Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2019-04-03

Niespełna godzina do meczu. Właściciel Arki Gdynia Dominik Midak za pośrednictwem Twittera informuje, że spotkanie z Lechią Gdańsk będzie ostatnim dla trenera gospodarzy Zbigniewa Smółki. Jego piłkarze wychodzą na murawę i wydzierają bezbramkowy remis z liderem Lotto Ekstraklasy, a szkoleniowiec żegna się z klubem.
 

W tak złych nastrojach do derbów Trójmiasta Arka nie przystępowała jeszcze nigdy. Jedenaście ligowych meczów bez zwycięstwa w tym osiem porażek musi działać na wyobraźnie. Za domiar wszystkiego na godzinę przed meczem gruchnęła informacja o zmianie na stanowisku trenera. Zbigniew Smółka niezależnie od wyniku przestał pełnić swoje obowiązki w zespole.


– Nie chciałem tego robić, parę razy sobie odmawiałem, ale trener Smółka to niezwykle honorowy człowiek. Zdecydowałem się jednak podjąć tę trudną decyzję – dziś trener poprowadzi Arkę ostatni raz. To jest porażka całego naszego klubu, który czekają bardzo poważne zmiany – napisał na Twitterze Dominik Midak, właściciel Arki.

 

Można było się zastanawiać czy taka wiadomość nie przeszkodzi gospodarzom. Arkowcy wyłączyli jednak w swoich głowach te rozważania i od początku mieli zamiar zrehabilitować się kibicom za krzywdy dotąd wyrządzone. Udało się. Przynajmniej, jeśli pod uwagę weźmiemy progres w grze, przynajmniej jeśli spojrzymy na końcowy rezultat, który nie oznaczał porażki.

 

Pozytywem była zdecydowana pewność siebie. To pozwoliło gospodarzom na stworzenie przewagi w środku pola i przez większość meczu górować optycznie nad liderem z Gdańska. Bezbramkowy remis trzeba brać jednak jako dobrą monetę dla Arki. Komu jednak bardziej się w tym spotkaniu poszczęściło:

 

Lechia: indywidualna akcja Lukasa Haraslina zakończyła się groźnym strzałem z boku pola karnego i paradą Pavelsa Steinborsa;

 

Arka: strzał głową Macieja Jankowskiego wylądował na poprzeczce bramki Dusana Kuciaka;

 

Lechia: uderzenie Artura Sobiech minęła spojenie bramki w nieznacznej odległości;

 

Lechia: ponownie uderzał Haraslin, tym razem z ponad 20 metrów, ale na posterunku stał Steinbors;

 

Arka: strzał z półobrotu w samej końcówce z obrębu pola karnego w wykonaniu Aleksandyra Kolewa wylądował na wewnętrznej stronie słupka – to zdecydowanie najgroźniejsza akcja tego meczu.

 

Do tego należy dodać sam początek drugiej połowy. Wystarczyło bowiem nieco ponad 30 sekund, by Stadion Miejski w Gdyni eksplodował. W zamieszaniu największym sprytem wykazał się Nabil Aankour i wszyscy ruszyli do środka boiska, by wznowić grę. Wszyscy, oprócz sędziego Pawła Gila, który czekał na potwierdzenie prawidłowości tego gola z wozu VAR. Trwało to ponad cztery minuty i w efekcie bramkę anulowano. Jak się wydaje – słusznie.

 

Koniec końców nie należy o tym spotkaniu rozprawiać zbyt długo. Nie brakowało w nim walki, determinacji i chęci, zwłaszcza po żółto-niebieskiej stronie, mogło być za to więcej jakości. Arkowcom nie dopisywało również szczęście, bo dwukrotnie obijali obramowanie bramki Lechii. To oni byli bliżej pierwszego od 12 lat triumfu Arki nad gdańszczanami.

 

Na pomeczowej konferencji szkoleniowiec gospodarzy pożegnał się z mediami, kibicami i klubem.

 

Zbigniew Smółka (trener Arki Gdynia):

– Muszę zacząć od podziękowań dla wszystkich Was – dziennikarzy, kibiców. Przede wszystkim dla klubu, który dał mi szansę w ekstraklasie. Ciężkie chwilę, nauczka, wiele błędów popełnionych na przełomie grudnia i stycznia. Duża nauczka jak powinno się zachowywać i odchodzić z twarzą. Temat mojej pracy zamykać, ale do końca sezonu jestem z Arką i trzymam kciuki. Mam nadzieję, że utrzyma się w ekstraklasie. Teraz chcę odpocząć, poświęcić czas rodzinie. Później dalej będę myślał o swoim rozwoju.

 

Dziękuję właścicielom, że zostałem zwolniony tak późno, bo to nie wyszło. Zostałem tu poszanowany i za to jestem wdzięczny. Wspólnie zastanawialiśmy się, co będzie najlepsze. To miało też wpływ na to, że kibice byli wspaniali.

 

Piotr Stokowiec (trener Lechii Gdańsk):

– Nie wiem czy zasługujemy na mikrofon. Jak traktowani są trenerzy, to jest jeden wielki skandal. Nie chcę mi się komentować meczu i tego wokół. Wiem, że Arka jest w trudnej sytuacji, ale szacunek dla zawodu trenera się należy.

 

Zarówno jedni jak i drudzy mogą powiedzieć, że to szczęśliwy punkt. To nie pierwszy taki mecz. Mogło to pójść w dwie strony. Graliśmy jednak słabiej. Nie utrzymywaliśmy się przy piłce, mieliśmy mnóstwo niedokładnych podań. Nie mam jednak pretensji do zawodników, może czasami brakuje nam umiejętności.

 

Arka Gdynia – Lechia Gdańsk 0:0


Arka: Steinbors – Zbozień, Maghoma, Helstrup, Marciniak Ż – Nalepa Ż, Vejinović Ż – Aankour (74. Siemaszko), Janota (82. Deja), Jankowski – Kolew.


Lechia: Kuciak – Nunes, Nalepa, Augustyn, Mladenović – Makowski Ż (90. Vitoria), Łukasik – Kubicki, Michalak (65. Sobiech), Haraslin (85. Arak), Paixao.