Górnik Łęczna stał się pierwszym pogromcą Arki przy Olimpijskiej w tym sezonie. Arka, choć rozpoczęła ten mecz w najlepszy możliwy sposób, bo Karol Czubak otworzył wynik już w pierwszej minucie, tym razem nie zdobyła nawet jednego "oczka". Po trafieniach Banaszaka z rzutu karnego i Żyry podopieczni trenera Pavela Stano zabrali komplet punktów na lubelszczyznę.
7.kolejka - Betclic 1 liga
Widzów: 6707
Tygodniowy trójbój Arka kończyła meczem z Górnikiem Łęczna. Od samego początku było wiadomo, że będzie on trudny nie tylko ze względu na klasę rywala, ale też aspekty zdrowotne, bo pierwszy gwizdek rozległ się dokładnie 70 godzin od spotkania Arki z Ruchem, podczas gdy łęcznianie w tygodniu odpoczywali i mogli spokojnie przygotowywać się do wyjazdu nad morze.
Trener Łobodziński od samego początku zakładał, że w jedenastce na Górnik pojawi się kilka zmian i tak się rzeczywiście stało. Znów na prawą obronę powrócił Przemek Stolc, a na środku defensywy po raz pierwszy w tym sezonie od pierwszej minuty zagrał Kike Hermoso. Szansy od pierwszej minuty doczekał się także Kamil Jakubczyk, który będzie grał tuż za plecami Karola Czubaka. Kamil jest młodzieżowcem i w tej sytuacji na środku pomocy trener Łobodziński wrócił do pary Borecki – Rzuchowski.
W składzie Górnika najbardziej można było się obawiać Damiana Warchoła, który imponował skutecznością od początku sezonu. Okazało się jednak, że zdobywcy sześciu bramek zabrakło nie tylko w wyjściowym składzie, ale także na ławce rezerwowych, a wszystko za sprawą urazu mięśniowego. W tej sytuacji ciężar zdobywania bramek w większym stopniu spadł na Przemysława Banaszaka, który miał na koncie trzy trafienia. Warto zaznaczyć, że kapitańską opaskę w Górnika dźwiga na swoim ramieniu Adam Deja – w przeszłości kapitan żółto-niebieskich. Inni byli Arkowcy, Damian Zbozień i Hubert Turski, mecz rozpoczęli w roli rezerwowych.
A mecz rozpoczął się w sposób absolutnie wymarzony dla Arki. W 25 sekundzie Marcjanik idealnie dośrodkował na ósmy metr, gdzie pozostawiony bez opieki Karol Czubak perfekcyjnie dostawił głowę, a Kostrzewski mógł tylko bezradnie odprowadzić piłkę wzrokiem! Od pierwszej minuty zatem Arka na prowadzeniu!
Strata bramki spowodowała, że Górnik zmuszony był od samego początku dużo wysiłku wkładać w grę ofensywną. Na szczęście niewiele z tego wynikało, bo w tej fazie meczu gdyńska obrona, choć pierwszy raz w tym zestawieniu prezentowała się bardzo solidnie – unikała prostych błędów i nieporozumień. Arka z kolei po przejęciu piłki od razu uruchamiała swoje skrzydła i tak było w 14 minucie, gdy Gaprindaszwili przejął piłkę na prawym skrzydle, wpadł z nią w pole karne, po czym zacentrował w kierunku dalszego słupka, ale poza zasięgiem Czubaka.
Arka była zespołem groźniejszym, ale wystarczyło jedno dalekie podanie w kierunku Banaszaka i wszystko się zmieniło. Napastnik z Łęcznej zdążył trącić piłkę przed Lenarcikiem i wpaść w naszego bramkarza. Rzut karny dla Górnika wykonał sam poszkodowany i na tablicy wyników mieliśmy remis…
W 27 minucie indywidualną akcję przeprowadził Joao Oliveira. Po przejęciu piłki w środkowej strefie boiska, pokonał kilkadziesiąt metrów, ogrywając po drodze dwóch rywali, po czym zdecydował się na strzał, niestety nieznacznie chybiony. Chwilę później Gojny dośrodkował w środek pola karnego, a tam pokazał się Marcjanik, który zdołał oddać strzał, ale również niecelny.
Brak strzałów w światło bramki w dużym stopniu charakteryzowało grę gospodarzy. Rzuchowski również chybił przy strzale z ok. 18 metrów, choć wydawało się, że z sytuacji, w której się znalazł Michał, można było wycisnąć więcej. Nareszcie celnego strzału doczekaliśmy się ze strony Kamila Jakubczyka, ale jego próba z ponad 20 metrów nie była wielkim wyzwaniem dla Kostrzewskiego. Szczęśliwie precyzja nie dopisała Banaszakowi w ostatniej akcji pierwszej połowy, gdy nasza obrona się nie popisała i dopuściła do tego, aby napastnik Górnika przejął piłkę w obrębie pola karnego.
Do szatni zespoły zeszły zatem przy wyniku remisowym, choć wydaje się można było tego uniknąć, bo uniknąć można było prostego błędu, który kosztował nas stratę bramki. Trzeba tez zaznaczyć, że w drugiej połowie aż trzech zawodników Górnika musiało grać z ciężarem żółtej kartki, co mogło być ważnym czynnikiem dla przebiegu tej części gry.
Nie przeszkadzało im to jednak w przejęciu inicjatywy po zmianie stron. Kilka stałych fragmentów gry nie stworzyło jednak większego zagrożenia dla naszej bramki, a niebezpiecznie było pod drugą bramką, gdy Czubak po strzale głową trafił w słupek. Nawet gdyby był precyzyjniejszy, to i tak nie byłoby zaliczonego trafienia, bo Karol faulował w tej sytuacji obrońcę.
W 61 minucie przewaga Górnika mogła zaowocować dla nich prowadzeniem, bo strzał jednego z łęcznian z 20 metrów zmierzał niechybnie pod poprzeczkę naszej bramki, ale na szczęście na drodze piłce stanął jeszcze Przemek Stolc i skończyło się tylko na rzucie rożnym.
To, co nie udało się w poprzedniej akcji, udało się w minucie 67-ej. Dośrodkowanie w środek pola karnego posłał Bednarczyk, a tam nieatakowany przez nikogo Paweł Żyra trącił piłkę głową i ta wpadła przy słupku do naszej bramki…
W 70 minucie Arka wywalczyła rzut wolny na wprost bramki Górnika, bo tam sfaulowany został Rzuchowski. Stały fragment wykonał wprowadzony chwilę wcześniej Kacper Skóra, jednak świetnie interweniował Adrian Kostrzewski. Od 72 minuty mieliśmy już wykonany komplet zmian w zespole Arki, bo oprócz Skóry grali już Vitalucci, Staniszewski, Ratajczyk i Sobczak.
Te zmiany wpłynęły korzystnie na poczyniania zespołu trenera Łobodzińskiego. Najpierw piłkę w polu karnym Gornika przejął Karol Czubak, ale przy próbie strzału został zablokowany. Kilka chwil później Vitalucci uruchomił Skórę, który po wejściu z piłką w pole karne oddał groźny strzał, lecz dobrze spisał się Kostrzewski. W 80 minucie dośrodkowanie dotarło do głowy Hermoso, lecz i tym razem czujny był bramkarz Górnika.
W 81 minucie przed wymarzoną szansą na wyrównanie stanął Skóra. Po zagraniu Vitalucciego stanął oko w oko z Kostrzewskim, ale jego strzał trafił jedynie w poprzeczkę… W 88 minucie świetnej próby uderzenia z 18 metrów podjął się Vitalucci, ale piłka jak nie chciała wpaść do bramki przyjezdnych, tak nie wpadała.
Nie wpadła także w doliczonym czasie gry, gdy Marcjanik głową uderzył w światło bramki, do ziemi, ale Kostrzewski jakimś cudem uchronił swój zespół przed utratą gola. Ostatnie minuty to prawdziwe oblężenie pola karnego Górnika, cała liczba strzałów blokowanych i brak łutu szczęścia…
Nie takiego początku sezonu spodziewaliśmy się w Gdyni i z pewnością mają nad czym myśleć trenerzy i piłkarze Arki. Sezon jest długi i oczywiście niczego jeszcze nie przegraliśmy, ale nikt na Arkę w tabeli nie czeka – liderujący Bruk-Bet Termalica ma już 10 punktów przewagi nad gdynianami. Pozostaje nam czekać i liczyć, że gra Arki i jej wyniki ulegną gruntownej poprawie.
Arkadiusz Skubek
[z uwagi na duży rozmiar pliku, zapraszamy na www.arka.gdynia.pl w celu obejrzenia materiału video]
Arka Gdynia - Górnik Łęczna
Bramki | 1 | 2 |
Strzały | 19 | 6 |
Celne | 6 | 2 |
Rzuty rożne | 4 | 2 |
Faule | 22 | 15 |
Spalone | 1 | 2 |
Posiadanie piłki | 48% | 52% |
Żółte kartki | 4 | 4 |
Czerwone kartki | 1 | 0 |