TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

23.08.2019

W jego sercu zawsze Polska

Po upadku komunizmu w 1989 roku w Polsce otworzyły się granice. Z tego powodu z naszego kraju wyemigrowało wiele rodzin. W celach zarobkowych osiadali w bogatszych państwach. Do jednego z nich należeli Niemcy. To właśnie tam w 1990 roku w okolicach Zagłębia Ruhry z Bytomia przenieśli się państwo Olczykowie. Siedem lat później w Dorsten na świat przyszedł ich syn Michael, a właściwie Michał, jak można na niego mówić w Polsce. Od małego interesował się futbolem, a pierwsze kroki stawiał jako sześciolatek w RW Dorsten. Gdy miał 10 lat, ściągnęło go Schalke 04 Gelsenkirchen. 

 

Trener gwiazd

– Pułap możliwości ma nieograniczony. To stuprocentowy produkt niemieckiej myśli szkoleniowej. W klubie, w którym występował, uważano go za wyjątkowego zawodnika. Dostawał powołania do reprezentacji Niemiec – mówi nam Maciej Chorążyk, szef sekcji skautingu PZPN.

 

– Wychowałem się w Niemczech. Trenowałem w szkółce Schalke. Miałem perspektywę gry w pierwszym zespole – dodaje Olczyk.

 

Na co dzień trenował z takimi gwiazdami, jak Leroy Sane z Manchesteru City czy Thilo Kehrer z Paris Saint-Germain. Według wielu relacji zupełnie od nich nie odstawał. Wszystko za sprawą trenera Norberta Elgerta, który od ponad 20 lat prowadzi z sukcesami drużynę Schalke U-19. To właśnie u tego szkoleniowca zadebiutował w młodzieżowej Lidze Mistrzów przeciwko Chelsea (2:0), w której składzie grali m.in. Ruben Loftus-Cheek i Andreas Christensen.

 

– Występowałem w czwartoligowych rezerwach Schalke, a I liga w Polsce to mniej więcej zbliżony poziom. To właśnie w szkółce zespołu z Gelsenkirchen widziałem w akcji Leroya Sane. Od zawsze miał niesamowite umiejętności i każdy wróżył mu wielką karierę. Początkowo nie wszystko u niego było w porządku. Trochę inaczej niż u Thilo Kehrera, który od zawsze był solidny w tym, co robi. Niemniej za dwa, trzy lata Leroy stał się światową gwiazdą. I nie ma co mówić, wśród nich dawałem radę. Wszyscy wyglądali dobrze, poziom był wyrównany.

 

Dla przykładu występował ze mną Oktawian Skrzecz. Graliśmy razem trzy lata. Nie dostawał jednak tak dużo szans i odszedł. Teraz również gra w ekstraklasie. To, że Leroy jest taką gwiazdą, to głównie zasługa trenera Norberta Elgerta. Dla mnie to najważniejszy człowiek na mojej piłkarskiej ścieżce. Od ponad 20 lat prowadzi zespół do lat 19. Za każdym razem odnosi sukcesy. Przy okazji to bardzo dobry człowiek. Dał mi najwięcej piłkarsko. Robi cały czas swoje i to się sprawdza. Powtarza: Ucz się nie tylko jak piłkarz, ale też jak człowiek – relacjonuje obrońca Arki Gdynia.

 

Brak języka nie był problemem

Mimo zainteresowania ze strony niemieckiego związku piłki nożnej Olczyk wybrał grę z orłem na piersi. Nie przeszkadzało mu nawet to, że po polsku w ogóle nie rozmawiał. Występował w reprezentacjach od U-16 do U-20. Jedynego gola strzelił w meczu z reprezentacją Anglii (2:3), w której występował chociażby Marcus Rashford.

