Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2018-10-29

– Dopóki graliśmy jedenastu na jedenastu, to wszyscy widzieli, że Lechia nie radziła sobie z nami – mówił po sobotnim meczu w Gdańsku, bezsilny wobec końcowego rezultatu, Pavels Steinbors. – Wynik jest taki jaki jest, czyli wygrała Lechia, a więc widocznie byli lepsi - wtórował mu, widocznie poirytowany, Michał Nalepa. Arka odniosła w sobotę piątą derbową porażkę z rzędu, tracąc bramkę w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry.


WYSOKIE MORALE, DOBRY POCZĄTEK

Wynik dwunastych na poziomie Ekstraklasy derbów Trójmiasta jednych może cieszyć, innych smucić. Ani zawodników, ani kibiców nie powinien jednak smucić poziom widowiska, jakie obejrzeliśmy w sobotni wieczór na Stadionie Energa w Gdańsku. W obozie Arki mówi się nawet o najlepszym od długiego czasu meczu derbowym, który był bliski uradowania gdynian przynajmniej jednym, cennym punktem. Czy w odczuciu piłkarzy faktycznie taki był?

 

– Nie wiem, ciężko powiedzieć. Po raz kolejny przegraliśmy i nie wiem, czy był on najlepszy czy nie. Znowu błąd w końcówce spotkania, który kosztuje nas punkty – mówił po meczu wyraźnie zmartwiony Adam Marciniak.

 

Arkowcy zachowali chłodną głowę i mocno do serca wzięli sobie słowa trenera, które padły m.in. na przedmeczowej konferencji prasowej. Zbigniew Smółka podkreślił, iż ma nadzieję, że w sobotnim meczu kopana będzie tylko piłka, a nie, jak się można domyślić, na przykład nogi zawodników drużyny przeciwnej, co w meczach derbowych rzadkością nie było.

 

To marne pocieszenie, bo to nie o to w tym chodziło, żeby zostawić dobre wrażenie – kontynuował kapitan żółto-niebieskich. – Chodziło o to, żeby wygrać spotkanie i na pewno o to mamy do siebie pretensje. Naprawdę ciężko coś powiedzieć, bo są to piąte przegrane derby z rzędu i jest to fatalna passa – dodał.


"WYGRAŁA LECHIA, A WIĘC WIDOCZNIE BYLI LEPSI"

 

Choć liczni sympatycy Arki nie zgodzili się z tym, że wynik końcowy adekwatnie oddawał przebieg wydarzeń na boisku, dla piłkarzy zdawało się to mieć niewielkie znaczenie.

 

– Wynik jest taki jaki jest, czyli wygrała Lechia, a więc widocznie byli lepsi – mówił po spotkaniu Michał Nalepa.

 

– Z przebiegu meczu, do momentu, w którym miała miejsce czerwona kartka, wydaje mi się, że to my byliśmy zdecydowanie lepsi. Niestety, po czerwonej kartce musieliśmy się troszkę cofnąć. Lechia grała w przewadze u siebie i nie było już tak łatwo, jak byśmy chcieli, sił też było już coraz mniej. I znowu jakieś fatum, ostatnie minuty, nie wiem, jak to nazwać tak naprawdę, dostajemy bramkę i przegrywamy - dodaje.

 

– W zeszłym sezonie wszyscy mówili, że gramy brzydko i też przegraliśmy, a walka i wszystko inne było. Dzisiaj graliśmy dobrze, bo to też trzeba przyznać, no ale znowu nie wygraliśmy, a w piłce liczy się, kto wygrywa. Kto przegrywa jest po prostu słabszy – podsumował pomocnik.


ŻÓŁTA X2, BRAMKA X1

 

Świadomość osłabienia drużyny gości miał Tadeusz Socha, który pod nieobecność Damiana Zbozienia powrócił do wyjściowej jedenastki gdynian.

 

– Do momentu, gdy wciąż graliśmy w jedenastu, moje odczucia były takie, że może nie panujemy na boisku, ale wiemy co mamy robić i mecz był otwarty. Wynik mógł się zmienić w obie strony – zauważył obrońca.

 

– Osłabiłem zespół i poniekąd przez to broniliśmy wyniku 1-1. Niestety, skończyło się 2-1 dla Lechii i znowu wracamy do Gdyni przegrani – mówił Socha, który w 65. minucie musiał opuścić boisko.

 

– Mieliśmy grać o trzy punkty, a po mojej drugiej żółtej kartce tak naprawdę 25 minut graliśmy tylko po to, żeby dowieźć ten remis do końca – kontynuował piłkarz, który w derbowym spotkaniu zobaczył dwa żółte kartoniki.

 

Kartoniki, z którymi nie do końca się zgadza.

 

– Obie kartki [za faul] na Haraslinie i nie wiem, jak to wyglądało w telewizji, ale przy drugiej naprawdę uciekałem, nie chciałem go faulować. Nie wiem, dlaczego sędzia tak to zinterpretował. Dla mnie, z boiska, było to specjalne zachowanie Haraslina i myślę, że gdyby sędzia nie dał żółtej kartki, to też spokojnie byłoby dobrze – wyjaśniał.

 

– Nie do końca ją akceptuję, aczkolwiek nie wiem, jak wyglądało to w telewizji. Było tylu zawodników jeszcze bliżej naszej bramki, że sędzia mógł spokojnie się powstrzymać. W moim odczuciu, oczywiście – podsumował.


"WOLĘ ŹLE GRAĆ I WYGRAĆ, JAK LECHIA DZISIAJ"

 

Krótkich i zwięzłych odpowiedzi udzielał w strefie mieszanej po meczu Pavels Steinbors. Zapytany o straconą w 90. minucie bramkę, odpowiedział:

 

– Ta bramka, ta bramka… To właśnie nie chodzi o tę bramkę, bo póki graliśmy jedenastu na jedenastu, to wszyscy widzieli, że Lechia nie radziła sobie dzisiaj z nami – zauważył.

 

– Oprócz wyniku, rozegraliśmy bardzo dobry mecz. Ale wiemy, że w piłce to wynik jest najważniejszy. Można źle grać i wygrać, a można dobrze grać i przegrać. Ja zawsze wolę źle grać i wygrać, jak na przykład Lechia dzisiaj – podsumował bramkarz żółto-niebieskich.


Anita Kobylińska