Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2019-03-03

Tradycyjnie też przy okazji wyjazdowych bojów z „Kolejorzem”, żółto-niebieskich czeka niełatwe zadanie. Po powrocie do ekstraklasy przy ul. Bułgarskiej gdynianie jeszcze nie wygrali. W minionym sezonie otrzymali lekcję, ulegając poznaniakom 0:3. Arka jednak już na początku batalii w ekstraklasie po przerwie zimowej zagmatwała sobie sytuację trzema porażkami z rzędu. I to na tyle, że obecnie punktów szukać musi wszędzie.
 
Nawet z teoretycznie silniejszymi przeciwnikami na wyjazdach. Gdynianie jak ryba wody potrzebują pierwszego od wielu tygodni zwycięstwa. Realnie jednak oceniając ich możliwości, przeciwko Lechowi w Poznaniu sukcesem będzie nawet remis. Niedzielnych rywali Arki prowadzi Adam Nawałka, który po nieudanych, ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Rosji, a zwłaszcza pamiętnym, żenującym spektaklu w meczu z Japonią, w niesławie zakończył misję selekcjonera polskiej reprezentacji narodowej.
 
Na poziomie klubowym jest to jednak wciąż ceniony szkoleniowiec. Działacze „Kolejorza” zatrudnili go z nadziejami na poukładanie gry i walkę o najwyższe, ligowe cele. Jak na razie jednak realizacja planu przywrócenia Lechowi mocarstwowej pozycji w ligowej stawce wychodzi Nawałce średnio. Poznaniacy mają już 13 punktów straty do lidera, Lechii Gdańsk. Będą musieli się mocno sprężyć, aby w ogóle „załapać się” na europejskie puchary. Z drugiej strony, jeśli wierzyć często powtarzanemu przez trenerów porzekadłu, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz, to Lech akurat nie ma się czego wstydzić. Po dwóch porażkach z rzędu poznaniacy przełamali się i w ubiegły weekend pokonali 2:0 w klasyku ligi nie byle kogo, mistrza Polski - Legię Warszawa.
 
Taki triumf na pewno wzmocnił ich psychicznie i pozwolił nabrać więcej pewności siebie. Tego samego nie można niestety napisać o Arce, która po przerwie zimowej jest hybrydą Świętego Mikołaja i chłopca do bicia. Gdynianie notorycznie rozdają prezenty rywalom, pozostawiając ich bez krycia, dopuszczając do strzałów z kilku metrów, prokurując rzuty karne oraz nie strzelając swojej „jedenastki”, kiedy nadarzyła się już taka okazja. Ze słów piłkarzy wynika, że wychodzą na boisko zdekoncentrowani. Trener Zbigniew Smółka twierdzi ponadto, że przy okazji stałych fragmentów gry w szeregi żółto-niebieskich wkrada się bojaźń. Efektem są trzy porażki z rzędu i coraz bardziej nerwowa atmosfera wśród fanów.
 
- Musimy odmienić tę sytuację i zacząć wygrywać - mówi Adam Marciniak, kapitan gdynian.
 
To właśnie tego zawodnika, podobnie, jak Luki Marica, zabraknie w meczu w Poznaniu. Obaj pauzują za kartki. Patrząc na ich ostatnią dyspozycję trudno jednak z góry zakładać, że będzie to osłabienie. Kibice będą mieli okazję naocznie przekonać się, czy trener Smółka ma dobre oko, a zmiennicy Marica i Marciniaka rzeczywiście prezentują się na treningach - jak twierdzi szkoleniowiec - jeszcze gorzej od dwójki wymienionych.
 
Wszyscy w Arce muszą obecnie zdawać sobie sprawę, że każda, kolejna porażka jest krokiem w stronę przepaści. Piłkarze walczą o ligowy byt, trener Smółka dodatkowo o swoją karierę. Jeśli w debiutanckim sezonie w ekstraklasie obchody 90-lecia Arki „okrasi” już w połowie roku spadkiem, to chyba nikt nie ma wątpliwości, że klubowi działacze mogą nie mieć dalszej ochoty, aby kontynuował eksperyment z hiszpańską tiki-taką na zapleczu elity. Gdynianie muszą obecnie zdobywać punkty za wszelką cenę, nie oglądając się zbytnio na styl.
 
Szymon Szadurski