Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2018-11-09

Jacek Główczyński: Jak poważna była kontuzja, której nabawił się pan w meczu ze Śląskiem?

We Wrocławiu nie dałem rady, musiałem opuścić boisko w trakcie gry. Potem badanie rezonansem magnetycznym wykazało naderwanie mięśnia dwugłowego. Musiałem przejść rehabilitację. Teraz już na szczęście wszystko jest wygojone i mogłem wrócić do gry. Szkoda, bo uciekło spotkanie derbowe.

 

Czy była pokusa, aby skrócić rekonwalescencję i jednak zagrać z Lechią w Gdańsku?

Ze strony zawodników zawsze jest presja, bo my chcemy grać jak najszybciej. Natomiast sztab medyczny włączył czerwone światło, gdyż są jeszcze dwa miesiące grania. Ryzyko odnowienia i pogłębienia urazu było zbyt duże. Myślę, że gdyby był to ostatni mecz w roku, to inaczej by się do tej kwestii podchodziło. Ponadto po to jest nas 27 czy 28 w kadrze drużyny, że pech jednego jest szansą dla drugiego. Zawodnik, który jest teraz poza "18" musi być tak samo ważny jak ci co grają, bo za chwilę to on może być w 11. Wartość drużyny widać właśnie wtedy, jeśli wchodzą kolejni, a poziom gry nie jest zaniżany.

 

Czy w meczu z Pogonią czuł się pan pod względem motorycznym tak jak przed urazem, czy jednak czegoś brakowało?

Były różne fazy w meczu. Jak Pogoń przycisnęła, było ciężej, gdyż momentami nas tłamsiła. Jednak po to właśnie pracujemy na treningach, aby być na to przygotowani. Wiedzieliśmy, co robić jak wyjdziemy stąd pressingu. Mieliśmy wtedy zmieniać strony, a ja czy inni zawodnicy nie do końca to robiliśmy. I nie ma znaczenia, że miałem przerwę. To nie jest tak, że wypadniesz na chwilę i od razu ta forma nie wiadomo jak zleci. Natomiast spotkanie było szalone. Mieliśmy swoje sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy. Natomiast to brutalnie dla nas zrobił przeciwni. Stracił nas bardzo ładnymi strzałami. Ale to właśnie boli najbardziej, bo nie były to akcje, że zostaliśmy rozklepani. Traciliśmy gole po sytuacjach, w których mogliśmy się lepiej zachować. Szkoda, że gdzieś ta nasza gra do końca się nie kleiła. Nie zawsze organizacja gry była jak być powinna, gdyż należało grać bliżej siebie, aby rywale nie mogli tak łatwo dochodzić do strzałów.

 

Antidotum na kontuzje w obronie może być przejście na stałe do ustawienia z trójką w defensywie?

Próbowaliśmy tak zagrać w końcówce z Pogonią, by wyjść wyżej. Jednak ciężko było, bo robiło się nerwowo na boisku. W kilku sytuacjach na pewno mogliśmy szukać lepszych rozwiązań. Boli to, że przegraliśmy u siebie, gdyż tutaj chcieliśmy budować twierdzę.

 

autor: Jacek Główczyński

 

więcej: sport.trojmiasto.pl

 

 http://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/37739173_10209981206801722_8162253980731179008_n_ef7fe1aec6db145aec5ab1c3f3ba59c1.jpg