Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2020-08-27

Po degradacji piłkarze Arki nie mają postawionego zadania powrotu do ekstraklasy. - Jesteśmy ambitni i chcemy grać jak najlepiej. W zespole doszło do wielu zmian i każdy mecz powinien działać na naszą korzyść - powiedział trener gdynian, Ireneusz Mamrot.

 

Po czterech latach spędzonych w najwyższej klasie zawodnicy Arki spadli z ekstraklasy. Zresztą każdy sezon po wywalczeniu w 2016 roku awansu sprowadzał się w ich przypadku do dramatycznej walki o utrzymanie.

 

Po degradacji w zespole zaszły bardzo duże zmiany. Na plus trzeba zapisać pozbycie się wszystkich obcokrajowców, bo poza wyjątkami, jak chociażby bramkarz Pavels Szteinbors, który przeszedł do Jagiellonii Białystok, większość z nich nie dawała oczekiwanej jakości. A do tanich się nie zaliczali.

 

- To była wspólna wizja z właścicielem, że idziemy w kierunku polskich piłkarzy. Kadra jest praktycznie zamknięta, ale okienko transferowe wciąż jest czynne i nie wykluczam, że jakiś zagraniczny zawodnik do nas jednak trafi. A także młodzieżowiec, bo kontuzja wykluczyła z gry na kilka tygodni Dawida Markiewicza - wyjaśnił trener Mamrot.

 

Z liczących się polskich piłkarzy z Arką pożegnali się Michał Nalepa (trafił do drugoligowego tureckiego klubu Giresunspor Kulubu), Damian Zbozień (Wisła Płock) i Michał Kopczyński (Warta Poznań).

 

Z kluczowych graczy zostali jedynie obrońcy Adam Marciniak i Adam Danch, środkowy pomocnik Adam Deja, napastnik Maciej Jankowski i młodzieżowiec Mateusz Młyński.

 

Do zespołu trafiło 15 zawodników, m. in. obrońcy Arkadiusz Kasperkiewicz (Raków Częstochowa), Bartosz Kwiecień (Jagiellonia Białystok) i Michał Marcjanik (wychowanek Arki wrócił po dwóch latach do drużyny, Wisła Płock), pomocnicy Szymon Drewniak (Chrobry Głogów), Juliusz Letniowski (Lech Poznań), Kamil Mazek (Zagłębie Lubin) i Mateusz Żebrowski (KKS 1925 Kalisz) oraz napastnicy Artur Siemaszko (Stomil Olsztyn) i Rafał Wolsztyński (Widzew Łódź).

 

- Zmian faktycznie było dużo, ale to stały element futbolu, zwłaszcza po degradacji. Cieszę się, że bardzo szybko, poza Michałem Marcjanikiem, mieliśmy do dyspozycji prawie wszystkich zawodników. I mam nadzieję, że każdy mecz będzie pozytywnie wpływał na zespół. W okresie przygotowawczym pracowaliśmy głównie nad elementami taktycznymi i poświęciliśmy sporo czasu na zgranie. Kadra jest szeroka, w drużynie jest rywalizacja i jesteśmy zabezpieczeni na wielu pozycjach na wypadek kartek czy kontuzji. Jesteśmy gotowi, aby grać na dwóch frontach. Mogę jednak wiele mówić, a wszystko i tak zweryfikuje boisko - podkreślił.

 

Arka rozpoczęła sezon od mocnego uderzenia. W niedzielę w meczu 1/32 finału Pucharu Polski gdynianie rozgromili w Polkowicach drugoligowego Górnika 5-0. Wszystkie bramki goście zdobyli w drugiej połowie, kiedy rywale grali w "10". Dwa gole strzelił Juliusz Letniowski, a po jednym dołożyli Marcus Vinicius, Kamil Mazek i Adam Danch.

 

- To był dla nas bardzo ważny mecz. Wciąż poznaję tych zawodników i wreszcie zobaczyłem ich w spotkaniu o stawkę, bo sparingi pewnych rzeczy nie oddadzą. Rywalizacja cały czas trwa i po tym spotkaniu też mogą zajść zmiany w składzie - zaznaczył.

 

Kibice w Gdyni liczą, że po rocznej banicji drużyna powróci do ekstraklasy, ale w klubie nie postawili zawodnikom tak jednoznacznego zadania.

 

- Nie nakładamy na siebie dodatkowej presji, ale jesteśmy ambitni i zamierzamy zaprezentować się z jak najlepszej strony. Liga będzie wyrównana i na pewno o awans nie będzie łatwo. A pretendować do niego powinno wiele drużyn, na czele ze spadkowiczem ŁKS Łódź, a także Radomiakiem Radom, Bruk-Bet Termaliką Niecieczą, Miedzią Legnica czy Widzewem Łódź - dodał Mamrot.

 

Na inaugurację pierwszej ligi gdynianie zmierzą się w piątek o 17.00 w Wodzisławiu Śląskim z GKS 1962 Jastrzębie. Z kolei zaplanowane w weekend mecze na własnym stadionie żółto-niebiescy rozgrywać będę w piątek o 19.00. W pierwszym z nich zmierzą się 4 września z Puszczą Niepołomice.

 

Marcin Domański