Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2018-10-04

Ten sezon wcale nie musi być taki zły dla Macieja Jankowskiego, jak zapowiadał to początek rozgrywek. Były piłkarz Piasta Gliwice w trakcie okresu przygotowawczego doznał urazu i zamiast uczyć się nowej strategii gry trenera Zbigniewa Smółki, musiał się leczyć. 28-letni zawodnik miał problem z palcem. Z tej przyczyny stracił nie tylko sporą część przygotowań do nowego sezonu, ale też wypadł z obiegu na dwie pierwsze kolejki.

 

Już na starcie miał zatem pod górkę, bo kiedy jego koledzy powoli oswajali się z taktyką, on przyglądał się wszystkiemu z boku. I jedynie, co mu pozostało, to cierpliwe czekanie na swoją szansę. Wiedział, że nie jest pierwszym wyborem szkoleniowca gdynian w ataku, bo ten zarezerwował w nim miejsce Aleksandrowi Kolewowi. „Jankes" wchodził więc głównie z ławki, chociaż przeciwko Górnikowi Zabrze w 4. kolejce zagrał w podstawowym składzie. Wypadł jednak przeciętnie. Co ciekawe, tydzień później (z Wisłą Płock, 3:1) strzelił pierwszego gola w obecnym sezonie, będąc rezerwowym. W kolejnych spotkaniach znów był zmiennikiem.

 

Sytuacja zmieniła się na korzyść piłkarza przed meczem z Piastem (0:1), czyli niedawnym pracodawcą Jankowskiego. Od tego momentu cały czas występuje od początku. Ostatnio dał też argumenty Smółce, że może być pożyteczny w ataku, pomimo że trener widzi go w roli lewoskrzydłowego. Mecz z Legią (1:1) pokazał, że Jankowski zaczyna czuć tę pozycję. Zaczyna też lepiej współpracować z Kolewem, co dało efekt w postaci gola przy Łazienkowskiej. Kolew zagrywał, a Jankowski z zimną krwią wykończył akcję. 

 

Nie ma co ukrywać, że dopiero kolejne spotkania odpowiedzą na pytanie, czy Jankowski rzeczywiście nauczył się taktyki Smółki, czy może był to jednorazowy pozytywny akcent w jego grze. Inna sprawa, że już z Zagłębiem Sosnowiec (2:2) pokazał się z dobrej strony, kiedy wymienił piłkę z Michałem Janotą oraz Luką Zarandią. Temu ostatniemu podał piętą, co Gruzin wykorzystał, zdobywając bramkę. 

 

Piotr Wiśniewski