TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

02.06.2017

Ostateczna szansa Arki.

Dla Arki nadeszła godzina zero. Wiele meczów w końcówce sezonu piłkarze rozgrywali z nożem na gardle, o być albo nie być w lidze. Dopiero teraz to powiedzenie ma zastosowanie w pełnej krasie. Bo nie będzie już szans na naprawę ewentualnych błędów. Starcie z Zagłębiem Lubin (piątek, godz. 20.30) to starcie ostateczne, po którym wszystko będzie wiadomo: ekstraklasowe życie lub śmierć.

 

– Teraz ważniejszego spotkania nie ma. To jest ostatnie o być albo nie być – zapowiada Ojrzyński.

Dość insynuacji

Dla Zagłębia to z kolei mecz o nic. „Miedziowi” zapewnione mają już 9. miejsce w ekstraklasie, nic tego nie poprawi i nie zepsuje. Stąd w mediach pojawiają się spekulacje, że zaprzyjaźniony z Arką klub z Lubina, miałby oddać jej komplet punktów, by ta zapewniła sobie utrzymanie.

 

– To nie są czasy, które już przeżywaliśmy, że wychodziło się na boisko i różne rzeczy się działy. Teraz nikt nie może sobie na to pozwolić. Mówi się jednak o tym dużo, a każdy ma prawo spekulować i wyrażać swoją opinię – twierdzi szkoleniowiec Arki.

 

Trener Miedziowych Piotr Stokowiec mimo wszystko ma postawić na kilku juniorów. To też wzbudza poruszenie, choć przecież Zagłębie na taki komfort sobie zapracowało całą rundą finałową.

 

– Na miejscu trenera Stokowca dałbym szansę młodym, bo ten mecz pozycji Zagłębiu nie poprawi, dodatkowych pieniędzy z racji miejsca nie dostarczy, a odpoczynek tym najważniejszym graczom jest potrzebny, bo nowy sezon lada dzień. Ma ten komfort i może z niego skorzystać bez wyrzutów sumienia. Sam jestem ciekaw, co zrobi, bo – jak mówicie – każdy doszukuje się tych podtekstów – przyznaje Ojrzyński.

 

– To co wypisują i sugerują niektóre media aż trudno komentować. To bzdury. W kontekście spekulacji dotyczących spotkania w Lubinie uważamy, że podobnie jak wszystkie zespoły Lotto Ekstraklasy uczestniczymy w sportowej rywalizacji, która ma wyłonić mistrza Polski oraz drużyny, które spadają klasę niżej. My nie oglądamy się na zespół z Lubina, tylko chcemy wygrać i utrzymać się w ekstraklasie. Tak jak w finale z Lechem Poznań, nie będąc faworytem postaramy się o niespodziankę i dla naszych kibiców będziemy chcieli zakończyć sezon zwycięstwem – komentuje całą sprawę rzecznik klubu Tomasz Rybiński.

 

Tydzień poza domem

Jak istotny dla Ojrzyńskiego jest ten mikrocykl, niech świadczy fakt, że ani razu piłkarze nie trenowali w Gdyni, a w domach z bliskimi zobaczyli się tylko na chwilę. W poniedziałek trenowali bowiem w Gniewinie, z którego wrócili we wtorek wieczorem. Następnego dnia z samego rana wyruszyli już w kierunku Lubina, robiąc przystanek w Grodzisku Wielkopolskim.

 

– W Gniewinie mieliśmy dwa treningi, wspólny nocleg, jedliśmy posiłki o odpowiednich porach, mogliśmy porozmawiać, popatrzeć sobie w oczy i przede wszystkim skonsolidować się jeszcze bardziej. Wiem, że niektórzy woleliby pewnie jeszcze pobyć w domu, ale to jest taki, a nie inny zawód. Ten tydzień jest dla nas niesamowicie istotny, dlatego wszystko musimy mieć pod kontrolą – wyjaśnia szkoleniowiec.

 

Drużyna na mecz wyjechała więc dzień wcześniej niż zwykle, a trener zabrał wszystkich zawodników, aby mieć pełne pole manewru przy wyborze ostatecznej kadry na spotkanie. Grodzisk Wielkopolski natomiast wybrany został nieprzypadkowo.

 

– Mamy tam do dyspozycji bardzo dobre warunki do trenowania. Poza tym podzieliliśmy podróż na dwie części, organizmy nie będą tak przemęczone. Same plusy – uśmiecha się opiekun Arki. – Ale nie możemy przedobrzyć w drugą stronę. Nie chcemy cały czas myśleć o tym meczu, bo można się przemęczyć fizycznie. Po to jesteśmy razem, żeby odpowiednio reagować i wyluzować atmosferę, kiedy trzeba – dodaje.

 

Arka jest zależna tylko od siebie. Zwycięstwo to gwarant utrzymania bez konieczności patrzenia na wynik meczu Ruchu Chorzów z Górnikiem Łęczna.

 

– Historia z meczu z Ruchem nie może się powtórzyć. Mieliśmy pierwsi strzelić bramkę, a my się wyłożyliśmy jak nie powiem kto. Wszyscy jesteśmy świadomi, że jak zapracujemy na wygraną, to nie musimy nasłuchiwać tego, co się dzieje na drugim stadionie. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli patrzeć na Chorzów – liczy Ojrzyński, ale zdaje też sobie sprawę z formy drużyny, która wygrała tylko raz w ostatnich 13 meczach w lidze i do tego ma problemy zdrowotne.

 

– Dalej kontuzjowany jest Antek Łukasiewicz. Kto dalej? Rafał Siemaszko, Przemysław Trytko, Yannick Sambea, Dominik Hofbauer – każdy ma mniejsze lub większe dolegliwości, ale mam nadzieję, że większość tych zawodników będzie do dyspozycji. Może też się zdarzyć, że żadnego nie zobaczymy w Lubinie – przestrzega trener Arki.

 

Dawid Kowalski

 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia