Aktualności
12.09.2018
Diametralna zmiana stylu, którą obrazują statystyki
Przerwa reprezentacyjna to świetny czas, by na dokonania poszczególnych drużyn w ekstraklasie spojrzeć nieco z oddali. Nie sposób obojętnie przejść obok całkowicie przemienionej Arki Gdynia. Drużynę przejął zupełnie inny trener, z odmienną mentalnością i stylem gry prowadzonych przez siebie drużyn.
Bez wątpienia Zbigniew Smółka w Arce chce wprowadzić coś, czego ten klub nie zaznał w ostatnich latach – nadać mu piłkarski sznyt. Dużo prostsze metody miał jego poprzednik w Gdyni Leszek Ojrzyński. Wszystko znakomicie obrazują statystyki.
Posiadanie piłki
– Moim marzeniem jest utrzymywać się non stop przy piłce na połowie rywala. Chcemy nauczyć się kreować grę – powtarzał od początku pracy w Arce Gdynia trener Smółka.
W zeszłym sezonie było zgoła odmiennie. Leszek Ojrzyński nie przykładał specjalnie uwagi do środków (w tym przypadku mówimy o posiadaniu piłki), lecz interesował go tylko cel – pragmatyzm w czystej postaci.
Do pewnego momentu prosta, polegająca na ogromnym udziale cech wolicjonalnych, wyrzutach z autów i ostrej boiskowej walce gra przynosiła efekty. Szybko jednak rywale uczyli się Arki, czytali z niej jak z otwartej książki. Ciężko było wówczas zmieniać styl, a trener Ojrzyński zaczął się gubić.
Tymczasem 46-letni Smółka ma zupełnie inny plan na drużynę. Chce ją uczyć dosłownie podstaw, co jak na razie jest momentami bolesne w skutkach. Ale frycowe trzeba zapłacić, nim styl trenera zacznie przynosić efekty częściej niż raz na trzy, cztery mecze. Polega on zwłaszcza na grze z piłką przy nodze, czyli na czymś, co w Polsce mało kto opanował choćby na dobrym poziomie. Na razie i gdynianom najczęściej idzie to jak po grudzie. Widać braki techniczne wynikające nie praktykowaniem takiego sposobu na grę. Jednak mecze jak w ten Płocku z Wisła (3:1) czy nawet zremisowane spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec w Gdyni (2:2) pokazują, że tryby powoli się zazębiają.
Posiadanie piłki za czasów obu trenerów jest więc różne. Arka Ojrzyńskiego skończyła ubiegły sezon z 48-procentowym czasem utrzymywania się przy futbolówce. Gorszy w tym elemencie był tylko Śląsk Wrocław, Cracovia, Górnik Zabrze i Sandecja Nowy Sącz. W tym natomiast Arka Smółki może pochwalić się aż 54-procentowym czasem gry z posiadaniem piłki. Taki wynik byłby najlepszym w zeszłorocznych rozgrywkach i jest trzecim po Lechu Poznań (58 procent) i Piaście Gliwice (55 procent) w obecnych. Nacisk na ten element gry ma niebawem przynieść miarodajne efekty.
Bramki z gry
Na zupełnie przeciwnych biegunach są zeszłoroczne i teraźniejsze liczby dotyczące sposobu strzelania ligowych goli. Większość ekspertów i postronnych obserwatorów dostrzegała w zeszłym sezonie niezwykłą zdolność piłkarzy Leszka Ojrzyńskiego. Mianowicie, nikt tak skutecznie nie potrafił wykorzystywać stałych fragmentów gry. Królowały oczywiście rzuty karne (9 goli), ale charakterystyczne dla Arki były przede wszystkim auty, po których piłka aż pięć razy wpadała do siatek rywali. Łącznie na 46 goli aż 27 padało właśnie po stałych fragmentach (to 58,7 procent – najlepszy wynik całego sezonu ekstraklasy).
Była rzecz jasna druga strona tego medalu. Otóż, dużo ciężej przychodziło wtedy gdynianom zdobywanie bramek z gry (19 goli – najmniej w lidze pod względem liczby; 41,3 procent – najmniejszy udział we wszystkich zdobytych bramkach względem pozostałych rywali).
Teraz jest całkowicie odwrotnie. Arka Smółki strzela w miażdżącej większości bezpośrednio z gry (7 na 8 bramek padło właśnie w ten sposób, co daje 85,7 procent udziału tego typu goli w całości). Lepsza pod tym względem jest tylko Miedź Legnica.
Taka przemiana to kolejny dowód na to, że obecna żółto-niebieska ekipa chce bazować na kreowaniu gry, w której ma dominować nad przeciwnikiem.
Wciąż jednak sporo do poprawy
Jak wspomnieliśmy wcześniej, nie wszystko póki co wychodzi tak, jakby trener Smółka sobie tego życzył. Można nawet rzec, że częściej jest źle niż dobrze. O tym również informują pewne statystyki. Były bowiem spotkania, w których choć Arka częściej była w posiadaniu piłki i to na połowie rywala, to nie oddawała strzałów. Nie powinno więc dziwić, że w ich średniej ilości na mecz jest póki co ostatnia i u niej jako jedynej w ekstraklasie ten wskaźnik wynosi poniżej 10 uderzeń na mecz (9,67). Dla porównania, przewodzi Wisła Kraków z 16,83 strzałów/mecz.
Zmiana stylu w Arce wyraźna jest gołym okiem. Jak widać, potwierdzają to też liczby. W dalszym ciągu o regularności i powtarzalności trudno mówić. Trener Smółka ma jednak nadzieję, że już wkrótce Arka na stałe będzie pozytywnie zmieniona.
Copyright Arka Gdynia |