Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2017-08-02

W ostatni czwartek po dwóch bramkach, w tym jednej z rzutu karnego, Marcusa Viniciusa i trafieniu Rafała Siemaszki w doliczonym czasie, Arka pokonała w pierwszym meczu trzeciej rundy Ligi Europejskiej czwarty zespół duńskiej ekstraklasy minionego sezonu FC Midtjylland 3:2.

 

Tę rywalizację możemy porównać do naszych meczów w Pucharze i Superpucharze Polski z Lechem Poznań i Legią Warszawa, w których również nie byliśmy faworytem. Teraz gramy dwa spotkania, z których jedno już za nami. Zatem do przerwy prowadzimy 3:2, ale musimy jeszcze rozegrać drugą połowę. Chcemy sprawić niespodziankę i awansować do czwartej rundy. Niektóry mogą to określić nawet mianem sensacji, ale nie ma znaczenia, jak to nazwiemy. Najważniejsze, żeby tego dokonać – podkreślił Ojrzyński.

 

Taki sam plan mają zawodnicy Midtjylland i szkoleniowiec "żółto-niebieskich" spodziewa się, że gospodarze zaatakują od pierwszych minut.

 

Rywale na pewno będą zdeterminowani, żeby jak najszybciej odrobić straty. Liczę się z tym, że mogą zagrać na dwóch silnych oraz rosłych napastników i często będą wrzucać piłki w pole karne – dodał.

 

Ojrzyński zapewnia jednak, że jego drużyna jest przygotowana na każdy wariant. W środę przed wieczornym treningiem gdynianie analizowali grę duńskiego zespołu, natomiast po zajęciach ćwiczyli rzuty karne.

 

Szykujemy się na każdą ewentualność, ale nie zakładamy, że nasza rywalizacja zakończy się serią "jedenastek", bo karne są też w meczach i właśnie w pierwszej konfrontacji wykorzystał go Marcus. Mamy oczywiście plan na to spotkanie, bo wiemy, czego się można po rywalach spodziewać. Znamy ich silne strony, a należą do nich stałe fragmenty.

 

Przeciwnicy mają przygotowanych wiele wariantów i są w tym elemencie niezwykle groźni. Często, jak to miało miejsce chociażby w Gdyni, strzelają z nich gole. A w ostatnim wygranym 2:1 spotkaniu z Randers gospodarze zdobyli bramki po wrzucie z autu i rzucie rożnym – zaznaczył.

 

Za atut rywali 45-letni szkoleniowiec uznaje jednak nie tylko stałe fragmenty. Zalicza do nich również budżet oraz zdecydowanie większe międzynarodowe obycie.

 

Budżet FC Midtjylland wynosi 20 milionów euro, a my nie mamy tego w złotówkach. Ich zawodnicy mają do dyspozycji 19 boisk, a my jedno, bo na główne wchodzimy raz w tygodniu i to na 40 minut. Oczywiście, że miliony nie grają, ale ułatwiają pracę, bo pozwalają zatrudnić lepszych piłkarzy, większy sztab, zapewniają lepszą organizację, odnową biologiczną i wiele innych rzeczy. Poza tym rywale regularnie występują w pucharowych rozgrywkach, natomiast Arka gra w nich drugi raz i to w dodatku po 38 latach przerwy – zauważył.

 

Zdobywcy Pucharu Polski polecieli na mecz w środę o godzinie 11 samolotem czarterowym. Do Danii udało się 20 zawodników, z których w czwartek wyłoniona zostanie meczowa "18". Spotkanie w Herning rozpocznie się o godzinie 20.30. W Gdyni zostali piłkarze mający zaległości treningowe jak Antoni Łukasiewicz i Luka Zarandia oraz kontuzjowany Michał Żebrakowski.

 

W porównaniu do niedzielnego meczu z Wisłą Płock planuję jakieś zmiany w składzie. Żałuję tylko, że nie mieliśmy czasu na spokojne przygotowanie do czwartkowej potyczki. Spotkanie goni spotkanie i do rewanżu przystąpimy z marszu. Duńczycy są niby w tej samej sytuacji, ale ich trener pracuje z nimi trzy lata i drużyna jest systematycznie budowana, a dla nas są to nowe rzeczy. Jest to jednak dla nas także wielka szansa i wyzwanie. Po pierwszym meczu zostaliśmy zauważeni i docenieni, zyskaliśmy szacunek, ale w czwartek chcemy zapracować na jeszcze większe uznanie – podsumował Ojrzyński.

 

Do Herning wybiera się z Gdyni tysiąc kibiców Arki. Grupa sympatyków "żółto-niebieskich" powinna być jednak większa, bo sporo fanów mieszkających na Zachodzie także zamierza przyjechać do Danii.

 

źródło: pap, tvp.sport.pl