TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

13.06.2020

Arka znów pod wysokim napięciem

Mecz w Warszawie był dla nas trudny, bo Legia jest bardzo mocnym przeciwnikiem. Wszyscy widzieliśmy, jak się to spotkanie zakończyło. Nie rozpamiętujemy jednak tego starcia, bo musimy się już koncentrować na niedzielnej konfrontacji z Wisłą Kraków.

 

Dla nas będzie to szczególnie ważny mecz, biorąc pod uwagę bezpośrednią walkę o utrzymanie i sytuację, w jakiej się znajdujemy. Spotkanie z Wisłą może nas bardzo przybliżyć albo mocno oddalić od utrzymania w ekstraklasie. Jednak nie będzie to decydujące starcie, bo w późniejszych kolejkach może się jeszcze wiele wydarzyć – mówi przed meczem z Wisłą Maciej Jankowski.

 

Krajobraz po Legii

Skrzydłowy Arki sromotną porażkę przy Łazienkowskiej oglądał z ławki rezerwowych. Dotychczas był podstawowym zawodnikiem gdynian, ale w dwóch ostatnich spotkaniach musiał pogodzić się z rolą rezerwowego. W meczu ze Śląskiem (2:1) wszedł na boisko w końcówce, gdy jego drużyna przegrywała. Być może w Warszawie Ireneusz Mamrot oszczędzał Jankowskiego na zbliżający się bardzo istotny dla Arki mecz z Białą Gwiazdą. Trudno przecież podejrzewać, że 30-latek przegrał rywalizację w składzie z Santim Samanesem.

 

Hiszpan zarówno mecz ze Śląskiem, jak i z Legią zaczynał w pierwszej jedenastce i dwukrotnie nie wyszedł na drugą część spotkania. To akurat nikogo nie może dziwić. Jedynym plusem Samanesa jest szybkość, w obu spotkaniach był najszybszy (odpowiednio 33,69 i 32,61 km/h) spośród graczy Arki. Ktoś chyba jednak powinien mu wytłumaczyć, że najważniejsze w grze w piłkę – co za odkrycie – jest gra w piłkę, a z tym Hiszpan ma już wyraźne kłopoty. Samanes stracił aż osiem piłek, więcej mieli jedynie Michał Nalepa (9) i Dawit Schirtladze (13), z tą różnicą, że Hiszpanowi wystarczyło na to 45 minut.

Po drugiej stronie Mamrot postawił na Kamila Antonika, który swoim występem raczej nie wywalczył miejsca w następnych spotkaniach. Po arkowcach widać było trud włożony w domowy mecz ze Śląskiem. Legia pokonała sprintem aż o 1,2 kilometra więcej niż gdynianie. Legioniści wykonali także więcej (o 106) szybkich biegów.

 

Postawić na sprawdzonych

Optymalny zestaw skrzydłowych to Jankowski z Młyńskim. Razem strzelili w tym sezonie siedem goli i mieli cztery asysty.

 

– Nigdy nie czułem się typowym napastnikiem ani klasyczną dziewiątką w ustawieniu, w jakim gramy. Wszystko jest zależne od taktyki, stylu, jaki preferuje dany trener – tłumaczy Jankowski. Kiedy strzelał gole, Arka zdobywała punkty. Łącznie w pięciu takich spotkaniach gdynianie czterokrotnie wygrywali, raz remisując.

 

Gole Jankowskiego zapewniły Żółto-Niebieskim trzy punkty w dwóch wyjazdowych meczach w Kielcach (1:0) i w Krakowie z Wisłą (1:0). Prawdziwy popis „Jankesa” i Młyńskiego to wygrana (2:1) z Zagłębiem Lubin. Obaj strzelili gola i zmieli asystę. Pytanie, czy dobra gra Jankowskiego wpływa na zespół, czy odwrotnie?

 

– Nie odbieram tego w ten sposób, bo przypominam sobie chociażby mecz w Kielcach z Koroną. Nie zagraliśmy wtedy rewelacyjnie, a mówiąc szczerze, był to słaby występ w naszym wykonaniu. Udało nam się jednak szczęśliwie wygrać. Przepchnęliśmy korzystny wynik i powinno tak się dziać zdecydowanie częściej. W takich spotkaniach, kiedy drużynie nie idzie, ważna jest umiejętność zdobywania punktów – wyjaśnia piłkarz.

 

Mecz za sześć punktów

– Różnica jest jedynie taka, że znam zawodników, z którymi kiedyś grałem. Można z nimi porozmawiać, ale nie ma to większego wpływu na samą grę. Nie ma u mnie żadnych dodatkowych emocji w związku z występem przeciwko byłej drużynie – mówi Jankowski o meczu przeciwko Wiśle.

 

W barwach Arki rozegrał przeciwko niej trzy spotkania, wszystkie wygrał i zdobył dwie bramki. Biała Gwiazda to w ostatnich latach zaskakująco wygodny rywal dla Arki, zwłaszcza u siebie. Od momentu powrotu gdynian do ekstraklasy oba zespoły mierzyły się ze sobą ośmiokrotnie. Bilans to pięć zwycięstw Arki, remis i dwie porażki. W Gdyni Żółto-Niebiescy wygrali wszystkie cztery spotkania z imponującym bilansem bramkowym 13:3.

 

Najbliższe starcie będzie dla gdynian kolejnym z gatunku „o życie”. Dzięki wygranej (3:2) z Rakowem Częstochowa Wisła ponownie ma sześć punktów przewagi nad Arką i do Wisły Płock traci trzy oczka. Oczywiście w przypadku porażki w niedzielę, piłkarze Mamrota nie spadną z ligi, ale mocno skomplikują swoją i tak trudną sytuację. W meczu ze Śląskiem gdynianie wygrali dzięki zaangażowaniu i walce do ostatnich minut, łącznie z czasem doliczonym. Ta wygrana jedynie podtrzymała zespół w grze, ale najważniejsze będą spotkania z bezpośrednimi rywalami o miejsce w ekstraklasie.

 

– Nic nie może nas w tej sytuacji uśpić. Pojedyncze zwycięstwa, jak to ze Śląskiem Wrocław, nie dadzą nam utrzymania. Potrzebujemy regularnego punktowania, bo znajdujemy się na miejscu spadkowym. Cały czas mocno pracujemy na treningach, żeby poprawić naszą lokatę – podkreśla Jankowski.

 

Obrona przed spadkiem to dla Arki żadna nowość, ale w tym sezonie zadanie jest trudniejsze z uwagi na trzy spadające zespoły.

 

– Mogę powiedzieć tylko tyle, że lepsze drużyny zostają w ekstraklasie, a słabsze z niej spadają. Nie ma tu wielkiej filozofii. Żeby zostać w lidze, trzeba punktować lepiej niż rywale i nie ma od tego żadnych ustępstw. Musimy się skupić na sobie, walczyć, wygrywać, a jeśli tego nie będziemy robili, to będzie niestety oznaczać, że nie jesteśmy wystarczająco dobrą drużyną na grę w ekstraklasie – ocenił Jankowski.

 

Po meczu z Legią Nalepa mówił, że szybko strzelony gol ich zaskoczył. Lepiej będzie dla Arki, jeśli w końcówce sezonu będą gotowi na wszystko.

 

Jakub Treć








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia