Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2020-06-19

Nafciarze i Arkowcy rozgrywają czwarty sezon z rzędu w najwyższej lidze. Obie drużyny trzeci raz w tym okresie walczą o ligowy byt, grając w grupie spadkowej. Dwa wcześniejsze starcia w siedmiu dodatkowych kolejkach kończyły się remisami (1:1 w sezonie 2017/18 i 3:3 w 2018/19).

 

Korzystniejszy bilans w ostatnich bezpośrednich meczach mają piłkarze Wisły, którzy dwukrotnie wygrali w obecnych rozgrywkach (4:1 i 2:1). Nie oznacza to jednak, że płocczanie będą faworytem w sobotę. Ekipa Radosława Sobolewskiego ma kłopot z wygrywaniem. Nie zdobyła kompletu punktów już od czterech spotkań i 104 dni, kiedy to zwyciężyła w… Gdyni.

 

Klubowe podobieństwa

Oba kluby świetnie zna ich były trener Leszek Ojrzyński. Pracował w Arce (lata 2017–18) i Wiśle (2007–08 i w 2019 roku).

 

– Podobieństwa są, ale różnice również. Przede wszystkim Wisła jest teraz w zdecydowanie lepszej sytuacji, bo ma dziewięć punktów więcej i jest wyżej w tabeli. Arka znajduje się w strefie spadkowej. Jednak nadal ma szanse na uratowanie się przed degradacją – mówi szkoleniowiec, który potrafił utrzymać oba zespoły w ekstraklasie.

 

– Arka ma nowoczesny stadion, a Wisła na razie tylko na papierze. To niby różnica, ale niebawem będzie to podobieństwo, bo nowy obiekt jest już w planach i niebawem powstanie. Możliwości treningowe są podobne. Do dyspozycji pierwszych drużyn są: po jednym boisku treningowym naturalnym i po jednym sztucznym. Jeżeli chodzi o budżety, to możliwości finansowe Wisła ma nieco większe od Arki. Chociaż kilka kominów płacowych w Gdyni jest, ale są to pozostałości po poprzednich właścicielach – przypomina 48-letni szkoleniowiec.

 

– Miło słyszeć takie słowa od trenera, ale uważam, że nasz stadion w swojej obecnej formie nie ma porównania do obiektu Arki – przyznaje Jacek Kruszewski, prezes Wisły Płock. – To wpływa nie tylko na chęć przychodzenia kibiców na mecze, ale również na to, jak postrzegają klub potencjalni nowi zawodnicy. Cieszą słowa doświadczonego szkoleniowca, który zna realia i uważa, że skromny miejski klub – taki jak Wisła – jest postrzegany jako solidny finansowo – dodaje prezes.

 

Gol w ostatniej akcji

Już przed rokiem obie drużyny spotkały się w spotkaniu o podobnym ciężarze gatunkowym. W poprzednim sezonie przed 34. kolejką gdynianie mieli trzy punkty przewagi nad strefą spadkową, a płocczanie punkt więcej. Ojrzyński prowadził wówczas Wisłę.

 

– Prowadziliśmy 1:0 i w ostatniej akcji meczu Arka wyrównała po trafieniu głową Frederika Helstrupa. Dostaliśmy wtedy gonga. Straciliśmy dwa punkty, a obie drużyny były w słabej sytuacji. Teraz Wisła aż takiej presji jak wtedy jeszcze nie czuje – uważa bezrobotny obecnie trener.

 

– Doskonale to pamiętam. Punkty były nam dramatycznie potrzebne. Zespół prowadził trener Ojrzyński, dzięki któremu się utrzymaliśmy. Wtedy, w 34. kolejce, remis miał bardzo gorzki smak, bo zwycięstwo wypadło nam z rąk w ostatniej akcji. Oczywiście nie życzę Arce degradacji, ale obecne realia są takie, że my nadal musimy walczyć o swoje. Ten mecz będzie dla gdynian takim z gatunku tych „o wszystko”. Dla nas to spotkanie o względny spokój. Domyślam się, w jakich nastrojach są teraz ludzie w Arce – dodaje Kruszewski.

 

Trzech z agencji Kołakowskiego

Dodatkowym smaczkiem sobotniego starcia będzie fakt, że w Wiśle występuje trzech zawodników związanych z agencję menedżerską KFM – Mateusz Szwoch, Michał Marcjanik i Hubert Adamczyk. Należy ona do Jarosława Kołakowskiego, znanego menedżera, którego syn Michał jest od niedawna właścicielem Arki.

 

– To bardzo solidni piłkarze i cieszę się, że są w naszym zespole. Uważam, że nie będzie żadnej taryfy ulgowej czy kunktatorstwa, dotyczącego tego, kto reprezentuje ich interesy. Są zawodowcami. W wielu klubach ekstraklasy grają piłkarze reprezentowani przed agencję Jarosława Kołakowskiego. Bardziej traktowałbym to jako ciekawostkę niż dodatkowy smaczek – uważa prezes Wisły.

W gdyńskiej drużynie teoretycznie zagrać może były gracz Nafciarzy – Oskar Zawada. Teoretycznie, bo według naszych informacji gdynianie musieliby dopłacić za jego występ. Chodzi ponoć o kilkadziesiąt tysięcy złotych. 24-letni napastnik jest wypożyczony z Wisły do Arki.

 

– Nie ma przepisu, który zabrania Oskarowi grać. W szczegóły umowy między klubami na temat wypożyczenia wchodzić jednak nie będę – zaznacza szef zarządu płocczan.

 

Sentyment Ojrzyńskiego

Jakie typy albo życzenia na sobotni mecz mają nasi rozmówcy?

 

– W Płocku pracowałem dwa razy, ale z Arką zdobyłem Puchar i Superpuchar Polski, no i graliśmy w eliminacjach europejskich pucharów. Takie historie pamięta się na całe życie. Jestem trochę rozdarty, ale w tym konkretnym meczu będę trzymał kciuki za Arkę, bo ten zespół bardzo potrzebuje punktów. Chciałbym, żeby oba kluby zostały w ekstraklasie na kolejny sezon. Wisła też jeszcze nie jest bezpieczna, dlatego zapowiada się naprawdę ciekawe spotkanie – przewiduje Ojrzyński.

 

– Losy Wisły i Arki mocno powiązały się od sezonu, w którym razem wchodziliśmy do najwyższej ligi. W samej ekstraklasie nieco lepiej wiedzie się nam. Poza poprzednimi rozgrywkami, kiedy dramatycznie broniliśmy się przed spadkiem, to co roku byliśmy wyżej od Arki w tabeli. Najważniejsze jest jednak to, że jako beniaminkowie z sezonu 2016/17 utrzymaliśmy się w lidze do teraz. Dziś Arka jest „na musiku”. Nie chcę mówić o konkretnym wyniku. Dla nas najważniejsze jest jak najszybsze zapewnienie sobie pozostania w lidze. Kolejny, piąty sezon w ekstraklasie będzie klubowym rekordem, bo nigdy nie spędziliśmy w najwyższej klasie rozgrywkowej więcej lat z rzędu. Mecz zapowiada się na niezwykle trudny. Arka ma nowych właścicieli i nowego trenera. W jej grze widać, że to był pozytywny impuls. Na pewno będzie ciekawie – kończy prezes Kruszewski.

 

Maciej Wąsowski