Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2017-12-07

Marcin Dajos: W tym tygodniu przygotowuje się pan do meczu w Kielcach z Koroną. W weekend odwiedzi pan wyjątkowe dla siebie miejsce?

Leszek Ojrzyński: Nie ma co ukrywać, że jest to dla mnie wyjątkowe miejsce. Tam zaczynałem pracę na poziomie ekstraklasy. Tam dano mi szanse by pracować najdłużej, bo ponad dwa sezony. Miło wspominam tamten okres, zresztą mam w Kielcach dużo przyjaciół. Mało tego, dopiero w tym roku moja rodzina opuściła to miasto i wróciła do Warszawy. Zawsze przyjeżdżam tam z sentymentem. Szkoda jedynie, że to ja jestem gościnny, ponieważ wracając do Kielc z inną drużyną dwukrotnie nie potrafiłem wygrać. Co prawda przegrywaliśmy jedną bramką, ale jednak. Fajnie byłoby to odwrócić, choć wiem, że zadanie będzie trudne do wykonania.

 

Czy przed sezonem spodziewał się pan, że zespół z Kielc będzie grał tak dobrze, czy był pan w gronie skazujących tę drużynę na ligowy niebyt?

Wszystko było uwarunkowane oczywiście od zawodników. Nika Kaczarawa czy Elia Soriano mają wielką wartość, także na boisku i tylko pozazdrościć ich drużynie z Kielc. Można wymieniać także kolejnych piłkarzy, którzy nie grali na najwyższym poziomie, ale na warunki naszej ekstraklasy to bardzo solidni zawodnicy. Są też tacy, dłużej związani z Koroną, jak Mateusz Możdżeń, Jakub Żubrowski, Radek Dejmek, Marcin Cebula czy Jacek Kiełb, czyli trzon drużyny zachowany z poprzednich rozgrywek. Gdy dochodzą do nich piłkarze o wysokiej jakości to mamy to co mamy.

 

Większość piłkarzy, których wymienił pan wcześniej, przyszło do klubu za pana kadencji. Można więc powiedzieć, że pańska praca doczekała się kontynuacji?

Trudno to tak nazwać, ponieważ minęło kilka lat. Rzeczywiście debiutował u mnie Cebula, ściągnąłem Dejmka czy Kiełba. Kilku zawodników z moich czasów jest tam jeszcze, ale nie można mówić o kontynuacji. W Koronie jest całkiem nowa drużyna, nowi trener i właściciel. Cieszę się, że piłkarze, którzy byli za mojej kadencji grają nie tylko w Koronie, ale także w innych drużynach. A wówczas w Koronie było biednie, nie tak jak teraz. Pozyskiwaliśmy piłkarzy z niższych lig. To jednak zafunkcjonowało, a transakcje okazały się trafione.

 

A pan jak wspomina pierwszy mecz z Koroną z tego sezonu?

Mieliśmy dużo szczęścia remisując u siebie 0:0. Tak na prawdę byliśmy słabszą drużyną, a mecz nam nie wyszedł. Korona więcej biegała, grała w piłkę, ponieważ ma tych kilku doświadczonych piłkarzy.

 

Na pewno pojedzie pan tam jeszcze w tym sezonie, ponieważ wylosowaliście Koronę w półfinale Pucharu Polski.

Będzie więcej okazji do odwiedzenia starych kątów, ale to dopiero w nowym roku. Zobaczymy, jak to wszystko się poukłada. Na razie skupiamy się na najbliższym, sobotnim meczu z rozpędzoną Koroną, która ostatnio nie przegrywa. Co prawda w minionej kolejce zremisowała z Cracovią, ale miała swoje okazje na trzy punkty. Jest to bardzo mocny zespół i musimy zrobić wszystko, aby zaprezentować się lepiej niż ostatnio w Płocku. Faworytem będzie Korona, a my postaramy się o niespodziankę.

 

autor: Marcin Dajos

 

więcej: sport.trojmiasto.pl

 

 http://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/prasa060_c2df416f4a2b6da26c6863d107cce9f5.jpg