TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

21.05.2018

Królewskie pożegnanie kapitana Arki Gdynia.

Jacek Główczyński:Które z licznych gratulacji, które w sobotę pan otrzymał utkwią panu szczególnie w pamięci, a może była osoba, której pan się akurat tego dnia nie spodziewał?

Krzysztof Sobieraj: To było królewskie pożegnanie. Nie wiem, czy aż na takie zasłużyłem, ale to nie mi oceniać. Taki dzień zgotowali mi kibice. Czułem, że jest to moje święto. A co do gratulacji, to ciężko tak na gorąco kogoś wyróżnić. Dostałem mnóstwo prezentów, tyle podziękowań, gadżetów, że aż nie wiem, gdzie to pomieszczę. Wiele wspaniałych rzeczy mnie spotkało, ale nie mam na myśli prezentów. Najważniejsze jest to, jak mi podziękowano na trybunach, co mówili niekiedy znacznie starsi ludzie ode mnie...

 

A co mówili?

Najczęściej, że ciężko im wyobrazić sobie Arkę bez Sobieraja, że pewna era się kończy... Takie fajne zdania, które chwytały za serce. Ze swej strony dziękuję wszystkim w Gdyni. Na ten dzień zaprosiłem rodziców, siostrę ze szwagrem, przyjaciół z rodzinnych stron. Teraz zrozumieją, wybaczą i uszanują, że nie chcę wracać do Kielc. Do mnie dopiero tego dnia dotarło, że ludzie potrafią docenić także piłkarzy od tej czarnej, boiskowej roboty. Przez lata wydawało mi się, że zawsze wolą tych, co strzelają gole. Teraz widzę, że i mnie fantastycznie docenili. Nie myślałem, że aż tyle zostanie po zakończeniu spotkania. Do pełni szczęścia tylko wynik meczu ze Śląskiem się nie zgadza.

 

Nie zgadza się też chyba końcowy wynik, gdyż mogliście zagrać w grupie mistrzowskiej i po raz drugi z rzędu zdobyć Puchar Polski. Czy niepewność co do przyszłości wielu piłkarzy, a także trenera zaważyła niekorzystnie na wynikach w drugiej części sezonu?

Na pewno trener z tego powodu nie miał ułatwionego zadania. A co do piłkarzy, to indywidualna sprawa. Jeden nadal grał na 100 procent, a inny miał z tyłu głowy myśl, że kończy mu się kontrakt, a przy poważnym urazie będzie problem ze znalezieniem nowego pracodawcy. W szatni były rozmowy o tym na co dzień. Widzieliśmy po niektórych, że nie wiedzą, na czym stoją. Z drugiej strony ci, co w Gdyni są dłużej, wiedzą, że takie praktyki od lat są w Arce. W przeszłości taka polityka się sprawdzała. Teraz nie do końca, bo wiemy, że kilku kluczowych piłkarzy odejdzie, że część chłopaków wybrała sobie inną drogę.

 

Przydałby się pewnie także panu gol na pożegnanie?

W ostatnich dniach wcale nie trenowałem karnych. Nie rwałbym się zresztą, gdyby była jedenastka. Mamy bowiem wykonawców w takich sytuacjach. Zresztą nigdy nie było dla mnie ważne, kto zdobywał gole, jeśli drużyna wygrywała. Tym bardziej w ostatnim meczu. Myślę, że przez te lata zapracowałem na to, że mogę teraz odejść z podniesioną głową bez względu na wszystko. Nie musiałem w ostatnim meczu strzelić bramki. Myślę, że już nie muszę nic.

 

Czuję się pan spełnionym piłkarzem?

Tak. Myślę, że wycisnąłem z siebie maksa. Nie miałem Bóg wie jakiego talentu. Do wszystkiego doszedłem swoją pracą, charakterem, zaciętością.

 

Mentalnie jest pan gotowy, aby za kilkanaście dni lub kilka tygodni zaleźć się w innym klubie?

Dostałem już dwie propozycje objęcia klubów III-ligowych. Jestem w szoku, że już dostrzeżono mnie jako trenera. To na razie najwyższy poziom rozgrywek, na którym mogę samodzielnie prowadzić drużynę. Rozważam tę propozycję. Jednak daję sobie dwa, trzy tygodnie czasu, bo najpierw planuję urlop i odpoczynek. Ponadto są to oferty z klubów oddalonych od Trójmiasta. A ja niekoniecznie chcę się wyprowadzać z Gdyni. Tutaj dzieci chodzą do szkoły, tutaj prowadzę życie... Ale jeśli będzie trzeba, to się nie zawaham, bo wiem, jaki zawód sobie wybieram i z czym się to wiąże.

 

autor: Jacek Główczyński

 

 

 

 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia