TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

24.09.2013

Marcus da Silva: Listu miłosnego po polsku jeszcze nie pisałem.

- Lubię Polaków, a różnice między nami wynikają głównie z innego klimatu. Brazylijczycy nie przestają się śmiać, na ulicach wszyscy się bawią, biesiadują przy grillu. Wokół gra muzyka. A w Polsce - wystarczy, że otworzysz drzwi i podkręcisz muzykę, a od razu pojawi się policja. I koniec zabawy - o zderzeniu kultur opowiada Marcus da Silva, piłkarz Arki Gdynia.
 

Był mroźny, styczniowy dzień. Polak by powiedział, typowa zima. Dla Brazylijczyka to jednak nowość. Przyjechał z drugiego końca świata, a tu biały puch za oknem.

- Pierwsze tygodnie w Polsce były bardzo ciężkie. Nie mogłem przyzwyczaić się do niskiej temperatury. Za oknem zima i śnieg, wcześniej z czymś takim się nie spotkałem. W głębi duszy myślałem: jakaś masakra! To już jednak za mną. Nawet do śniegu się przyzwyczaiłem. Teraz nie sprawia mi różnicy, gdy gram zimą - wspomina da Silva.

Przyznaje, że nie było łatwo przystosować się do nowych warunków.

 

- Miałem chwile zwątpienia, zastanawiałem się, co ja tutaj robię? Wiesz, jesteś w obcym kraju, nie możesz liczyć na pomoc kogoś bliskiego. Rodzina na innym kontynencie, a człowiek zdany tylko na siebie. Czułem się nieswojo. Pieniędzy też wielkich nie miałem. Były momenty, że chciałem wracać do domu. Ale zawziąłem się, mówiłem - musisz sobie poradzić. Po to przyjechałem do Europy, żeby grać w piłkę i zarabiać. Czekałem, co przyniesie czas.

Listu miłosnego po polsku jeszcze nie pisałem

Da Silva już na początku zmierzył się problemem każdego obcokrajowca w Polsce - jak nauczyć się języka, w którym tyle dźwięcznych głosek i dziwnego "sz", "cz"...?

- Trochę czasu minęło, nim zacząłem swobodnie rozmawiać po polsku z kolegami na boisku. Pierwszy rok dużo się uczyłem. Słuchałem, co inni do mnie mówią. Trochę rozumiałem, ale żeby tak sam... Miałem z tym problem. Koledzy często mnie nie rozumieli, pytali, co miałem na myśli. Mniej więcej po dwóch latach zacząłem swobodniej mówić po polsku. Teraz mija piąty rok, odkąd tu jestem. Teraz z polskim nie mam już kłopotów. Choć popełniam sporo błędów, np. przy odmianie przez przypadki i osoby. Tak samo gdy piszę. Ale myślę, że to nie jest aż tak wielki problem. Ważne, że mogę bez problemu porozumieć się z ludźmi na ulicy, z trenerem, z kolegami w szatni - mówi gwiazda Arki. - Ale listu miłosnego po polsku jeszcze nie pisałem. Może spróbuję w przyszłości?

Podobnie z dowcipami: - Zostawiam je innym, bo jeszcze coś przekręcę - uśmiecha się Brazylijczyk. I wspomina: - Teraz śmieję się z tego, co było cztery, pięć lat temu. Czasami tak komicznie przekręcałem słowa, że koledzy śmiali się ze mnie. Moje słowa nabierały innego znaczenia niż chciałem. Ale skoro oni się śmiali, to żeby nie być smutasem także się śmiałem. Nawet jak niebardzo wiedziałem, o co chodzi. Dziś rozumiem już, gdy ktoś żartuje.

Czy w szatni robią sobie kawały?

- Każdy rodzaj żartu przyjmie się w szatni. A gdy są dobre wyniki, to kawałów nie brakuje. Czy się śmiejemy z czyjegoś błędu? To zależy od sytuacji. Można przegrać przez czyjąś pomyłkę. Wtedy głupio podejść do kolegi i wytknąć mu błąd, skoro sam wie, że zawalił. Ilu piłkarzy w szatni, tyle osobowości. Niektórzy obrażają się za żarty na swój temat, innym to nie przeszkadza. Ja do żartów nic nie mam - mówi 29-letni piłkarz z kraju kawy.

Wystarczy, że podkręcisz muzykę i pojawia się policja

Karierę zaczął jak każdy jego rodak. Urodził się i już wiedział, co chce robić.

- Piłka w Brazylii to religia. Ale nie musisz spędzać z piłką całych dni na plaży, wystarczy, że piłkę masz w sercu. Przecież nie wszyscy Brazylijczycy mają okazję kopać gałę na Copacabanie. Gramy wszędzie. Na betonowych boiskach, na piasku, podwórku. Gra w piłkę daję nam dużo radości. A zostanie piłkarzem to dla wielu młodych ludzi sposób na życie.

 

Futbolem zaraziła mnie rodzina. Mój wujek był piłkarzem. Zawodowcem. Jako szczeniak chodziłem z nim na wszystkie mecze. Występował choćby we Fluminense. Na Maracanie pierwszy raz byłem w wieku 12 lat. I to nie w roli widza. Z boiska oglądałem, jak gra mój wujek. Rok później siedziałem już na trybunach. Zawsze miałem motywację, aby być piłkarzem. Kocham to, co robię. W Brazylii są dwa wielkie kluby: Flamengo Rio de Janeiro i Corinthians Sao Paulo. Im kibicuje najwięcej Brazylijczyków - opowiada Marcus.

Tańcem - inną namiętnością Brazylijczyków - aż tak bardzo się nie zaraził.

- Lubię sambę. Czasem jak jestem w domu, to coś tam pośpiewam, ale tańczyć nie próbuję (śmiech ). Na karnawale w Rio byłem trzy razy. Atmosfera mi się udzieliła. Odkąd jestem w Polsce rzadko jeżdżę do Brazylii i dawno już nie świętowałem - przyznaje snajper żółto-niebieskich.

Gdy z nim rozmawiam, cały czas się uśmiecha. Sprawnie posługuje się polskim i długo odpowiada na pytania o swój kraj.

- Brazylijczycy to bardzo otwarci ludzie. Na mieście uśmiechają się do ciebie, pozdrawiają. Gdy masz problem, możesz na nich polegać. Polacy, generalnie Europejczycy, są chłodniejsi w kontaktach. Bardziej zamknięci w sobie. To podstawowa różnicą między Europą a Ameryką Południową. Lubię Polaków, a różnice między nami wynikają przede wszystkim z innego klimatu. Brazylijczycy nie przestają się śmiać. Na ulicach wszyscy się bawią. Biesiadują przy grillu. Wokół gra muzyka. A w Polsce - wystarczy, że otworzysz drzwi i podkręcisz muzykę, od razu pojawi się policja. I koniec zabawy. W Brazylii praktycznie przez cały rok ludzie żyją radośnie. Co weekend coś się dzieje. Taka sytuacja jak w Polsce, że komuś przeszkadza muzyka, u nas praktycznie nie istnieje - podkreśla da Silva.

 

Mundial w Brazylii? Jestem optymistą

Gdy pytam go o głośny film "Miasto Boga" - o słynnych na cały świat brazylijskich fawelach [dzielnice biedy - red.], przyznaje: - Wiele rzeczy w tym filmie jest prawdziwych. Tak jednak wyglądała Brazylia 15 lat temu. Akurat w tej dzielnicy, w której kręcono "Miasto Boga", jest już spokojnie.

O mundial też jest spokojny [Brazylia będzie gościć najlepsze drużyny świata w 2014 r. - red.]. - Jestem optymistą, ale wiem, że Brazylia jest krajem kontrastów. Z jednej strony mili, życzliwi ludzie, ale jednak biedni, a z drugiej niesamowici bogacze. Tych pierwszych charakteryzuje dobroć. Mimo że mało mają, chętnie się z tobą podzielą. Ale są też tacy na skraju ubóstwa. Bogaci mają wszystkich gdzieś i żyją swoim życiem. Nie chcę mówić o swoim kraju źle. Wierzę, że potrafi zorganizować mundial na wysokim poziomie. Wiem, że to mogą być radosne mistrzostwa świata. Brazylia pokaże wszystkim, jak kocha futbol - mówi da Silva.

I dodaje: - Problem biednych i bogatych dotyczy nie tylko mojego kraju. W USA też widać wyraźne rozwarstwienie społeczne. Przykład tego, co złe, to Boston. Wielki bieg, święto ludzi i nagle zamach. Uważam, że wszystko to wina pieniędzy. To główne zło tego świata.

 

więcej na trojmiasto.sport.pl

 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia