Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2015-11-02

Jacek Główczyński: W ostatniej kolejce Stomil przegrał passę Arki gier bez porażki. Czy to wywołało w was złość i chęć rozpoczęcia jak najszybciej nowej, udanej serii, czy może jest przygnębienie?
 
Konrad Jałocha: Uważam, że jeśli po jednym przegranym meczu mielibyśmy się załamywać, to nie byłoby to ani dobre, ani przede wszystkim profesjonalne. Dlatego nie ma mowy o przygnębieniu. Na pewno w moim przypadku. Porażkę ze Stomilem trzeba potraktować jako wypadek przy pracy. I z takim nastawieniem musimy wyjść na mecz w Chojnicach.
 
Bezpośrednio po meczu ze Stomilem brał pan na siebie winę za straconego gola. Czy po analizie wideo jest pan tego samego zdania?
 
Nadal w dużej mierze biorę ją na siebie. Wydawało się, że dobrze skróciłem kąt, ale to się nie liczy, ani to, że strzał był naprawdę dobry. Takie bramki nie mają prawa wpaść. Jednak ta opinia w niczym nie zmienia przekonania, że nie gram w Arce złej rundy. Nawet najlepsi bramkarze na świecie puszczają takie gole. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, a zatem błędy nam się zdarzają.
 
Po Chojnicach macie cztery mecze z czołowymi drużynami tabeli I ligi. Czy robiliście kalkulacje, ile punktów musicie w nich zdobyć, by wiosną nadal liczyć się w walce o ekstraklasę?
 
Ciężko mówić dokładnie o liczbie punktów. Za cel wyznaczamy sobie, aby zdobyć ich jak najwięcej. Nie czekamy zresztą do meczów z czołówką. Już w Chojnicach interesuje nas zdecydowanie tylko zwycięstwo.
 
Do Chojniczanki ma pan sentyment, czy po prostu w 2013 roku nie było innej alternatywy dla pana i dlatego grał pan w tym klubie?
 
Jakiś sentyment na pewno został. Poszedłem tam po rozgrywkach Młodej Ekstraklasy w Legii. Dostałem kredyt zaufania od trenera Mariusza Pawlaka. Za to jestem mu wdzięczny. Uważam, że robiłem tam dobrą robotę.
 
Można powiedzieć, że na trwałe wpisał się pan do historii tego klubu, gdyż z Chojniczanką wywalczył pan awans z II do I ligi?
 
Dokładnie tak było. Tam zrobiłem awans i taki cel przyświeca mi także w Gdyni.
 
Rok spędzony w Chojniczance była pana najlepszym w seniorskiej piłce?
 
Na pewno pierwszym w seniorach. Natomiast na pewno nie najlepszym. Co prawda brakuje mi tych meczów, gdyż muszę cały czas zdobywać doświadczenie, a trochę czekałem na swoje szanse, ale uważam, że w Legii też miałem dobre mecze. Byłem tam drugim bramkarzem, potem zadebiutowałem w ekstraklasie i miałem spotkania na zero z tyłu. I nie dlatego, że to był przypadek, udało się, ale coś musiałem pokazać między słupkami, aby tak było. W Arce też dobrze się czuję. Przyszedłem tutaj z myślą pokazania, że jestem dobrym bramkarzem.
 
Myśli pan, że kibice Chojniczanki pamiętają o panu i w poniedziałek otrzyma pan brawa?
 
Nie przywiązuję do tego wagi. Nie oczekuję, aby kibice byli mi wdzięczni. Wszyscy pracowaliśmy na awans Chojniczanki i wszystkim należały się brawa. Zresztą już je dostaliśmy w 2013 roku. Teraz gram dla Arki i to jest najważniejsze.

W ostatnią środę w Chojnicach grały oba pana na razie byłe kluby. Legia wygrała w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski 2:1. Jakie są pańskie wrażenia?
 
Byłem na tym spotkaniu, oglądałem je z wysokości trybun. Chojniczanka zagrała w miarę dobry mecz. Jednak my tym nie możemy się sugerować. Każdy bowiem pojedynek rządzi się innymi prawami. W naszej sytuacji musi pojechać do Chojnic po zwycięstwo, gdyż tylko to się liczy.
 
Trener Pawlak, z którym pracował pan w Chojnicach, nadal prowadzi Chojniczankę. W zespole pozostał ktoś jeszcze z pańskim czasów?
 
Tylko dwóch chłopaków: Kuba Mrozik i Tomek Mikołajczak, który zresztą jest obecnie kontuzjowany. Ponadto jest dwóch piłkarzy, z którymi występowałem w Legii: Patryk Mikita i Wojtek Lisowski.

 
 
http://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/prasa060_c2df416f4a2b6da26c6863d107cce9f5.jpg