Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2015-05-22

Jacek Główczyński: Nie potraficie wygrać meczu od miesiąca, a kolejni trenerzy rywali was chwalą. W środę uczynił to Piotr Stokowiec, który jest o krok od awansu do ekstraklasy z Zagłębiem. Jaka zatem jest prawda o Arce?

 

Paweł Wojowski: Na pewno w tym meczu nie byliśmy zespołem gorszym od Zagłębia. Wkurzało nas, że nawet lider I ligi nie zagrał w Gdyni otwartej piłki, a nam oddał prowadzenie gry. Nie jest fajnie cały czas prowadzić atak pozycyjny. Jednak przede wszystkim mecz zepsuły nam wydarzenia z pierwszej połowy. Michał Nalepa w zamieszaniu podbramkowym, wbiegł na linię strzału Marcusa i przypadkowo dotknął piłki, a sędzia gola nie uznał. Natomiast z drugiej strony boiska nie ma karnego, a jest podyktowany. Rozmawialiśmy o tym w przerwie, tym bardziej, że dotarły do nas informacje, że komentatorzy telewizyjni na podstawie powtórek też uznali, że jedenastki nie powinno być. To wszystko siedziało w głowie.

 

Po meczu Dąbrowski przyznał, że kilka razy chodził do sędziego i mówił mu, że Krzysztof Sobieraj go trzyma przy stałych fragmentach gry. Przy kolejnym takim zdarzeniu arbiter podyktował karnego. Może i wy powinniście skarżyć na rywali?

 

W poprzednim meczu próbowaliśmy. Antek Łukasiewicz, mimo że wcale nie krzyczał na sędziego, a podszedł do niego i chciał kulturalnie porozmawiać, dostał kartkę, która spowodowała, że z Zagłębiem nie mógł zagrać.

 

Czy po kolejnej porażce jesteście zdołowani, czy jednak staracie się akcentować to co było dobrego w meczu z Zagłębiem?

 

Jesteśmy wkurzeni, bo wyniki nas nie bronią. Przegrana z Zagłębiem jest rozczarowaniem, ale przecież nie zagraliśmy tragicznego meczu. Zostały jeszcze trzy kolejki i nie możemy się "zapadać", a trzeba robić dalej swoje. Na zniechęcenie nie ma czasu, bo w czwartek była odnowa biologiczna, w piątek wyjeżdżamy, a już w sobotę jest szansa na lepszy wynik w Głogowie.

 

 

Jednak, aby wygrywać, trzeba strzelać gole. W środę, mimo że gościliście pod bramką Zagłębia, to takich czystych okazji na gola brakowało. Dlaczego?
 
Tych 100-procentowych rzeczywiście brakuje, ale sytuacje są. Sam w meczu z Zagłębiem miałem dwa uderzenia, byłem pod bramką jeszcze w kilku innych akcjach. Zabrakło przysłowiowej kropki nad "i". Nie wiem... Może też koncentracji albo troszkę umiejętności? Bo grać potrafimy, pokazujemy to przez 90 minut. Nie pozostaje nam nic innego, jak walczyć dalej.
 
Zagłębiu punkty były potrzebne do utrzymania pozycji lidera, a Chrobry nie jest jeszcze pewny miejsca w I lidze. Dlatego w sobotę czeka was inna skala trudności, ale rywal chyba będzie nie mniej zdeterminowany?
 
Nie patrzymy z kim gramy. Na każdy mecz mamy swój pomysł i staramy się go zrealizować. Przecież jak do Gdyni przyjechał lider to nie zrobiło to na nas większego wrażenia. To my graliśmy piłką, atakowaliśmy. I tak wygląda większość spotkań.
 
 
Czy między bajki można włożyć stwierdzenie, że Arka traci punkty z drużynami, które walczą o awans lub uniknięcie degradacji, gdyż gdyńskim piłkarzom brakuje już motywacji, a to czy będzie 4. czy 10. miejsce w końcowej tabeli to nie ma dla was większego znaczenia?
 
Tak w ogóle nie można mówić, bo to głupie stwierdzenie. Przecież większości piłkarzy kończą się kontrakt. Jak można mówić, że nie chce im się grać? Przecież każdy walczy nie tylko dla drużyny, ale o siebie, o swoją przyszłość, nowy angaż. Nie jest tak, że się spotykamy i narzekamy, że znów trzeba zagrać jakiś tam mecz, a potem mówimy: "no dobra wyjdziemy na boisko i jakoś tam będzie". Zawsze przed spotkaniem jest koncentracja i założenie, że zapierdzielamy od pierwszej do ostatniej minuty.
 
 
Mimo że wyniki Arki "siadły" to wciąż jest zainteresowanie poszczególnymi piłkarzami. Pisaliśmy o obserwowaniu Marcusa czy Michała Nalepy przez kluby ekstraklasy. Pan może też rozgląda się za innym klubem?
 
Mam jeszcze dwa lata kontrakt w Gdyni. A moje marzenie jest niezmienne. Do ekstraklasy awansować z Arką.

Po raz kolejny w tej rundzie na mecz Arki przyjechali trenerzy Marcin Dorna i Ryszard Robakiewicz, którzy szukają kandydatów do młodzieżowej reprezentacji Polski na turniej finałowy mistrzostw Europy, który w 2017 roku odbędzie się w naszym kraju, w tym na stadionie w Gdyni. Jak pan sądzi - Paweł Wojowski jest w ich notesie?
 
Ciężko mi się w tej kwestii wypowiadać. Może przyjechali oglądać też Zagłębie, albo po prostu wybrali mecz, w którym jest dużo młodzieżowców. U nas w środę w "18" było ich aż ośmiu, co musi robić wrażenie.
 

Ustaliliśmy, że jest pan w szerokiej grupie obserwowanych przez selekcjonerów piłkarzy. Jest pan tym zaskoczony?
 
W kadrze narodowej miałem epizod za kadencji trenera Janusza Białka.W reprezentacji U-15 bądź U-16 rozegrałem pięć oficjalnych meczów, choć tylko towarzyskich. Potem nie byłem powoływany. Jednak po to ciężko pracuję na treningach, aby w momencie, gdyby takie powołanie przyszło, nie być zdziwionym. Byłby to dla mnie kolejny sukces i nagroda, a możliwość zagrania z orzełkiem na piersi to coś fantastycznego. Cel na trzy ostatnie kolejki sezonu? Chciałbym powiedzieć, że zdobędziemy 9 punktów. Na pewno w każdym meczu walczyć będziemy o zwycięstwo.

Rozmawiał: Jacek Główczyński
 
 http://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/prasa060_c2df416f4a2b6da26c6863d107cce9f5.jpg