Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2019-04-13

Po siedmiu miesiącach bez pracy na karuzelę trenerską ponownie wsiada Jacek Zieliński. Przyjął propozycję Arki Gdynia. Szkoleniowiec utytułowany – z mistrzostwem i Superpucharem Polski w gablocie. Ale też i z porażkami – ostatnio zanotował spadek z ekstraklasy i zły start w I lidze z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. Wciąż jednak jest uznaną marką na polskim rynku.

 

Trenera Zielińskiego nie ominie w Gdyni łatka strażaka. W zespole musi ugasić pożar i wydobyć go z kryzysu, który objawia się aż 13 oficjalnymi meczami bez wygranej. Zadanie trudne, ale nie ekstremalne lub z gatunku tych nie do wykonania. Arka ma punkt zapasu nad strefą spadkową i trzy straty do Miedzi Legnica, z którą teraz się zmierzy. Nie trzeba tęgich głów, by zauważyć, że rozpoczęcie pracy od zwycięstwa, da nowemu szkoleniowcowi spory kredyt zaufania nad polskim morzem. Paradoksalnie zatem, moment wejścia do drużyny jest najlepszy z możliwych.

 

Każdy, nawet powierzchownie zainteresowany ekstraklasą kibic wie, kim jest Jacek Zieliński. To człowiek, który naszą rodzimą ligę zna od podszewki i potrafi z każdym materiałem ludzkim do niej się dopasować. Jako trener wystąpił w niej aż 277 razy (119 spotkań wygrał, 71 zremisował, 87 przegrał). Zdobył 428 punktów, co daje niemałą średnią w postaci 1,55 punktów na mecz.

Niejeden sukces na koncie

Tak utytułowanego szkoleniowca Arka na ławce jeszcze nie miała. Jacek Zieliński dziewięć lat temu sięgnął z Lechem Poznań po mistrzostwo Polski, a parę tygodni później po Superpuchar kraju.

 

W podobnym położeniu, co Arkę, przejmował też Cracovię niemal równo cztery lata temu. Do końca sezonu zasadniczej były wówczas dwa mecze, lecz przewaga nad strefą spadkową wynosiła tyle samo punktów, ile teraz mają żółto-niebiescy. Zieliński, który przejął zespół po Robercie Podolińskim, miał piorunujące wejście: do końca sezonu już nie przegrał, notując siedem zwycięstw i dwa remisy (seria bez porażki trwała jeszcze przez trzy mecze nowego sezonu)! Ostatecznie wygrał grupę spadkową. Gdy w kolejnym roku sięgnął z „Pasami” po czwarte miejsce na koniec rozgrywek i grę w europejskich pucharach, jasnym stało się, że to specjalista w swoim fachu.

 

Z tarapatów wydobywał też Polonię Warszawa (przejmował drużynę na 13. miejscu, wywindował na 7. pozycję w sezonie 2010/11). Zadanie, które ma postawione w Arce nie jest zatem niczym nowym dla szkoleniowca.

 

Pierwsze w karierze fiasko ratunkowe zaliczył ostatnio. Nie udało mu się w poprzednim sezonie uratować od degradacji Bruk-Bet Termaliki Nieciecza. Przejmował zespół o punkt pod kreską w 24. kolejce ligowej i zachował status quo po zakończeniu rozgrywek. Pomimo spadku został w klubie, lecz po wygranej tylko raz w pierwszych dziesięciu meczach, stracił pracę. To był jego debiut na zapleczu ekstraklasy, z którym sobie nie poradził. Bez dwóch zdań dużo lepiej czuje się w ekstraklasie.

Po nitce do Zielińskiego

Od czasu zwolnienia Zbigniewa Smółki, z Arką wiązano już kilka nazwisk: Dariusza Wdowczyka, Jana Urbana, Radoslava Latala, a nawet Jacka Paszulewicza, który w ekstraklasie nigdy nie pracował. Padło też i nazwisko Zielińskiego, ale w momencie, gdy on sam o niczym nie wiedział. Pierwsze głosy pojawiły się jeszcze… przed rozpoczęciem derbów Trójmiasta, gdy świat poznał ustaloną wcześniej decyzję szefostwa klubu o rozstaniu się ze Smółką. Telefony rozgrzały się do czerwoności. Trenera Zielińskiego jednak milczał, wówczas tylko plotkami okazały się domniemane rozmowy ze szkoleniowcem. Te pojawiły się dopiero w ten wtorek. Strony szybko doszły do porozumienia, a nowo wybrany opiekun spotkał się z piłkarzami na dzień przed meczem z Miedzią.

 

Wszyscy w Gdyni liczą, że w Arce nawiąże do swoich sukcesów z pierwszych miesięcy pracy w Krakowie czy Warszawie, bowiem jakiekolwiek inne myśli poza utrzymaniem elity nikomu nie są obecnie w głowie. Zapału do pracy nie powinno brakować. 58-latek to typ człowieka, który nie lubi przesiadywać na bezrobociu.


– Z natury jestem nerwusem i nie satysfakcjonuje mnie regularne koszenie trawnika – przyznał kiedyś szkoleniowiec, gdy pozostawał dłużej bez pracy.

 

– Cieszę się, że wybrałem Gdynię. Zawsze widziałem tu fajny klimat – żyjące trybuny, fantastyczną atmosferę. Chcę by w Gdyni non stop była ekstraklasa, ale nie taka z pętlą na szyi i walczącą w niej drużyną o unikanie spadku do końca – przyznał na pierwszej swojej konferencji prasowej w Gdyni trener Zieliński.