 

– Już jako 16-latka mieliśmy go na radarze. Pierwszy raz wystąpił w reprezentacji Polski na turnieju Syrenki. W skali tamtejszej kadry był jednym z najlepszych. Występował na boku obrony. Miło się na niego patrzyło. Praktycznie w każdym meczu prezentował się najlepiej na boisku. Było duże zainteresowanie ze strony Niemców, ale zawsze odmawiał. Jeździł z polską kadrą. Michael powiedział, że będzie występował tylko dla Polski. Na początku w ogóle nie mówił po polsku. Nie przeszkadzało mu to jednak. Był uparty, twardy i dążył do tego, by u nas grać. Można zakwalifikować go jako wyjątek w tej kwestii – wspomina Chorążyk.

 

– Od początku nie mówiłem po polsku, tylko po niemiecku. Jednak dostałem zaproszenie do Kolonii na spotkanie przedstawiciela PZPN z młodymi zawodnikami z Niemiec i Holandii z polskich rodzin. Dzięki temu pojechałem na pierwszy turniej. Wszystko było doskonale. Prezentowałem się bardzo dobrze podczas zawodów. Do tego czułem zaufanie ze strony związku, dlatego zdecydowałem się grać dla Polski. Otrzymywałem powołania do młodzieżowych reprezentacji Niemiec, ale liczyła się tylko Polska. W domu kibicujemy Polakom. Nawet jak grają mecz z Niemcami. Zawsze wtedy jest dużo radości – uzupełnia Olczyk.

 

Plaga kontuzji

Mimo tak świetnego startu kariera obrońcy się załamała. 22-latek doznał poważnej kontuzji kolana, która wykluczyła go na rok z występów. Plany debiutu w Bundeslidze w barwach Die Königsblauen Olczyk odłożył na później. 

 

– Gdyby nie kontuzja, którą odniosłem w U-19, inaczej potoczyłaby się moja kariera. Przez uraz kolana straciłem rok. Najważniejszy dla piłkarza, bo dokładnie tuż przed momentem przejścia z juniorów do seniorów. Miałem perspektywę gry w pierwszym zespole Schalke. Miałem podpisać profesjonalny kontrakt, ale wszystko pokrzyżowała kontuzja. Potem nie było już z ich strony odpowiednio dużo zaufania do mnie, by się ze mną związać, a ja sam czułem, że dostałem mocny cios, który przygasił moją pewność siebie. Wcześniej zawsze grałem, nawet w starszym roczniku.

 

Widziałem, jak szansa w Schalke, którą dostają nieliczni i na którą pracowałem tam tyle lat, nagle mi odjeżdża, do tego z przyczyn ode mnie niezależnych. Pomimo tak poważnych urazów, bo w Olimpii Grudziądz również doznałem kontuzji, nigdy nie miałem myśli, by zakończyć karierę. Za każdym razem się podnoszę. Nie ma szans, bym zrezygnował z gry w piłkę. Od ponad roku nie miałem ani jednej przerwy – twierdzi 22-latek.

 

Olczyk wszedł jednak z założenia, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Po przyjeździe do Polski poprawił język. Wzmocnił się również pod względem fizycznym. Nie poddawał się, nawet gdy pozostawał ponad pół roku bez klubu po odejściu z Olimpii. Znał swoją wartość i wiedział, że stać go na grę w lepszej niż II lidze. 

 

– Na początku bałem się mówić, ale potem uświadomiono mi, że powinenem się wstydzić tego, że milczę. Czasem w szatni jest sporo śmiechów, bo trochę zaciągam. Najwięcej jednak gdy Adam Danch zacznie „godoć po ślonsku”. W ekstraklasie inaczej się gra w piłkę. Trochę mi zajęło, zanim się przestawiłem. Za każdym razem jest walka, walka, walka – ocenia wychowanek Schalke.

 

Do Arki trafił na początku roku. Jak na razie wystąpił w siedmiu meczach. Z spotkaniu z Lechem Poznań (0:0) wyszedł po raz pierwszy w tym sezonie w podstawowym składzie. Liczy, że nie będzie to ostatni raz.

 

– Patrzę na razie na siebie od meczu do meczu. Chcę się tym odbudować. Każdy o czymś marzy. Moim celem jest debiut w reprezentacji. Wierzę, że w piłce wszystko jest możliwe – kończy Olczyk.

 

Szymon Piórek

 

 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia