TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

18.09.2014

Trener Dariusz Dźwigała: Rozumiem powagę sytuacji.

Dariusz Dźwigała w sobotę poprowadzi Arkę do meczu z Chojniczanką. Żółto-niebiescy muszą wygrać, by trener zachował posadę w Gdyni. Przed tym ważnym dla siebie i drużyny meczu ze szkoleniowcem Arki rozmawiał nasz partner medialny: trojmiasto.pl.

Jacek Główczyński: Jak można spuentować obecną sytuację Arki?

Dariusz Dźwigała: Jest bardzo zła. Jest mi wstyd za to miejsce, w którym jesteśmy.

Po poprzednich meczach piłkarze, ale i pan broniliście się, przekonując, że co prawda wyników nie ma, ale gra jest dobra. Po porażce z Flotą trudno nawet o taki argument?


Ostatnie 30 minut mnie przeraziło, było najsłabsze, odkąd ja jestem w Arce. Po bramce na 0:1 przestaliśmy być zespołem. Próbowaliśmy przejść na trzech obrońców, ale to nic nie dało, wręcz pogorszyło sytuację. Dążąc do 1:1 otworzyliśmy się i byliśmy kontrowani. Mogliśmy przegrać dużo wyżej. Jednak to nie prawda, że nie było żadnych pozytywów. Pierwszą połowę zagraliśmy bardzo poprawnie. Flota nie potrafiła nas zdominować. Przy wyniku 0:0 mieliśmy swoje sytuacje, a także należał nam się ewidentny rzut karny. Niestety, "biednemu zawsze wiatr w oczy", ale to były właśnie kluczowe momenty.

Jaka jest pana diagnoza przyczyn niepowodzeń?


Uważam, że nasza gra wygląda bardzo dobrze do 20. metra przed bramką rywala. Kreujemy sytuacje bramkowe, ale nie potrafimy ich zamienić na gole. Z drugiej strony sami bardzo łatwo tracimy bramki. To nasz problem. W okresie przygotowawczym gra defensywna wyglądała lepiej, a sparowaliśmy z lepszymi od siebie zespołami. W tamtych meczach to my więcej biegaliśmy za piłką, a teraz, w I lidze to my jesteśmy dłużej od przeciwnika w jej posiadaniu. Jednak w niektórych fragmentach gramy za długo i za wolno. W Świnoujściu próbowaliśmy zagrać tak, jak z Panathinaikosem i Apoelem. Wycofaliśmy się, dawaliśmy możliwość gry Flocie. Do pewnego momentu to dobrze nawet wyglądało. Najgorzej boli, że zespół zupełnie rozleciał się po stracie gola. W dodatku strzelił go jeden z niższych piłkarzy Floty głową i to w sytuacji, gdy w polu karnym mieliśmy zdecydowaną przewagę liczebną.

Piotr Rzepka, pana poprzednik na stanowisku trenera Arki, ocenił, że największy problem to nie umiejętności czy ustawienie zespołu, ale głowy piłkarzy. Podziela pan pogląd, że po stracie gola drużyna znacznie traci na wartości?

W Świnoujściu tak to wyglądało. Jednak w poprzednich meczach zespół dobrze reagował po stracie gola. Z Termaliką przegrywaliśmy 1:2, a wyrównaliśmy i wydawało się, że to my strzelimy trzeciego gola, aż przydarzył się błąd. Tak samo drużyna walczyła w Legnicy. Prowadziliśmy dwukrotnie, ale w końcówce przeciwnik wyszedł na 4:3. Zespół mógł siąść, ale zareagował prawidłowo, wyrównał. Mecz z Miedzią to także dowód na to, że Arka jest dobrze przygotowana kondycyjnie. Chcę to podkreślić, bo po ostatnim meczu dochodzą mnie słuchy, że piłkarze źle biegają, są wolniejsi od przeciwników. Nie zgadzam się z takimi opiniami. Jeśli w Świnoujściu tak to wyglądało to dlatego, że straciliśmy organizację gry obronnej i sami zafundowaliśmy sobie duże odcinki do biegania.


Powtarza pan, że wierzy w piłkarzy i konsekwentnie wystawia pan w każdym meczu niemal identyczny skład. Nie czas zdecydować się na rewolucję, dokonać 5-6 zmian w "11"?

Teraz każdy może gdybać, co by było, gdyby zagrał ten, czy inny. Były zmiany w składzie wymuszone przez kontuzje Kowalskiego, Skowrona czy Abbotta, zmieniałem też Calderona z Wojowskim. Teraz też będzie roszada w obronie, bo po czwartej kartce nie może grać Sobieraj. Obserwuję wszystkich piłkarzy na treningu i na tej podstawie ustalam skład. Naprawdę tutaj nie liczy się Dźwigała, Niciński, Łukasiewicz, czy interes innych pojedynczych osób. Najważniejsze jest dobro Arki. Gdybym miał stracić pracę, to swojemu następcy będę życzył szczerze i z całego serca, by poprowadził Arkę bardzo wysoko.

Może jednak coś zmienić i na przykład na Chojniczankę przejść do gry 1-4-4-2 z Marcusem i Szubertem w ataku?

Nie wypowiadam się na temat personaliów. Na pewno nie pomogła nam nagonka na Abbotta. Trudno grać bez "9" przeciwko rosłym obrońcom i to jeszcze wówczas, gdy zespół jest w dołku. Paweł podjął treningi i może będzie też brany pod uwagę przy ustalaniu składu na sobotę. Mamy pomysły na skład, na taktykę, ale musimy być rozsądni, by nie dać się zwariować. W obecnej sytuacji każda zmiana powinna wyjść na dobre, gdyż jesteśmy na samym dnie.

Jak piłkarze przyjęli decyzję, że na najbliższy mecz bilety zostaną obniżone o połowę, a to oni pokryją różnicę z własnych kieszeni?

Trudno mi się do tego odnosić. Nie rozmawiałem z piłkarzami, a o sprawie dowiedziałem się z internetu. Kibice mają oczekiwania bardzo duże i ja absolutnie się nie dziwię ich frustracji. W Świnoujściu zachowali się kapitalnie. Dali nam wsparcie. Widać, że są na dobre i złe z klubem.


Mecz z Chojniczanką zdecyduje, czy będzie mógł pan dalej liczyć, że pójdzie z Arką po sukcesy, czy też ustąpi miejsca komuś innemu. Jak się pan czuje z tą myślą?


Wiem, że pracując w takim miejscu mogłem być tylko wygrany. W jednym czasie przyszedł i brak szczęścia, i jakości oraz błędy indywidualne. To wszystko odbija się na wynikach. Jednak widzę światełko w tunelu. Możemy wrócić do takich momentów, jak choćby w Olsztynie, gdzie kompletnie zdominowaliśmy Stomil, ale do tego dołożyć lepszą grę w ataku. Na pewno bardzo bym chciał tutaj pracować dalej, ale też rozumiem powagę sytuacji. Biorę odpowiedzialność na siebie, nie wskazuję innych winnych, gdyż najpierw trzeba szukać błędów w sobie.

 

Rozmawiał: Jacek Główczyński

 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia