Aktualności
09.09.2010
Sztuczny problem Widzewa. Boją się... trawy w Gdyni (Gazeta Wyborcza Łódź)
Piłkarze i trener drużyny z al. Piłsudskiego ani trochę nie boją się Arki Gdynia, najbliższego ligowego rywala. Murawy stadionu w Gdyni już tak. - A nie ma czego - zapewniają ci, którzy na niej grali.
Po dwutygodniowej przerwie spowodowanej meczami reprezentacji na ligowe boiska wracają piłkarze ekstraklasy. Widzewiaków czeka w sobotę wyprawa do Gdyni. I z pewnością nie ma się czego bać, bo Arka jest trzecia od końca, a w poprzednim sezonie w ekstraklasie utrzymała się cudem. I najbliższego rywala rzeczywiście w Widzewie się nie boją.
- Arka to nie jest zła drużyna, ale jedziemy oczywiście po zwycięstwo - zapowiada Ugo Ukah, a wtórują mu i koledzy z drużyny, i trener Andrzej Kretek.
Jemu jednak sen z powiek spędza murawa boiska, na którym w sobotę przyjdzie zagrać jego zawodnikom. Piłkarski stadion w Gdyni jest w remoncie, więc Arka swoje mecze w roli gospodarza rozgrywa na narodowym stadionie rugby, a tam jest sztuczna murawa.
- Na takim boisku piłka inaczej się odbija - inaczej, gdy jest sucha, i inaczej, gdy jest mokra. Wtedy nabiera przyśpieszenia - fachowo ocenia Kretek.
- Naprawdę jest dość znaczna różnica między murawą naturalną a sztuczną. Wiem to, bo jako zawodnik grałem na takich boiskach w Niemczech. Do zimowych przygotowań są świetne, do gry w lidze już niekoniecznie.
Przez ostatnie dwa tygodnie widzewiacy przechodzili przyśpieszony kurs biegania i gry w piłkę na boisku ze sztuczną nawierzchnią.
- Nie wiem, czy to wystarczy, czy piłkarze się przystosowali - martwi się trener.
Najbardziej o Mindaugasa Pankę, Darvydasa Sernasa i Piotra Grzelczaka, którzy ostatnie dni spędzili na zgrupowaniu reprezentacji, więc na sztucznej murawie trenowali zdecydowanie mniej od kolegów.
- Mam nadzieję, że nie będzie problemu - mówi Ukah.
Ale czy w ogóle jest się czego obawiać?
- Piłkarze Widzewa nie mają się czego bać, oprócz nas oczywiście - śmieje się Filip Burkhardt, piłkarz Arki.
- W tym sezonie grał u nas Górnik, w poprzednim inne drużyny i nikt na murawę się nie skarżył, naprawdę to nie ma żadnego wpływu na grę. Gra się na niej tak samo jak na normalnym boisku, piłka odbija się identycznie. O wyniku meczu decydują tylko i wyłącznie umiejętności, więc murawa wyniku na pewno nie wypaczy.
Na narodowym stadionie rugby grał Maciej Pabjańczyk, były zawodnik Budowlanych i reprezentacji Polski.
- Wiadomo, że piłka jajowata odbija się zupełnie inaczej niż okrągła, to jasne. Ale po sztucznej murawie rzeczywiście trochę inaczej się biega, jest bardziej sprężysta, trudno się na niej poślizgnąć nawet w butach z płaską powierzchnią.
Pabjańczyk dodaje jednak: - Ale bez przesady, aż tak wielkiej różnicy nie ma. Wszyscy, którzy tam grali, zachwalali to boisko. Piłkarze Widzewa nie mają się czego bać. No chyba, że szukają usprawiedliwienia ewentualnej porażki.
Ale opinie są podzielone. Marek Pięta, były piłkarz Widzewa (ten sam, który w 1980 r. strzelał gole Juventusowi), jest podobnego zdania, jak trener Kretek.
- Murawa ma duże znaczenie - twierdzi. - Pamiętam, że piłkarze Arki mieli problemy by się do niej przystosować i moim zdaniem to był jeden z powodów ich kłopotów z utrzymaniem w poprzednim sezonie. Ale teraz już wiedzą, jak grać na tym boisku. Widzewiacy trenowali na podobnym, ale treningi, a mecz o punkty to coś zupełnie innego. Jeśli w Gdyni szybko się przystosują, to powinno być względnie dobrze, jeśli nie - będzie zero punktów.
