z futbolówką w pole karne gospodarzy, a tam nie dograł piłki do osamotnionego Czubaka, lecz zdecydował się na strzał w kierunku dalszego słupka, co jednak kompletnie Szwajcarowi nie wyszło. ŁKS zrewanżował się dwie minuty później, gdy błąd we własnym polu karnym przytrafił się Kocabie, a Mokrzycki skorzystał z prezentu i dograł do Feiertaga. Kapitalnie jednak spisał się Hermoso, który ofiarnym wślizgiem udaremnił próbę strzału Austriakowi, a Marcjanik wybił piłkę poza pole gry.

 

W 66 minucie wydawało się, że padnie bramka dla Arki, bo Marcjanik znów zainicjował akcję, a Vitalucci precyzyjnie dośrodkował z lewej strony boiska na 11 metr przed bramkę ŁKS-u. Tam głowę dostawił Czubak, jednak skierował piłkę prosto w Bobka… Kolejne minuty to znów czas bez konkretów z obu stron, bo odnotować można tylko nieudaną próbę uderzenia z dystansu Młynarczyka, z którym wkroczyliśmy w ostatni kwadrans tego meczu.

 

W 82 minucie wreszcie uradowali się wszyscy gdyńscy kibice. Wszystko za sprawą wprowadzonego kilka minut wcześniej Ratajczyka, który precyzyjnie zacentrował na szósty metr pod bramkę gospodarzy, a tam znalazł się niezawodny Michał Marcjanik – uderzył piłkę głową, a Bobek musiał wyciągnąć ją z siatki!

 

ŁKS rzucił się do odrabiania strat, ale robił to nieudolnie. W 87 minucie Pirulo miał okazję zacentrować ze stałego fragmentu w pole karne Arki, ale uczynił to na głowę najbliżej ustawionego Kocaby. Minutę losy spotkania wydawały się ostatecznie rozstrzygnąć - Iwańczyk sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Sobczaka i obejrzał za to słusznie czerwoną kartkę!

 

Gospodarze nie mieli nic do stracenia i wciąż szukali bramki wyrównującej. Byli jej blisko w 90 minucie, gdy Głowacki posłał piłkę w pole karne, a Feiertag uprzedził naszych defensorów i oddał strzał głową wprost w Węglarza!

 

Arka zamknęła ostatecznie to spotkanie w 4 minucie doliczonego czasu gry. Zabrał się z piłką Ratajczyk, wprowadził ją w pole karne ŁKS-u, tam przytomnie zachował się Rzuchowski, który trącił futbolówkę w kierunku Sobczaka, a Szymon wpakował ją do siatki!

 

Arka zwycięstwem zakończyła 2024 rok i swój dorobek na przerwę zimową ustaliła na imponującym poziomie 40 punktów. Nie było o to łatwo, bo ŁKS toczył wyrównany bój z gdynianami, ale jednak w końcówce górę wzięło doświadczenie i umiejętności naszego zespołu. Niezawodny Michał Marcjanik znów zanotował nie tylko bezbłędny mecz w defensywie, ale też zdobył kluczowe, bo otwierające wynik meczu trafienie. Dzieła dokończył Sobczak, co tylko podkreśliło trafione zmiany trenera Grzegorczyka, bo Szymon pojawił się na placu gry w roli zmiennika, a przy jego golu asystował Rzuchowski, inny z wprowadzonych z ławki w trakcie spotkania zawodników. A przecież przy pierwszym golu asystę zanotował Ratajczyk, także zmiennik! Trudno zatem przecenić wkład w dorobek punktowy Arkowców trenera Grzegorczyka, który tym meczem rozstaje się z rolą pierwszego szkoleniowca.

 

Od jutra stery w Arce przejmuje trener Dawid Szwarga i teraz za pracę tego szkoleniowca będą trzymać kciuki wszyscy kibice żółto-niebieskich. Przejmuje klub w bardzo dobrej sytuacji wyjściowej przed rundą wiosenną, ale trzeba pamiętać, że jeszcze nikt niczego w tym sezonie nie wygrał – do wykonania jest jeszcze bardzo dużo ciężkiej pracy, która z pewnością zostanie w Gdyni wykonana. Z jakim efektem – przekonamy się na wiosnę.

 

Arkadiusz Skubek

 

 


 

GŁOSUJ FACEBOOK

 

GŁOSUJ X

 

 

Może być zdjęciem przedstawiającym 3 osoby, ludzie grający w piłkę nożną i tekst

 

 

 


 
 
https://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/konferencja-prasowa_4e6ab251409896421b3c262aca57052a.jpg

 
 
 

 

 

https://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/STATYSTYKI-MECZU_f2517e163a62a8ec93625e4e0bd68b76.jpg

 

 

ŁKS Łódź - Arka Gdynia

 

 

Bramki

0
2

Strzały

9
14

Celne

2
6

Spalone

1

1

Faule
1015

Rzuty rożne

2

2

Posiadanie piłki
50%
50%

Żółte kartki

2

2

Czerwone kartki

1

0

 

 


 
 
https://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/fotogalerie-materialy-video_c7f7cf0f35ea449a9edc773a2017524d.jpg


 

 
https://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/20241209PAP046_fe9e05aabcec0f576fb7d194f569dccb.jpg


 
 

 

 

  

https://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/SLEDZ-NAS-YT_8e01bea1448d679504d3f32e5df570ff.jpg