Bartłomiej Derdzikowski - Gazeta Wyborcza Łódź
Po dwutygodniowej przerwie spowodowanej meczami reprezentacji na ligowe boiska wracają piłkarze ekstraklasy. Widzewiaków czeka w sobotę wyprawa do Gdyni. I z pewnością nie ma się czego bać, bo Arka jest trzecia od końca, a w poprzednim sezonie w ekstraklasie utrzymała się cudem. I najbliższego rywala rzeczywiście w Widzewie się nie boją.
- Arka to nie jest zła drużyna, ale jedziemy oczywiście po zwycięstwo - zapowiada Ugo Ukah, a wtórują mu i koledzy z drużyny, i trener Andrzej Kretek.
Jemu jednak sen z powiek spędza murawa boiska, na którym w sobotę przyjdzie zagrać jego zawodnikom. Piłkarski stadion w Gdyni jest w remoncie, więc Arka swoje mecze w roli gospodarza rozgrywa na narodowym stadionie rugby, a tam jest sztuczna murawa.
- Na takim boisku piłka inaczej się odbija - inaczej, gdy jest sucha, i inaczej, gdy jest mokra. Wtedy nabiera przyśpieszenia - fachowo ocenia Kretek.
- Naprawdę jest dość znaczna różnica między murawą naturalną a sztuczną. Wiem to, bo jako zawodnik grałem na takich boiskach w Niemczech. Do zimowych przygotowań są świetne, do gry w lidze już niekoniecznie.
Przez ostatnie dwa tygodnie widzewiacy przechodzili przyśpieszony kurs biegania i gry w piłkę na boisku ze sztuczną nawierzchnią.
- Nie wiem, czy to wystarczy, czy piłkarze się przystosowali - martwi się trener.
Najbardziej o Mindaugasa Pankę, Darvydasa Sernasa i Piotra Grzelczaka, którzy ostatnie dni spędzili na zgrupowaniu reprezentacji, więc na sztucznej murawie trenowali zdecydowanie mniej od kolegów.
- Mam nadzieję, że nie będzie problemu - mówi Ukah.
Ale czy w ogóle jest się czego obawiać?
- Piłkarze Widzewa nie mają się czego bać, oprócz nas oczywiście - śmieje się Filip Burkhardt, piłkarz Arki.
- W tym sezonie grał u nas Górnik, w poprzednim inne drużyny i nikt na murawę się nie skarżył, naprawdę to nie ma żadnego wpływu na grę. Gra się na niej tak samo jak na normalnym boisku, piłka odbija się identycznie. O wyniku meczu decydują tylko i wyłącznie umiejętności, więc murawa wyniku na pewno nie wypaczy.
Na narodowym stadionie rugby grał Maciej Pabjańczyk, były zawodnik Budowlanych i reprezentacji Polski.
- Wiadomo, że piłka jajowata odbija się zupełnie inaczej niż okrągła, to jasne. Ale po sztucznej murawie rzeczywiście trochę inaczej się biega, jest bardziej sprężysta, trudno się na niej poślizgnąć nawet w butach z płaską powierzchnią.
Pabjańczyk dodaje jednak: - Ale bez przesady, aż tak wielkiej różnicy nie ma. Wszyscy, którzy tam grali, zachwalali to boisko. Piłkarze Widzewa nie mają się czego bać. No chyba, że szukają usprawiedliwienia ewentualnej porażki.
Ale opinie są podzielone. Marek Pięta, były piłkarz Widzewa (ten sam, który w 1980 r. strzelał gole Juventusowi), jest podobnego zdania, jak trener Kretek.
- Murawa ma duże znaczenie - twierdzi. - Pamiętam, że piłkarze Arki mieli problemy by się do niej przystosować i moim zdaniem to był jeden z powodów ich kłopotów z utrzymaniem w poprzednim sezonie. Ale teraz już wiedzą, jak grać na tym boisku. Widzewiacy trenowali na podobnym, ale treningi, a mecz o punkty to coś zupełnie innego. Jeśli w Gdyni szybko się przystosują, to powinno być względnie dobrze, jeśli nie - będzie zero punktów.
Bartłomiej Derdzikowski - Gazeta Wyborcza Łódź
Copyright Arka Gdynia |